„Nie zwykłem przerywać obrad i ostentacyjnie się żegnać”. Oświadczenie prezydenta Mieczysława Kiecy
Szanowni Państwo,
w odpowiedzi na artykuł „Prezydenci nie wytrwali do końca” i zawarte w nim informacje, chciałbym móc wyjaśnić kilka kwestii.
Nie będę odnosił się do tradycyjnej już złośliwości przewodniczącego Rady Miejskiej. Myślę, że wielu z nas, którzy chociażby śledzą przebieg posiedzeń Rady Miejskiej, zwyczajnie zdążyło się do niej przyzwyczaić. Chociaż nigdy i dla nikogo z nas nie jest to miłe zachowanie.
Prawdą jest, że ja i moi zastępcy nie byliśmy dostępni do końca ostatnich obrad Rady Miejskiej. Po 15 godzinach pracy, mając także na uwadze, że następnego dnia rozpoczynamy aktywność zawodową o 6.30, pokonani m.in. przez zmęczenie, nie dotrwaliśmy do zakończenia obrad. Ale czy to była wyjątkowa sytuacja? Absolutnie nie. I moim zdaniem zupełnie niezasługująca na odnotowanie na łamach prasy. Dlaczego?
Po pierwsze wszyscy musimy zdać sobie sprawę, czym jest sesja rady gminy. To spotkanie radnych, podczas którego rajcy zajmują się procedowaniem przygotowanych, najczęściej przez pracowników Urzędu Miasta i mnie, uchwał. Mogą wówczas dyskutować, zastanawiać się, wprowadzać zmiany i w końcu uchwalać lub też nie przygotowane akty. Pamiętajmy, że wcześniej projekty tych uchwał omawiane są podczas posiedzeń tematycznych komisji Rady Miejskiej. Nie są zatem, a przynajmniej nie powinny być, niczym nowym dla członków rady. Co ważne, podczas posiedzeń komisji oraz w każdym innym dogodnym dla radnych czasie, nasi rajcy mogą wnosić do mnie swoje pytania, uwagi czy wnioski. Już dawno, drogą pisemną, ustaliliśmy z panem przewodniczącym, że dla zachowania klarowności naszej komunikacji, jasności przekazu, najlepiej byłoby, by wszelkie pytania zadawane były w formie pisemnej. Oczywiście nigdy, gdy tylko jest taka możliwość, nie uchylam się przed natychmiastową odpowiedzią ustną na zadane mi pytanie.
Chciałbym także podkreślić, że wielokrotnie i ja, i inni pracownicy Urzędu Miasta, zwracali się do pana przewodniczącego o inną organizację posiedzeń. Prosiliśmy o ich usprawnienie, być może przeniesienie na wcześniejsze godziny, prosiliśmy o wyrozumiałość. Jako pracodawca mam z tym problem, gdyż pracownicy urzędu, których obecność jest konieczna podczas sesji, spędzają wówczas w pracy 15-20 godzin. Następnego dnia zaczyna się zatem problem z organizacją pracy oraz problem z zachowaniem jakichkolwiek norm kodeksowych. Jako człowiek mam z tym problem, bo zwyczajnie czasem organizm odmawia posłuszeństwa po tylu godzinach wymagającej skupienia i uwagi aktywności. To strona ludzka. Jest jeszcze inna – organizacyjna. Wieczorem i w nocy większości merytorycznych pracowników nie ma. Nie mogą zatem służyć pomocą i odpowiedzią za zadawane pytania i składane uwagi. Co za tym idzie, większość odpowiedzi na jakiekolwiek zadane nocną porą pytania jest natychmiastowo niemożliwa.
Zwróćmy także, Drodzy Państwo, uwagę na inną kwestię. Podczas wszystkich poprzednich kadencji moje wystąpienie jako prezydenta miasta, w którym składałem radnym Rady Miejskiej dokładny raport z moich działań i najważniejszych wydarzeń w mieście, umiejscowione było w porządku sesji na jej początku. Co istotne, miało miejsce w godzinach pracy Urzędu Miasta, czyli obecności wszystkich jego pracowników na stanowiskach pracy. Miało to także swój cel. Po omówieniu przeze mnie informacji, radni obecni na sali mogli zadać wszelkie nurtujące ich pytania. W trakcie obrad pracownicy opracowywali zagadnienia i sporo z nich mogło być wyjaśnionych jeszcze tego samego dnia. Na inne, bardziej złożone lub wymagające większego nakładu pracy, odpowiadaliśmy pisemnie. Dziś jest inaczej. Informacja o działaniach prezydenta jest zaplanowana na sam koniec posiedzenia. W praktyce, patrząc na historię przebiegu posiedzeń w tej kadencji, ma odbywać się w godzinach nocnych. Inną sprawą jest także składanie przeze mnie odczytywanej podczas sesji informacji drogą pisemną jeszcze przed posiedzeniem. Tak też było i w zeszłym tygodniu. Moją informację złożyłem do Biura Rady Miejskiej, zapisując w niej jednocześnie, że jestem otwarty na wszelkie pytania i, biorąc pod uwagę wspomniane wyżej trudności organizacyjne, proszę o ich wnoszenie drogą pisemną. Na wszystkie postaramy się odpowiedzieć z zachowaniem należytej staranności i jak najlepszej jakości.
A że po cichu opuściłem obrady… Nic niezwykłego. Wystarczy spojrzeć na nagrania z różnych sesji, jeśli ktoś miałby wątpliwości. Wiele razy musiałem wyjść wcześniej. Przekazuję wówczas stosowną informację moim współpracownikom. Tak było też ostatnio. W moim imieniu informacji udzielił sekretarz miasta. Nie zwykłem przerywać obrad i ostentacyjnie się żegnać. Zresztą nie tylko ja. Zwyczajowo robią tak chyba wszyscy uczestnicy posiedzeń. Zatem: czy to właśnie moja niedostępność po godzinie 22 jest głównym powodem do dyskusji? Mieczysław Kieca, Prezydent Miasta Wodzisławia Śląskiego