Poszukajmy razem
Wówczas Kardynał odpowiedział: „Wielu ludzi odnosi wrażenie, że Kościół to bardzo stary system, który uległ sklerozie, który coraz bardziej się petryfikuje i niejako zasklepia się w pancerzu tłumiąc jego życie wewnętrzne. Natomiast niewielu ludziom udaje się dostrzec, że w Kościele czeka na nich coś świeżego, a także coś śmiałego, wzniosłego, coś, co pozwala się im wyłamać spod władzy zwietrzałych nawyków życiowych. Rozpoznają to właśnie ci, którzy wytrzymali całe doświadczenie nowoczesnego świata.”
Sądzę, że dochodzimy powoli do etapu, kiedy to coraz więcej młodych ludzi doznawszy rozczarowania nowoczesnym światem, wolnością bez granic, bez zobowiązań i wymagań, zaczyna intuicyjnie podążać w stronę Ewangelii. I właśnie w tym decydującym momencie potrzebują wiarygodnych świadków. Na miarę ludzkich możliwości, które nie są wolne od pomyłek i upadków.
W kontakcie z młodymi ludźmi bardzo często przychodzi mi na myśl scena z Ewangelii św. Jana /1, 35–41/, kiedy to Jan Chrzciciel wskazal swoim uczniom Jezusa. Ci zaś na podstawie tego świadectwa postanowili pójść za Nim. Jezus widząc ich zapytał: „Czego szukacie?” Odpowiedzieli: „Nauczycielu – gdzie mieszkasz?” – „Chodźcie, a zobaczycie”.
Ewangelista stwierdza następnie „Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego”.
Dziś młodzi ludzie potrzebują domu, potrzebują dialogu, potrzebują przyjęcia ze strony tych, którzy są za nich odpowiedzialni. Przyjęcie kogoś do swego mieszkania to pewnego rodzaju metafora otwartości serca, umysłu i dobrej woli. Zostają pod warunkiem, że są przyjęci. Uczniowie Jana pozostali przy Jezusie, gdyż, być może nawet bez słów, odczuli, że z Jezusem jest im po prostu dobrze.
Kościół, a w Nim duszpasterze muszą stwarzać ludziom właśnie taką szansę. Pewnego rodzaju światłem w szukaniu nowych dróg do ludzi mogą być słowa studenta, który po przeżyciu wyjazdowych rekolekcji adwentowych napisał: „Ksiądz był nie tylko przewodnikiem duchowym tych rekolekcji, ale również aktywnym ich uczestnikiem. Dystans, jaki mógłby wynikać z faktu, że ksiądz był naszym opiekunem, jak również z faktu pewnej różnicy wieku, nie był odczuwalny ani krępujący. Ksiądz mówił, ale również rozmawiał”. Ktoś inny dodał: „To było wartościowe wydarzenie, które jeszcze nieraz chciałbym przeżyć.” Czyż po raz kolejny nie spełniły się słowa: „tego dnia pozostali u Niego”?
Zanim się komuś pomoże coś odnaleźć, trzeba się wsłuchać czego szuka. I nie chodzi o to by wskazywać palcem, ale by szukać razem.
Ks. dr Rafal Śpiewak - duszpasterz akademicki