Gazownicy odpowiedzą za wybuch
W toku śledztwa wyszło na jaw tyle nieprawidłowości, że kolejne akty oskarżenia z pewnością się pojawią. Jako pierwsi przed sądem staną dwaj pracownicy pogotowia gazowego, których zgubiła rutyna. Grozi im dwanaście lat więzienia.
Do Sądu Okręgowego w Gliwicach wpłynęły pierwsze akty oskarżenia w sprawie marcowego wybuchu gazu w pawilonie przy ulicy 3 Maja. Prokuratura uzyskała dwie opinie biegłych z zakresu budownictwa i instalacji gazowych, z których jasno wynika, że pracownicy Górnośląskiej Spółki Gazownictwa nie dochowali procedur, jakie należy stosować w tego typu przypadkach. Gazownicy będą odpowiadać za bezpośrednie sprowadzenie zdarzenia, w postaci wybuchu przestrzennego gazu ziemnego, które zagrażało życiu i zdrowiu wielu osób.
Mieli ratować
– Pracownicy pogotowia gazowego zostali oskarżeni o bezpośrednie sprowadzenie zdarzenia, gdyż są specjalistami w swojej branży. Tego typu ekipy wzywa się by zapobiegały wybuchom, a nie do nich doprowadzały. Fachowcy doskonale wiedzieli, czym może się skończyć nieprzestrzeganie procedur. Obaj pracują już w zawodzie ponad dziesięć lat, więc są doświadczonymi pracownikami – wyjaśnia Marcin Felsztyński, prokurator prowadzący sprawę.
Zgubiła ich świetlówka
Biegli twierdzą, że mężczyźni złamali obowiązujące przepisy. W przypadku sytuacji, zastanej pechowego dnia w pawilonie handlowym, powinni oni odciąć dopływ gazu do budynku, a następnie odczekać odpowiednio długo, by nagromadzony gaz się ulotnił. Według prokuratury, pracownicy GSG zasugerowali się między innymi migającą świetlówką, która miała świadczyć, że w pomieszczeniu nie ma gazu. Wybuch nastąpił w momencie otwarcia drzwi do pawilonu. Zassane powietrze, w połączeniu z gazem stworzyło mieszaninę wybuchową, a ta dotarła do płomienia w piecyku gazowym na piętrze budynku. Eksplozja zraniła osiem osób, zniszczyła wiele sklepów w okolicy oraz zdemolowała samochody zaparkowane na ulicy. Jeden z poszkodowanych doznał trwałego kalectwa natomiast straty materialne wynoszą ponad milion złotych.
Uchybienie goni uchybienie
– To dopiero pierwsze oskarżenia w tej sprawie i już wiemy, że będą następne. W tej chwili ustalamy, kto jest odpowiedzialny za sprowadzenie niebezpieczeństwa na życie ludzi. Według biegłych zawór, z którego ulatniał się gaz, nie rozszczelnił się samoczynnie. Nie było w tym przypadku żadnych wad materiałowych. Przyczyną musiały być drgania lub przeciążenia mechaniczne – wyjaśnia prokurator.
W trakcie śledztwa okazało się ponadto, że wbrew przepisom, pod pawilonami biegnie gazociąg. Sam zawór gazowy, z którego ulatniał się gaz także nie powinien się znaleźć w tym miejscu. Trwają ustalenia, dlaczego nie usunięto go przy likwidacji kotłowni, która kiedyś znajdowała się w tym miejscu. To nie koniec uchybień, na jakie natrafiła prokuratura. Przez ulicę 3 Maja biegną dwa gazociągi, z czego o jednym nie wiedzą nawet pracownicy pogotowia gazowego, dodatkowo biegnie on w kanale ciepłowniczym, co jest niedopuszczalne.
Wiedzą swoje
Handlowcy z pawilonów mają swoją teorię na temat przyczyn wybuchu. Od drgań z budowy pękają im ściany, a sam budynek odchylony jest od pionu o kilkanaście stopni. Zamówili własną opinię biegłego, która potwierdza, że przez działalność na budowie pawilon cały czas „siada”.
– Od czasu wybuchu wprawialiśmy już czterokrotnie drzwi, bo pojawiają się wokół nich pęknięcia Widać, że budynek cały czas jest w ruchu i pracuje. Co chwilę pojawiają się szczeliny w ścianach i pęknięcia na płytkach podłogowych – mówi Halina Adamkiewicz, właścicielka sklepu w pawilonie.
Czas pokaże
Prokuratura jest bardzo ostrożna w hipotezach czy budowa Focus Parku rzeczywiście miała wpływ na rozszczelnienie zaworu, jednak nie wyklucza takiej opcji. Jedno jest pewne: w toku śledztwa wyszło na jaw tyle nieprawidłowości, że kolejne akty oskarżenia z pewnością się pojawią. Jako pierwsi za wybuch odpowiedzą pracownicy pogotowia gazowego, których zgubiła rutyna.
Adrian Czarnota