„Lica” lubi czorne kluski i żur
O modrej kapuście i wspólnych koncertach z Arką Noego z Robertem Friedrichem rozmawia Krzysztof Wodecki.
– Rozmawiamy akurat po akustycznym koncercie 2TM2,3 w Rydułtowach. Jak oceniasz ten występ?– Super przyjęcie, super publiczność i niesamowita gościnność. Organizatorzy zadbali o wszystko. Dobra promocja sprawiła, że wszystkie miejsca były w kościele zajęte. Po raz kolejny okazało się, że mniejsze miejscowości potrafią to profesjonalnie przygotować. Mam nadzieję, że jeszcze w Rydułtowach zagramy.
– Dwa lata temu graliście akustyczny koncert w parafii Św. Józefa Robotnika w Rybniku. Jakie wspomnienia nasuwają ci się w związku z tamtym koncertem?
– Wtedy graliśmy w trochę mniejszym składzie. Bez kwartetu smyczkowego i śpiewaliśmy tylko pieśni i psalmy z naszych płyt. Teraz Budzy, Maleo i Angelika dodali jeszcze trochę własnych piosenek. Oba koncerty potwierdziły, że na Śląsku gra się dobrze, bo ludzie potrafią słuchać.
– Słyszałem, że kolejny raz planujecie wspólną trasę Arki Noego i 2TM2,3. Czy są szanse, że usłyszymy was w Rybniku lub w najbliższych okolicach Rybnika?
– W tym roku niektóre koncerty Arki Noego i 2TM2,3 będą razem. Arka zaśpiewa dla rodzin z dziećmi, a wieczorem ostry koncert 2TM2,3 dla młodzieży. Chcielibyśmy też zawitać z tymi koncertami na wasze tereny i staramy się o to z organizatorami.
– Poza graniem koncertów, czy coś jeszcze łączy cię lub wcześniej łączyło z Górnym Śląskiem?
– Moja rodzina pochodzi z Mysłowic, więc te tereny zawsze będą mi się kojarzyły z wakacjami, miłością moich dziadków, no i oczywiście z żurem, „czornymi kluskami”, z modrą kapustą i roladą. Nigdzie na świecie tego nie mają. Kiedy słyszę gwarę śląską, od razu wracają wspomnienia z dzieciństwa. Dobrze jest wracać do swoich korzeni.