Skutki uboczne życia
– Czym jest dla Ciebie muzyka? Czy czujesz się muzykiem?
– W niej znajduję pewne ukojenie. Ponadto muzyka zawsze zapewnia spokój. Oczywiście czuję się muzykiem. Związany z nią jestem od 7 roku życia.
– Opowiedz proszę, w jaki sposób przebiegał proces nagrywania Twojej najnowszej płyty.
– Płyta była nagrywana w różnych etapach. Większość powstała w USA. Zajęło to w sumie dwa lata, lecz gdyby poprzednia wytwórnia była profesjonalna, ta płyta ukazałaby się już rok temu.
– Z jaką tradycją muzyczną się identyfikujesz? Czy jest to hip–hop?
– Identyfikuję się raczej z muzyką, która ma w sobie wiele różnych gatunków. Jest w niej hip–hop, trochę popu, soulu, rnb itd. Lecz nie ukrywam, że zawsze mi było blisko do hip–hopu, dlatego to można usłyszeć na mojej płycie. Zrozumiałem już wcześniej, że szufladkowanie się w muzyce nie wychodzi na dobre i nie ma sensu...
– Zauważyłem, że traktujesz swą twórczość jako narzędzie do uzewnętrzniania swoich emocji i uczuć. Czy muzyka jest dla Ciebie rodzajem autoterapii?
– Jest i będzie. Zacząłem tworzyć, bo miałem taką wewnętrzną potrzebę uspokojenia się i wyrzucenia z siebie tego, co mi ciążyło. Faktycznie sprawiło mi to jakąś taką egzystencjalną ulgę, dlatego też kontynuuję to, co zacząłem. Dla mnie muzyka nie jest zwykłym wejściem do studia i puszczeniem tego w obieg. Jest to bezustanna wędrówka w poszukiwaniu czegoś, co łagodzi „skutki uboczne życia”– jak można to tak nazwać.
– W jaki sposób Twoje wykształcenie muzyczne wpływa na robienie muzyki?
– Każdy, kto robi muzykę bez znajomości muzyki klasycznej jest pozbawiony bardzo ważnego elementu. Nie będę ukrywał, że szkoła muzyczna uczy wrażliwości do muzyki. Dla wielu, a szczególnie dla hiphopowców – podkład ogranicza się do „bitu”. Oczywiście są pasjonaci, którzy się uczą sami i zostają wspaniałymi muzykami, lecz jest to garstka ludzi. Bawienie się w takich programach do robienia muzyki jak Fruity Loops nie jest tworzeniem. Dlatego nazywanie się producentem muzycznym nabrało banalnego znaczenia w obecnych czasach.
– Jak sądzisz, czy uprawianie sportu także wpływa na Twoje podejście do muzyki?
– Sport uczy wytrwałości i cierpliwości. W muzyce te cechy są ważne, dlatego w pewnym stopniu sport pomaga.
– Kiedy postanowiłeś tworzyć muzykę?
– Tworzyłem, od kiedy pamiętam. Nawet w szkole podstawowej występowałem już na akademiach. Grałem swoje utwory. W sumie szkoda, że nigdy nie przyszło mi do głowy, by to nagrywać. Byłaby to fajna pamiątka!
– Jak uważasz, jaka jest Twoja publika?
– Różna. Są 13-latkowie, którzy usłyszeli „Wybacz” i ograniczają swoją wiedzę na mój temat do tego jedynego utworu i ewentualnego zakupu Bravo w kiosku. Są tacy, którzy znają całą moją twórczość i rozumieją w większości moje teksty. Są też tacy, którzy mają po 50 lat i dziękują mi za to, że tworzę.
– Nigdy nie myślałeś o nagraniu płyty typowo amerykańskiej i by tamże się promować?
– Myślałem i może kiedyś się pokuszę, ale na razie nie ma takich planów.
– Właśnie ukończyłeś studia w Stanach. Czy wiążesz swą przyszłość z ojczystym krajem?
– Wracam do Stanów na jakiś czas. Tam moja narzeczona kończy szkołę podyplomową i wtedy wracamy do Europy, ale raczej nie do Polski.
Rozmawiał: Łukasz Żyła