Na luzie
Ile potrzeba czasu, żeby w piątek, w godzinach szczytu, dojechać z Reala do Tesco? Odpowiedź powinna brzmieć: potrzeba nieziemskiej cierpliwości kierowcy.Plaga, która kiedyś gnębiła tylko wielkie miasta i zachodnie autobany, teraz spadła także na Rybnik. Korki! To wystarczy, żeby kierowca z natury spokojny i dobry człowiek wpadł w szał i miotał najcięższymi obelgami, niczym czeski kelner z powieści Bohumila Hrabala.
A wydawałoby się, że Rybnik, który szczyci się największą liczbą rond w Polsce nigdy nie pozna gorzkiego smaku zakorkowanych ulic. Niestey, nawet ronda, które miały być błogosławieństwem dla ruchu samochodowego, w tej sytuacji niewiele pomagają.
Władze miasta czy też zarządcy dróg powinny pomyśleć o tym, jak ułatwić życie kierowcom. Może wydadzą poradnikowe broszury pt. „Sztuka relaksu dla zakorkowanego kierowcy”? Może zrefundują leki uspokajające? A może wyślą hostessy z gorącymi napojami? Każdy pomysł wydaje się dobry w sytuacji, kiedy nikt nie ma żadnego innego.
Iza Salamon