Państwo Strokowie byli przekonani, że tak jak u nich jest wszędzie
Czyste zadbane gospodarstwo, dobrze zorganizowana praca na polu i w domu oraz dbałość o bezpieczeństwo, czyli wszystko to co dla wielu rolników jest wyzwaniem, dla państwa Stroków stało się normalnością. Nie bez przyczyny codzienny ich trud został zauważony i doceniony podczas 13. Ogólnopolskiego Konkursu Bezpieczne Gospodarstwo. Raciborscy rolnicy zajęli na etapie regionalnym drugie, a w wojewódzkim – I miejsce. Już wkrótce poznamy ostatni ogólnokrajowy wynik konkursu, z udziałem 16 najlepszych gospodarstw polskich.
Państwa Stroków do udziału w nim zdołał przekonać syna Dawid, za namową reprezentującej raciborski KRUS Agnieszki Plaskacz. W swej skromności pani Sylwia i pan Stefan zaskoczeni są ocenami wystawionymi za bezpieczeństwo i estetykę ich gospodarstwa. – Myśleliśmy, że tak musi być, a to, że ktoś to zauważył i docenił, że jest u nas fajnie to dodatkowa satysfakcja – mówi pani Sylwia, ciągle z wielkim niedowierzaniem przyjmując werdykt jury.
Państwo Strokowie są profesjonalistami skoncentrowanymi na prowadzeniu swego ogrodniczego gospodarstwa i tylko oni sami najlepiej wiedzą, jak wiele wysiłku wymaga godzenie wszystkich obowiązków. A uzyskiwane efekty, to przede wszystkim rezultat pasji połączonej z systematycznością oraz ogromną pracowitością, która nie pozwala im niczego odkładać na później.
Najważniejsza jest pogoda
Początki zaś nie były łatwe. Gospodarstwo, które kupili rodzice pani Sylwii na Starej Wsi było bardzo zaniedbane. Zmuszeni tworzyć je od podstaw wybudowali nowy dom i zabudowania gospodarskie, a jednocześnie na swych 5,5 ha uprawiali warzywa i zboża oraz hodowali zwierzęta. Po śmierci ojca, pani Sylwia pozostała na gospodarstwie sama z mamą. Pan Stefan nie mógł wspierać swojej przyszłej żony, gdyż sam pochodził z rolniczej rodziny na Płoni. Pracując w Rafako, popołudniami pomagał swemu ojcu. Wszystko zmieniło się, gdy państwo Strokowie pobrali się i przejęli gospodarstwo. Od tego momentu minęły 24 lata. Obecnie na 30 ha uprawiają 11 gatunków warzyw, m.in: koper, pietruszkę, rabarbar, brukselkę, rzodkiewkę, sałatę, szczaw, szczypiorek, szpinak. W zależności od tego, jaka jest zima, czasem do samych świąt wożą warzywa na katowicką giełdę, gdzie już od 15 lat mają swych stałych odbiorców.
– Siejemy partiami warzywa, potem zbieramy, orzemy i znów siejemy. W każdym tygodniu trzeba siać, aby warzywa nieustannie rosły. Wszystko zależy od nasion, gleby, ale przede wszystkim od pogody. W tym roku np. zasialiśmy rzodkiewkę i nie trzeba było jej pryskać na owady, a w zeszłym roku tylko wzeszła i już musieliśmy wykonać zabieg, aby nie została zniszczona przez szkodniki – mów pan Dawid.
W nocy giełda, w dzień – pole
Państwo Strokowie konsekwentnie dbają o swe gospodarstwo. Na domu zrobili nowy dach, dobudowali kolejne garaże, przybudówkę i wiatę, zainwestowali też w potrzebny sprzęt i urządzenia rolnicze. Ze środków unijnych udało się zrobić podwórko. – Jesteśmy zbyt małymi rolnikami pod względem areału, ale też nikt nie stara się nas zrozumieć, że z jednego pola zbieramy dwa i trzy razy w roku – tłumaczy pan Stefan.
Dbałość o porządek w gospodarstwie ogrodniczym, to nie lada wysiłek. Pan Stefan wspierany przez syna w dzień pracuje na polu, a w nocy zawozi warzywa do Katowic. – Zazdrościmy innym rolnikom, że w nocy śpią – mówi pani Sylwia, która już wcześnie rano zbiera zamówienia od swoich odbiorców. Pan Dawid zaś opowiada, jak ojciec w niedzielę kładzie się o 20.00, a już po 22.00 wyjeżdża z warzywami na giełdę. Czasem wraca nawet o 5.00 nad ranem, o 6.00 jest już na polu. I tak 4-5 razy w tygodniu.
Na gospodarstwie państwa Stroków nie ma taryfy ulgowej. – Jak się ma w domu kogoś, kto tak poświęca się pracy, to nie może być inaczej – mówi o mężu pani Sylwia. A pan Dawid dodaje, że po raz pierwszy od 25 lat udało mu się rodziców wysłać na wakacje do Hiszpanii.
Od papug po konie
Pani Sylwia i pan Stefan przyznają, że wszystko co robią, robią dla Dawida, żeby jemu było w życiu lżej. On sam jednak od dziecka przejawiał zainteresowanie gospodarstwem. Już wtedy miał swoją kozę. Potem były jeszcze papugi, pawie, bażanty, króliki i jelonek. – Miałem dużo zwierząt, na które rodzice pozwalali jeśli o nie dbałem. Zawsze jednak marzyłem o koniu. W końcu powiedziałem ojcu, że go kupię na swoje 18. urodziny. Tato poprosił, abym poczekał i wybudowaliśmy stajnię – wspomina pan Dawid. Dziś stoją tam dwa konie.
Pan Dawid nie tylko angażuje się w roboty polowe, ale też wspiera w pracach domowych mamę. To na jej głowie dodatkowo są rachunki, faktury i przelewy, a poza tym świetnie gotuje i jeszcze lepiej piecze. Pan Dawid, który ukończył Szkołę Mistrzostwa Sportowego posiada wiele medali zdobywanych na zawodach pływackich, ale też jest doskonałym tancerzem. W ubiegłym roku natomiast został zwycięzcą Powiatowego Konkursu „Mistrz Wiedzy Rolniczej”.
W ładnym gospodarstwie państwa Stroków porządek, który wyziera z każdego zakamarka jest czymś naturalnym. W pracy doskonale się rozumieją i uzupełniają wspólnie „nakręcając się” do nowych obowiązków. Przekonani, że jeśli dopisze zdrowie i pogoda, będą nadal mogli rozwijać swój rodzinny biznes ogrodniczy. To zaangażowanie przekłada się także na bezpieczeństwo, o które dbają przecież dla własnego dobra. Być może ich starania docenione zostaną również w kraju.
(ewa)