Tradycyjne uprawy kontra GMO
Dziś wielu specjalistów z dziedziny rolnictwa ma podzielone poglądy w sprawie uprawy roślin genetycznie modyfikowanych. GMO ma więc swoich zwolenników i przeciwników. Obecnie prawo polskie i unijne zabrania obrotu i uprawy materiałów siewnych genetycznie modyfikowanych – mówi dyrektor Stacji Doświadczalnej Oceny Odmian w Głubczycach dr Kazimierz Pyziak. Dotyczy to kukurydzy MON 810.
Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych prowadził wcześniej doświadczenia z roślinami genetycznie modyfikowanymi. Rośliny genetycznie modyfikowane (GMO), to organizmy, do których wprowadzono specyficzne geny innych organizmów, np. bakterii bacillus thuringiensis do kukurydzy, przez co uzyskuje się odporność roślin na omacnicę prosowiankę. Jest to bardzo groźny szkodnik kukurydzy, stanowiący poważny problem dla rolników. Istnieje też możliwość wykorzystania w genetycznych modyfikacjach np. glifosatu, substancji czynnej w herbicydzie Roundup. Ten związek chemiczny wprowadzony do niektórych odmian buraka cukrowego czy rzepaku ozimego, stwarza możliwość zastosowania w uprawach tych roślin Roundupu do zwalczania chwastów. Odmiany te stając się odpornymi na glifosat pozwalają na to, że w ich uprawie można stosować totalny herbicyd, którym można zlikwidować w polu burakochwasty, bądź rzepakochwasty.
– Z punktu widzenia rolniczego i naukowego osobiście jestem zwolennikiem racjonalnego wprowadzania GMO do praktyki rolniczej, ponieważ w niektórych rozwiązaniach agrotechnicznych w uprawie roślin jesteśmy bezradni m.in. na wspomnianą omacnicę prosowiankę. Uzyskano też odporną odmianę ziemniaka na zarazę ziemniaczaną. Uważam, że pomimo zakazu doświadczalnictwo z GMO powinno być prowadzone po to, aby na bieżąco mieć informacje dotyczące tych organizmów. W szeregu krajów na świecie prowadzi się na szeroką skalę uprawę roślin genetycznie modyfikowanych, jak soja, bawełna, kukurydza. GMO w przyrodzie zachodzi stale w procesie ewolucji, lecz jest to bardzo powolny proces. Rolnictwo polskie i europejskie używa między innymi śruty sojowej GMO w paszach. Niebezpieczeństwem w uprawie roślin GMO jest ewentualny dyktat cenowy przez koncerny nasienne lub chemiczne na odmiany genetycznie modyfikowane.
Obecnie, prowadzone w ramach programu Porejestrowego Doświadczalnictwa Odmianowego i Rolniczego doświadczenia w uprawie odmian tradycyjnych, dowodzą, że przy prawidłowych technologiach uprawy można uzyskać wysokie plony ilościowe i jakościowe bez modyfikacji genetycznych. Przykładem mogą być ubiegłoroczne wyniki, kiedy to plony zbóż i rzepaku były bardzo wysokie. – W doświadczeniach można było uzyskać nawet 7 ton rzepaku i 13 ton pszenicy z ha, co wskazuje na ciągle jeszcze duży potencjał odmian tradycyjnych. Do uzyskania takich plonów wystarczy właściwy dobór odmian i odpowiednia agrotechnika. Rolnik posiadający stosowną wiedzę może realnie uzyskać 10 t z ha pszenicy, co w niedalekiej przeszłości było niewyobrażalne w warunkach polskich. W województwach opolskim i śląskim nie mamy się więc czego wstydzić, uzyskując porównywalne z zachodnimi wyniki – przyznaje doktor Pyziak.
Pomimo zakazu nie jesteśmy wolni od produktów GMO, które – bez większych przeszkód – docierają do Polski z innych krajów świata. Dotyczy to chociażby wykorzystywanej w paszach genetycznie modyfikowanej soi, która sprowadzana jest ze Stanów Zjednoczonych, Brazylii czy Argentyny. W sumie importujemy około 2,5 mln ton tej śruty. Tymczasem, jak przypomina dyrektor Kazimierz Pyziak, polskie doświadczenia ostatnich trzech – czterech lat wykazały, że posiadamy w kraju, jak i w Europie odmiany soi niemodyfikowanej genetycznie, które bardzo dobrze plonują. W przeprowadzonych doświadczeniach uzyskiwano nawet 3 – 4 t z ha. Rozwój produkcji soi i innych roślin białkowych pozwoli na zmniejszenie importu roślin GMO.
Uprawa roślin białkowych dostarcza rolnikowi również innych korzyści, jako bardzo dobrych przedplonów w zmianowaniu i dodatkowych dopłat do ich upraw lub w programach zazielenienia. Stosowane są również dopłaty do materiału siewnego.