Wspomnienie o Antku
Popularny „Antek” pozostał w pamięci nie tylko tych, którzy go oklaskiwali i podziwiali na torach żużlowych niemal całego świata.
Jego pasją był sport żużlowy. Odkąd pamięta, marzył o karierze żużlowca. W tamtych latach wielu młodych chłopców urodzonych w Rybniku tęskniło o ściganiu się na żużlówkach, ale nie każdy miał na tyle determinacji, odwagi i siły charakteru, co Antoni. Wiosną 1959 roku uczestniczył w zajęciach szkółki żużlowej rybnickiego Górnika. Pierwsze próby wypadły pomyślnie, czuł maszynę, chociaż za bardzo popisywał się brawurą. Miał znakomitego nauczyciela Józefa Wieczorka, który widząc, że ma do czynienia z wielkim talentem, uczył go nie tylko techniki jazdy, ale i zarazem niezbędnej rozwagi na torze. W 1961 roku zadebiutował w ligowym meczu z Unią Leszno. W dwóch biegach zdobył dwa punkty, a w trzecim po kolizji leżał na torze. Został odwieziony do szpitala ze złamaną ręką i nogą. Miesiąc po swoim pechowym debiucie powrócił na tor. Kolejny mecz i znowu noga w gipsie, tym razem druga.
Mówiono o nim: stylista
Tak rozpoczęła się wielka kariera usłana zarówno wielkimi sukcesami, jak i serią pechowych, nierzadko tragicznych zdarzeń na torze. Był typem zawodnika, który po kolejnych niepowodzeniach, po długich okresach rekonwalescencji powracał na tor po prostu jeszcze lepszy. Kiedy jeździł na żużlu mówiono o nim: stylista, nie tylko z racji charakterystycznej sylwetki, ale przede wszystkim dlatego, że osiągnął nienaganną technikę jazdy. Jako żużlowiec nigdy nie zapominał, że w czasie rywalizacji na torze najważniejszą rzeczą jest bezpieczeństwo zawodników i kiedy trzeba było przymykał manetkę gazu. Był wzorem dla młodszych kolegów z zespołu. Jak mało kto, mając za partnera żużlowego gołowąsa, potrafił rozprowadzać go na torze, ucząc trudnej sztuki jazdy zespołowej.
Pozostał wierny Rybnikowi
W swojej bogatej karierze osiągnął wiele spektakularnych sukcesów. Paradoksalne jest, że więcej sukcesów uzyskał na międzynarodowej arenie niż na krajowym podwórku. To właśnie Antoni Woryna jako pierwszy Polak w 1966 roku w szwedzkim Goeteborgu wywalczył brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw świata. Sukces ten powtórzył we Wrocławiu w 1970 roku. Pięciokrotnie reprezentował barwy Polski w Drużynowych Mistrzostwach Świata i zawsze wracał z medalami (1965 Kempten i 1966 Wrocław - złoto). Nie miał szczęścia do Indywidualnych Mistrzostw Polski. Uczestniczył w siedmiu finałach i tylko raz zdobył szarfę mistrzowską (Rybnik 1966). W latach największej świetności dwukrotnie zdobył prestiżowy Złoty Kask (1967 i 1971). Był obok Andrzeja Wyglendy, Joachima Maja i Stanisława Tkocza niekwestionowanym liderem rybnickiej drużyny, z którą zdobył dziewięć tytułów mistrzowskich. Nigdy nie zmienił barw klubowych pozostając wierny rybnickiej drużynie aż do końca kariery (poza startami w angielskim Poole w latach 1973-74)). W 1966 roku prestiżowa gazeta Speedway News w ankiecie na najlepszych żużlowców świata sklasyfikowała go na drugiej pozycji.
Dom otwarty dla wszystkich
Po zakończeniu zawodniczej kariery pozostał wierny swojej pasji. Pracował jako trener (Rybnik, Opole, Tarnów, Świętochłowice), przez wiele lat był członkiem Głównej Komisji Sportu Żużlowego PZM-u. Opiekował się reprezentacją juniorów oraz pełnił funkcję kierownika narodowej reprezentacji. Często zaglądał na rybnicki stadion emocjonując się meczami swojej drużyny. Jego dom był zawsze otwarty dla wszystkich, którzy chcieli z nim porozmawiać nie tylko o żużlu. Ale rozmowy te i tak kończyły się na żużlu. Wówczas to Antek wyciągał z szuflady pamiątkowe zdjęcia, pokazywał stojące na półkach trofea i mógł długo i z zaparciem o nich opowiadać. Był autorytetem dla kogoś, kto miał przyjemność zamienić z nim chociaż parę słów.
Józef Kancelista