Aby rolnicy mieli swoją silną reprezentację, muszą głosować za kimś, a nie przeciw komuś
Więcej szkoleń, a także cieszące się nieustanną popularnością wyjazdy studyjne i szkoleniowe – proponuje w tym roku swym członkom przewodniczący Związku Śląskich Rolników w Opolu Bernard Dembczak.
Na dorocznym zebraniu ze zrzeszonymi w organizacji rolnikami raciborszczyzny, podsumował dotychczasową działalność i podzielił się swymi planami na 2019 r. – Rolników ubywa, ale w naszym związku ich liczba rośnie – przyznał z satysfakcją szef związku. W tamtym roku ZŚR zorganizował m.in. wyjazdy studyjne na Ukrainę, do Serbii i na targi rolnicze w Brnie. Popularnością cieszyły się wyjazdy weekendowe w lubuskie i do Łodzi, szkolenie w Bawarii a także grill, kuligi, coroczne zebrania, szkolenie VAT w rolnictwie oraz zabawa karnawałowa. We wszystkich tych wydarzeniach – jak podsumował Bernard Dembczak – udział wzięło ok. 1700 osób.
Przewodniczący nie ukrywa, że trudna jest współpraca z instytucjami okołorolniczymi: – Na spotkanie Izby Rolniczej zaprosiliśmy kierownika jednego z biur powiatowych ARiMR, był zupełnie nieprzygotowany, bo nie ustosunkował się do niczego. Zapytał jednak, kto mu podbije delegację. Z opolskim wojewodą współpracy nie ma prawie żadnej, w wielu przypadkach jest wręcz arogancja. To co wyprawiają agencje, w głowie się nie mieści. (…) Pozmieniano (pracowników – przyp. red.) na nowe osoby, niestety bardzo często na mało kompetentne – mówi zaniepokojony przewodniczący. A co za tym idzie, to niekończące się poprawianie wniosków i „czepianie się” wszystkiego co sprawia, że rolnik staje się biurokratą, a nie tym do czego jest powołany. Nasz związek działa i monitoruje aktualne sprawy rolników samodzielnie, za pośrednictwem Izby Rolniczej oraz Porozumienia, czyli zrzeszenia związków organizacji rolniczych. Dotychczas na terenie jego działania rolnicy nie wyjeżdżali na drogi, ale czy tak się nie stanie – nie wiadomo.
– W tym roku byliśmy już na targach „Zielony Tydzień” (Grüne Woche) w Berlinie, bawiliśmy się na zabawie karnawałowej, kuligach, w czerwcu planowany jest wyjazd do Słowenii, kolejne wyjazdowe weekendy, a w listopadzie wyjazd szkoleniowy na temat techniki w rolnictwie – wymieniał przewodniczący. Jednocześnie zachęcał rolników Raciborszczyzny do udziału w tradycyjnym grillu, który odbędzie się 29 czerwca, w pobliskich Dziergowicach.
Skomentował też nowości, które w tym roku czekają rolników. Jego zdaniem za wprowadzeniem bardziej rygorystycznych przepisów Dyrektywy Azotanowej, przemawia fakt, że zatrucie wód azotanami jest duże, a Polska jest największą zlewnią Bałtyku. Teoria bardzo często odbiega jednak od praktyki, bowiem w planie nawozowym trzeba „zaplanować” plon, a warunki chociażby pogodowe rzadko umożliwiają jego realizację. Obecnie w swych gospodarstwach rolnicy mogą prowadzić rolniczy handel detaliczny. Mogą też dokonywać, po przeszkoleniu, uboju na użytek własny. – Po krótkim szkoleniu można uzyskać certyfikat na ubój we własnych gospodarstwach. Wziąłem udział, zapłaciłem 17 zł i mam zaświadczenie, że mogę ubijać tucznika lub cielaka do 6. miesiąca życia. Trochę to śmieszne, bo lepiej zrobi to rzeźnik, który ma większe doświadczenie, a niekoniecznie posiada uprawnienia, niż ja mając certyfikat – skwitował przewodniczący.
Szef ZŚR ubolewał też nad sytuacją rolników zajmujących się hodowlą trzody chlewnej, dla których produkcja ze względu na nieustanny spadek ceny wieprzowiny, staje się nieopłacalna: – Coraz mniej mamy hodowców trzody, a importujemy mięso ze strefy zagrożonej ASF na Litwie oraz z Belgii – mówi.
Przewodniczący popiera Agro Unię organizującą blokady dróg, twierdząc że walczy w słusznej sprawie. Zastanawia się
jednak nad wyborem formy strajku i jego skutecznością. – My nie możemy sięgać po zaświadczenia L4, jak nauczyciele czy policjanci. Nie orząc pola, czy nie karmiąc zwierząt sami sobie robimy krzywdę. Można by zorganizować jakąś formę strajku włoskiego, ale na przykład zwlekanie z płaceniem podatków uderzy przede wszystkim w samorządy – przyznał. Uważa też, że rolnikom brakuje silnej reprezentacji, która broniłaby ich interesów: – Sami jesteśmy sobie winni, bo na przykład w opolskim sejmiku było czterech rolników, a teraz jest jeden. A nikt inny nie zadba o nasz los – stwierdził Bernard Dembczak. W środowisku wiejskim jest jednak tak, że często chodzi się głosować nie za kimś, ale przeciw komuś.