Kwarantanna jak domowe więzienie
Bezskuteczny kontakt z sanepidem i domowa izolacja przez wiele tygodni – w rodzinach górniczych często powtarza się ten sam scenariusz.
REGION Dramat rodzin górniczych uwięzionych na kwarantannie trwa. Uzyskanie informacji o wynikach testów wydaje się prawie niemożliwe, a na pobranie próbek od rodzin zakażonych górników czeka się tygodniami. Sanepid natomiast decyzje o kwarantannie wysyła… listami, które leżą na poczcie.
Do naszej redakcji napływa sporo wiadomości od rodzin, które można nazwać uwięzionymi na kwarantannie. To najczęściej rodziny górników, którzy czekają na kolejne wyniki testów na koronawirusa, ale od domowników nie zostały pobrane jeszcze wymazy lub pobrane zostały późno, a to skutkuje przedłużaniem okresu kwarantanny. Do tej grupy należy rodzina państwa Spandelów ze Skrzyszowa. Pan Radosław jest pracownikiem kopalni Zofiówka i 18 maja miał pobrany wymaz do testu. Wtedy został poinformowany, że musi pozostać w domu i czekać na wynik. Dzięki systemowi dostępu do wyników w internecie, dowiedział się, że ma koronawirusa 20 maja. Od tego dnia wszyscy domownicy (6 osób, w tym dwoje starszych mieszkańców i dwoje dzieci) przebywa w izolacji, a od 25 maja oficjalnie na kwarantannie, która skończyła się de facto 7 czerwca, ale od 8 czerwca kwarantannę znów przedłużono, bo rodzina czekała jeszcze na ostatni wymaz dla pana Radosława oraz pobranie próbek po raz pierwszy od domowników. Warto dodać, że gdyby nie odpowiedzialność wszystkich domowników i determinacja w uzyskaniu kontaktu z sanepidem, rodzina mogłaby bez problemu wyjść z domu, bo przecież kwarantanna się zakończyła. Trzeciego wymazu pana Radosława oraz wymazów dla domowników jeszcze nie było. Wynik drugiego testu pan Radosław sprawdził na portalu pacjent.gov.pl korzystając z profilu zaufanego. Gdyby czekał na informację z sanepidu, nie wiedziałby do dziś jaki był wynik. Był natomiast negatywny, czyli koronawirusa już nie wykryto.
Po pomoc do Warszawy
Do mieszkańców Skrzyszowa podjechaliśmy w piątek 12 czerwca, kiedy jeszcze domownicy nie mieli pobranych wymazów, a pan Radosław poznał już wynik drugiego testu, ale czekał na trzeci wymaz. W 30-stopniowym upale powitała nas szczelnie zamknięta brama (aby nikt postronny nie wszedł na posesję) oraz 6 osób w maseczkach. Z zachowaniem bezpiecznej odległości udało się nam porozmawiać przez płot. – Do dzisiaj, 12 czerwca, dzwoniliśmy do sanepidu ponad 9000 razy, aby wyjaśnić naszą sytuację. Udało się nam w końcu dodzwonić do Warszawy na numer specjalnej linii w sprawie koronawirusa. Tam zapewniono nas, że jak najszybciej zajmą się naszym przypadkiem. Wkrótce minie nam miesiąc na kwarantannie – mówi Wioleta Spandel. Nie wiemy, czy w wyniku naszej interwencji w WSSE w Katowicach czy w wyniku interwencji pracownika sanepidu w Warszawie po telefonie pani Wiolety, w sobotę 13 czerwca do rodziny podjechał wymazobus, aby pobrać próbki od domowników. Państwo Spandelowie teraz czekają na wynik testów całej rodziny. – Nie mamy żadnych objawów, ja w końcu chciałbym wrócić do pracy, a najbardziej szkoda maluchów. Nie mogą wyjść nawet na spacer, dobrze, że przynajmniej mogą przebywać w ogrodzie – dodaje Radosław Spandel.
Listy, które leżą na poczcie
W tej sprawie wiele kontrowersji budzi jeszcze jeden problem – listu z sanepidu. Kiedy u rodziny ze Skrzyszowa 7 czerwca skończyła się kwarantanna, dzień później do domu podjechał listonosz, bo w systemie pocztowym posesja przestała widnieć na liście objętych kwarantanną. Listonosz przyniósł list… z sanepidu z informacją o nałożonej kwarantannie od 25 maja do 7 czerwca. – Kiedy nie ma kontaktu z sanepidem, oni wysyłają listy. Jak mają dotrzeć, jeśli listonosze nie jeżdżą na posesje z kwarantanną? To zupełny bezsens – komentuje pan Radek. W tej sprawie zgodnie z ustaleniami z rzecznik prasową śląskiego sanepidu, pytania wysłaliśmy mejlowo do WSSE. Zapytaliśmy, kiedy wreszcie rodzina pozna wyniki swoich testów, a także po co powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne wysyłają listownie decyzje o kwarantannie, skoro listy nie dochodzą? Pytamy także o inne podobne przypadki rodzin z naszego regionu, które zwróciły się do naszej redakcji.
Na razie bez wyjaśnień
Niestety do momentu składu tego wydania gazety nie udało się uzyskać odpowiedzi na nasze pytania. Do tej sprawy jeszcze wrócimy na naszych łamach. Warto jednak podkreślić, że rodzina ze Skrzyszowa skontaktowała się ostatecznie jedynie z infolinią dla obywateli w sprawie kwarantanny pod numerem (22) 250 01 15. Taki numer widnieje też jako pierwszy na stronie internetowej PSSE w Wodzisławiu Śląskim, wraz z adnotacją, że w sprawie wyników badań przesiewowych pracownicy kopalń powinni kontaktować się ze swoimi zakładami. – Są ludzie, którzy dzwonią bez przerwy. Dzwoni mąż, żona, syn, córka. Jeżeli są w kwarantannie, to musiał zaistnieć kontakt. Wiele osób jest niecierpliwych i chciałoby uzyskać informacje po dwóch, trzech dniach, a linie są przeciążone – wyjaśniała w minionym tygodniu Beata Kempa z WSSE, tłumacząc, że każdy przypadek problemów z kwarantanną należy potraktować indywidualnie, a nie można generalizować.
Zakażeń ciągle przybywa
Zgodnie z danymi z poniedziałku 15 czerwca, w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej potwierdzono 3341 przypadków zarażenia koronawirusem. W Pniówku jest to 1589 osób, 1177 osób w Ruchu Zofiówka, 260 w kopalni Jastrzębie-Bzie, 31 osób w kopalni Budryk, 280 w Ruchu Borynia oraz 4 w Ruchu Szczygłowice. Na kwarantannie przebywają obecnie 182 osoby. Najwięcej potwierdzonych zakażeń przybyło w ostatnich dniach w ruchu Borynia. Cały czas trwają testy wśród pracowników. W miniony weekend takie badania odbywały się m.in. przy kopalni Zofiówka.(ska)
9000 – tyle połączeń wykonała mieszkanka Skrzyszowa, aby uzyskać informacje w sanepidzie. Bezskutecznie.