Laclikowe początki
Klub młodzieżowy „Laclik” w Makowie powstał w ubiegłym roku, choć już wcześniej odbyło się spotkanie, na którym miejscowi radni i grupa młodszych mieszkańców starali się znaleźć miejsce na tego typu obiekt. Sprawa klubu młodzieżowego była od dawna problemem - w wiosce praktycznie brakowało wielu osobom miejsca do spotkań w swojskim gronie. Ale do czasu.
Dla świetlicy proponowano różne lokalizacje klubu, najlepszy wydawał się zamysł, żeby umieścić go w sali za budynkiem biblioteki. Miało to być miejsce spotkań również dla strażaków i hodowców gołębi pocztowych, sala zebrań wiejskich. Klub był potrzebny, żebyśmy mogli gdzieś się podziać.. Już wcześniej widzieliśmy, że szczególnie młodym brakuje miejsca do spędzania wolnego czasu - stwierdził Leonard Malcharczyk, jeden z inicjatorów powstania klubu.
Prace adaptacyjne podjęto jeszcze w wakacje 2000 r., młodzież i hodowcy gołębi pocztowych wspólnie zajęli się remontowaniem wybranego pomieszczenia. Sala była gotowa już po kilku miesiącach - zyskała nowy wystrój ścian, pojawiły się meble. Materiały budowlane dali sponsorzy, gross środków na klub przeznaczono ponadto w budżecie gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. Pracowaliśmy ostro, ale prawie wszystko zrobiliśmy sami. Ale zawsze przydałoby się więcej - wyjaśniają Patrycja Gola i Judyta Cichoń. Obie zajmują się obecnie prowadzeniem klubu. Rolę opiekuna metodycznego pełni zaś Danuta Mikołajczyk. „Laclik” jest otwarty do późnego wieczora, zawsze pełen gości, chętnych do pogrania w jakieś planszówki, nawet tylko posiedzenia przy muzyce.
Cały czas coś nowego dochodziło z wyposażenia - raz był to stół do pingponga, innym razem trafił się sprzęt muzyczny od L. Malcharczyka. To były okazje do gierek tenisowych i zabaw przy muzyce. Gmina użyczała również trochę sprzętu. Po pewnym czasie stworzono regulamin świetlicy, wybrano też jej samorząd. Doszliśmy do wniosku, że trzeba dyscypliny i porządku na tym terenie - mówią Patrycja i Judyta. Trochę gorętsze spory budziła banalna z pozoru sprawa nazwy dla klubu - ostatecznie pomysł na „Laclika” wygrał z „Kubusiem” i „Eterem”, poprzednimi nazwami.
Pierwszy oficjalny chrzest bojowy makowski klub przeszedł jeszcze w trakcie dożynek. Później były to Andrzejki i Sylwester. Teraz imprez w „Lacliku” nie brakuje, choćby ostatniego Dnia Babci i Dziadka, na którym do udziału przyłączyły się zespoły szkolne i przedszkola. Chcielibyśmy, żeby działo się u nas coraz więcej. Potrzebujemy klubu i mamy nadzieję, że ludzie zaczynają go coraz bardziej doceniać. Taka forma samoorganizacji - mówią organizatorzy placówki. Niby wszystko idzie dobrze, ale można by więcej zdziałać. Bolączką „Laclika” jest brak poważniejszych funduszy. Ale wszyscy tu i tak snują plany nowych imprez.
(sem)