To nie pan Józek ze Złotopolskich!
Doręczyciele pracują po dwanaście godzin dziennie, dźwigają po kilkadziesiąt kilogramów listów, przesyłek, ulotek, druków. Zarabiają średnio po 800 zł. Mają dość.
Do pracy nie przystąpiło trzydziestu rybnickich listonoszy. Przyłączyli się do akcji protestacyjnej, popierając w ten sposób swoich kolegów z innych miast Polski. – Jesteśmy zdesperowani i mamy już dość. Pracujemy za marne pieniądze po 10–12 godzin dziennie – powiedzieli nam rybniccy listonosze.
We wtorek, w minionym tygodniu pozostali w budynku głównym poczty. Przygotowali listę postulatów. – Domagamy się podwyższenia płac pracowników eksploatacji pocztowej o 500 zł, zniesienia zadaniowego czasu pracy, wznowienia rozmów nad pakietem świadczeń socjalnych dla pracowników poczty, niewyciągania konsekwencji służbowych wobec listonoszy, którzy przyłączyli się do ogólnopolskiej akcji protestacyjnej oraz zwiększenia normatywów czasu pracy przy całej eksploatacji już w tegorocznym obciążeniu – wymienia żądania pocztowców Jerzy Kuczek–Feć, przedstawiciel komitetu protestacyjnego.
30 kilogramów... i na rower
Listonosze mają już dość dźwigania stosów ulotek reklamowych oraz sporej wielkości przesyłek z internetowych serwisów aukcyjnych, przesyłanych często w formie listów. – Do tego dochodzą setki druków z telefonii komórkowej i jednorazowo zabieramy na rower po trzydzieści kilogramów. Ale to nie wszystko, co mamy do dostarczenia w ciągu jednego dnia, ponieważ samochód dowozi nam do punktów kontaktowych kolejne duże wory pocztowe – opowiadali nam o swojej pracy rybniccy doręczyciele. Jak wygląda ich dzień pracy? – Zaczynamy o szóstej rano. Przygotowanie do wyjścia trwa około czterech godzin, potem wyruszamy w teren. Nie mamy czasu na przerwy. Przyjeżdżamy około godziny 16.00, a bywa, że nawet o 18.00. Ale to jeszcze nie koniec naszej pracy, ponieważ później co najmniej dwie godziny trwa rozliczanie – relacjonują strajkujący. Za to wszystko otrzymują średnio po 800 zł miesięczne. – To są kpiny. Nasza dyrekcja w Warszawie chyba ogląda pana Józka ze Złotopolskich i myśli, że w rzeczywistości też wszystko jest wspaniale – nie wytrzymuje nerwowo Grzegorz Świerczyński.
Piotr Pietrasrzecznik prasowy Centrum Sieci Pocztowej Oddział Regionalny w Katowicach
W akcji protestacyjnej uczestniczyło około 1/3 listonoszy z województwa opolskiego, 1/4 z byłego województwa bielskiego oraz z kilku urzędów na Śląsku. Po negocjacjach, które prowadził m.in. Wiesław Włodek, zastępca dyrektora Centrum Sieci Regionalnej, listonosze zdecydowali się wrócić do pracy i poczekać na porozumienie ogólnopolskie w tej sprawie. Przekonaliśmy ich, że dalsza akcja może zaszkodzić poczcie, a im nie ułatwi pracy. Na razie więc czekają.
Jest nam ciężko
Szymon Demel z Rybnika ma 24 lata. Jest w gronie rybnickich listonoszy jednym z najmłodszych pracowników. Jak mówi, potrzebował pieniędzy na opłacenie studiów. Zatrudnił się najpierw jako drukonosz, roznosił reklamy. Ponad miesiąc temu został listonoszem. – Wcześniej ta praca wydawała mi się łatwiejsza. Dzisiaj pracuję od 6.00 rana do 18.00 wieczorem i widzę, że jest naprawdę ciężko – wyznaje młody listonosz.
Iza Salamon