Rodzina jest na pierwszym miejscu
– Co u Ciebie słychać, Łukasz?
– Po dziesięciu latach żużla mam przestój w zawodach. Wróciłem z Krosna, gdyż klub nie uzyskał licencji. Obecnie jestem zawodnikiem RKM–u, do końca roku mam ważny kontrakt, ale czekam na propozycje z innych klubów. W grę wchodzi właściwie tylko wypożyczenie do innego klubu. Mam nadzieję, że niebawem znów pojawię się na torze. Wszystko zależy od tego, w jakiej będę formie.
– Opowiedz, jak zacząłeś trenować?
– Zawsze lubiłem jeździć na motocyklu. To była moja pasja od dzieciństwa. Miałem może piętnaście lat, kiedy trafiłem do RKM–u. Był to rok 1995. Moim pierwszym trenerem był Antoni Skupień, a wzorem żużlowca – Tomasz Gollob. Potem zrobiłem licencję i zacząłem trenować w pierwszej drużynie pod okiem Jana Grabowskiego.
– Co uważasz za swój największy sukces?
– To, że 25 grudnia urodził mi się syn! (śmiech) Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Mam wspaniałą żonę, Beatę, która też jest kibicem żużla. Moja rodzina jest teraz dla mnie na pierwszym miejscu, ale mam nadzieję też, że w nowym sezonie będę jeździł. Nie zakończyłem swojej kariery, chociaż niektórzy może tak myślą. Po Krośnie mam małą przerwę, ale chcę dalej startować. Gdzie? To się jeszcze okaże. Jestem otwarty na propozycje. Mam jedną już konkretną, ale na razie za wzceśnie na ujawnianie szczegółów.
– Mimo że może teraz nie wspominasz najlepiej Krosna, to jednak właśnie tam dwa lata temu udało ci się ustanowić rekord toru i to dzięki twojemu udziałowi i zdobytym punktom klub awansował do pierwszej ligi.
– Rok 2004, kiedy walczyliśmy w Krośnie o awans, wspominam najlepiej w swojej karierze. Tyle zdobytych punktów, wygranych meczów. To był dla mnie naprawdę bardzo dobry okres.
Rozmawiała Iza Salamon