Ludzie, omijajcie koparki!
Buty przechodniów utykają w wyrwach, w piasku i żwirze. Ludzie osłaniają nogi teczkami.
Boże, co tu się dzieje? Czy to jest bezpieczne dla ludzi? – zastanawiała się starsza pani, która zadzwoniła do nas w tej sprawie. Faktycznie, przedświąteczny tłok, a jakby tego było mało, na placu Wolności panuje chaos i zamieszanie. Trwa tutaj wielki wyścig z czasem. Powód? Budowlańcy chcą jak najszybciej uczynić plac przejezdnym dla samochodów.
Wymachują łyżką nad głowami
Remont na placu przeciąga się, gdyż najpierw natrafiono na problemy z instalacją gazową. Nikt nie przewidział, że instalacje sprzed kilkudziesięciu lat są położone nawet na głębokości trzydziestu centymetrów pod ziemią. W efekcie pod placem trzeba było wymienić całą podziemną infrastrukturę. Teraz ekipy remontowe muszą nadrobić stracony czas. Niestety, w pośpiechu ktoś zapomniał o przechodniach. – Rozumiem, że są korki i trzeba udrożnić plac, ale nie można robić tego kosztem ludzi. Boję się iść po chodniku, gdy dziesięć centymetrów od mojej nogi ktoś tnie kostkę brukową. Teren takich prac powinien być chyba odpowiednio zabezpieczony, a tu koparka wymachuje mi nad głową łyżką – mówi Szymon Chruszcz, który codziennie przyjeżdza do Rybnika z Żor.Swojego niezadowolenia nie kryją również przedsiębiorcy ze sklepów na placu Wolności. – Tyle czasu się nie śpieszyli z remontem, a teraz taka gonitwa. Nasze obroty drastycznie spadły i chcemy jak najszybciej otwartego placu, ale takich prac nie prowadzi się w ten sposób. Klienci wpadają zdyszani do sklepu, bo muszą uciekać przed sprzętem budowlanym – skarżą się handlowcy.
Nam pracować kazano
Kierowcy cieżarówek nie patrzą na nic, kilka dni temu jeden z nich o mało mi nie wjechał w szybę wystawową – denerwuje się Agata Kloc ze sklepu odzieżowego przy placu Wolności. Kierownictwo budowy nie chciało z nami rozmawiać na ten temat. O wiele bardziej rozmowni byli robotnicy, pracujący przy modernizacji placu: – Pracujemy bo nam kazano i tyle. – Remont tak ruchliwego miejsca powinien być jednak inaczej zorganizowany. Taki plac trzeba całkiem zamknąć dla pieszych, by było bezpiecznie. To budowa, a nie deptak, tutaj nie można dać nikomu gwarancji, że nic się nie stanie. Przełożeni twierdzą jednak że wszystko jest w porządku – mówi Dawid Krawczyk, kierowca ciężarówki. Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy Urzędu Miasta, jest jednak dobrej myśli. – Wszystko wskazuje na to, że uda nam się ukończyć część remontu przed świętami. Wtedy plac będzie przejezdny. Wiele zależy od pogody, jeśli temeperatura będzie za niska, nie będziemy mogli położyć, końcowej, ścieralnej wartswy asfaltu – wyjaśnia.
Adrian Czarnota