Rybnik miał bombowy dzień
Wszystko zaczęło się około godziny dziewiątej. Pracownicy Sądu Rejonowego odebrali telefon z informacją, że w pobliżu sądu znajduje się ładunek wybuchowy.
– Po raz kolejny zdarzył nam się alarm w tym miejscu. Podobnie jak ostatnim razem musieliśmy wyprowadzić wszystkich z budynku. Środa jest dniem targowym, więc dodatkowo musieliśmy ewakuować także część targowiska – mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik rybnickiej policji.
Od pewnego czasu w rybnickiej komendzie istnieje specjalna grupa przeszkolona w zakresie ładunków wybuchowych. Sprawdza ona miejsca, gdzie rzekomo ma być bomba i w razie jej znalezienia wzywa profesjonalnych saperów.
– To duże ułatwienie, gdyż przy każdym alarmie nie musimy wzywać patrolu saperskiego z odległych miast. A alarmy na szczęście w większości okazują się fałszywe – dodaje Aleksandra Nowara. Przeszukiwanie sądu i okolic trwało do godziny 13.30. Policjanci nie znaleźli żadnego ładunku, jedynie kilka pociętych kabelków na jednej z ławek przed salą rozpraw. Bardzo możliwe, że właśnie to znalezisko wywołało alarm, bardziej prawdopodobne jest jednak, że alarmy to sposób na przeciągnięcie rozprawy.
Ledwo kierowcy odetchnęli z ulgą, bo w centrum przywrócono ruch, miastem wstrząsnęła kolejna informacja o następnej bombie. Tym razem nieopodal bazyliki.
– Tym razem nikt nie zadzwonił. Podejrzany ładunek odkrył jeden z mieszkańców, i to on, przedstawiając się, zawiadomił policję. W tym wypadku musieliśmy już wezwać patrol saperski. Na miejscu odkryliśmy profesjonalnie wykonaną atrapę, z imitacją ładunku i anteną – wyjaśnia nadkomisarz.
Cały teren ogrodzono i znów zorganizowano objazdy. Przybyli saperzy prześwietlili ładunek i przyznali, że to atrapa. Normalny ruch przywrócono dopiero po godzinie osiemnastej. Policja poszukuje sprawców obu „dowcipów”, które wywołały tyle strat i zamieszania.
Adrian Czarnota