Nieograniczone szczęście
– Nie chodzimy od drzwi do drzwi i nie agitujemy. Nikogo nie namawiamy, żeby został buddystą. Buddyzm jest trudny, nastawiony na kompletną wolność, a wielu ludzi się tego boi. Wolą, żeby ktoś nimi kierował, potrzebują tego – mówią rybniccy buddyści. Nie jest ich zbyt wielu, regularnie spotyka się około 15 osób. Ale to wystarczy, by stworzyć formalną grupę. Działają w Rybniku już o wiele dłużej, ale dopiero od trzech lat mają swoją siedzibę w centrum miasta, za którą płacą składkowy czynsz co miesiąc i gdzie spotykają się w każdy poniedziałek, środę i piątek wieczorem, by wspólnie medytować. To właśnie ośrodek medytacyjny Buddyzmu Diamentowej Drogi, gdzie każdy może przyjść i będzie mile widziany. Choć nie każdemu taka droga odpowiada. Zdarza się, że ktoś zajrzy, pobędzie trochę, ale dochodzi do wniosku, że to nie dla niego i odchodzi. Po prostu. Nic na siłę.
– Jestem buddystką od 10 lat, z większością osób poznałam się w ośrodku w Kucharach, gdzie odbywają się regularne spotkania osób z całej Polski. Nie afiszuję się z tym jakoś szczególnie. Ale zawsze, gdy ktoś chce ze mną porozmawiać, podejmuję temat – mówi Zuzanna Brachmańska. Większość z nich to bardzo młodzi ludzie. Przyznają, że na początku bywa trochę problemów z rodzicami, którzy uważają, że syn czy córka chodzą do sekty i sprzeciwiają się temu. Ale z czasem się przyzwyczajają.
– Bo buddyzm to nie jest alternatywa dla Kościoła, nie można tego w ten sposób postrzegać. Poza tym nie robimy nic złego. Buddyzm ma 2,5 tysiąca lat i to nie my go wymyśliliśmy – mówią młodzi ludzie. Starają się regularnie uczestniczyć w medytacjach, bo, jak tłumaczą, siłownia to trening ciała, a medytacja – trening umysłu. Maciek Marciniak, który ma już spory staż jako buddysta mówi, że jego do buddyzmu najbardziej przekonuje to, że jego nauki są logiczne i mają zastosowanie w życiu.
– My tego tak nie dostrzegamy na co dzień, ale często słyszymy od znajomych, że się zmieniliśmy, i to na dobre. Pewnie coś w tym jest – uważa Zuzanna. Bo nie można medytować z nastawieniem egoistycznym, tylko na swoje dobro. Jeżeli ktoś tak postępuje, nie osiągnie oświecenia. – W buddyzmie chodzi o to, żeby unikać cierpienia i osiągnąć szczęście. A przez szczęście rozumiemy nieograniczoną wolność i radość. Choć to brzmi bardzo prosto, wymaga długiej pracy nad sobą – dodaje Maciek.
(mos)