Jest problem z wymazami do testów
W ubiegłym tygodniu otrzymywaliśmy wiele sygnałów np. od ratowników medycznych, którzy piszą, że im nikt testów nie wykonuje, choć mieli kontakt z lekarzami wodzisławskiego szpitala, którzy jak się później okazało, zostali zakażeni. W chwili oddawania tego tekstu do druku, nawet nie wszyscy pracownicy szpitala mieli wykonane testy na obecność koronawirusa. Dlaczego?
POWIAT O ten problem zapytaliśmy Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Wodzisławiu Śl. (PPIS) Barbarę Orzechowską, dyrektora Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wodzisławiu Śl. Wyjaśnia ona, że w pierwszej kolejności to szpital na własnym podwórku robi dochodzenie epidemiologiczne i ustala listę osób z bliskiego kontaktu. - To jest w stanie zrobić tylko szpital. My jako służby sanitarne ustalamy kolejne listy osób z bliskiego kontaktu, kierujemy do kwarantanny i do wymazu. Natomiast na wymaz długo się czeka. Trudno mi powiedzieć dlaczego. Być może dlatego, że było tylko jedno, a teraz są dwa laboratoria na Śląsku. Szpital powinien być traktowany priorytetowo, natomiast dobrze wiadomo, że takich szpitali, w których są zakażenia, na Śląsku jest więcej, co najmniej kilka. W związku z tym tych osób do wymazu jest bardzo dużo - mówi Barbara Orzechowska.
Jak dodaje, działający w szpitalu zespół ds. zakażeń szpitalnych kwalifikuje, kto jest osobą bliskiego kontaktu. - Wytyczne są takie, że na obecność koronawirusa bada się osoby z bliskiego kontaktu, jeśli są dalsze zakażenia, to bada się kolejne osoby z bliskiego kontaktu. Te osoby, które mogły mieć kontakt z zakażonymi, muszą się pilnować, obserwować i patrzeć co się z nimi dzieje dalej. Bo nikt dziś nie jest w stanie zrobić za jednym razem kilku tysięcy wymazów – mówiła nam Orzechowska.
Efekt był taki, że jeszcze 10 kwietnia spora część pracowników szpitala nie miała pobranych wymazów w ogóle (od pracowników pobrano łącznie do 10 kwietnia 298 wymazów, samych pracowników jest znacznie więcej), a wciąż 121 osób personelu nie miało wykonanych wymazów kontrolnych, czyli pozwalających z całą pewnością stwierdzić zakażenie lub jego brak. Z tego 58 personelu szpitalnego przebywało na kwarantannie administracyjnej wydanej przez wodzisławski Sanepid. W sprawę zaangażował się jednak starosta wodzisławskie Leszek Bizoń, który zdecydował, że na koszt starostwa do tych osób skierowany zostanie wymazobus, w celu pobrania wymazów kontrolnych i ustalenia, czy można z tych osób kwarantannę zdjąć. - W przypadku 63 pozostałych pracowników szpitala, którzy są objęci kwarantanną, ale bez decyzji Sanepidu, wymazy kontrolne wykona szpital, który aktualnie ustala harmonogram pobierania tych próbek. Starosta Leszek Bizoń uzyskał zapewnienie Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Wodzisławiu Śl., że tę listę osób do badań zatwierdzi – mówił nam w piątek 10 kwietnia Wojciech Raczkowski ze Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu Śl. Wyjaśnia, że każdorazowo listę osób, u których dokonany zostanie wymaz zatwierdzić musi Inspektor Sanitarny lub lekarz chorób zakaźnych. Z czego wynika, że nawet jeśli dyrektor szpitala chce zrobić wymazy wszystkim (a nieoficjalnie wiemy, że taki był plan), to jeśli nie zaakceptuje tego PPIS, wymazy nie zostaną zrobione. Potwierdza to zresztą dyrektor szpitala Krzysztof Kowalik, który w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji napisał wprost, że gdyby to od niego zależało, to wszyscy pracownicy szpitala zostaliby poddani testom. - Nie mam swobody kierowania personelu na badania pod kątem obecności koronawirusa - pisze Kowalik. Rówież on tłumaczy, że każde badanie pod kątem SARS CoV-2 musi być uzgodnione z lekarzem chorób zakaźnych lub PPIS pod rygorem jego nieprzyjęcia w laboratorium. Kowalik 10 kwietnia zwrócił się ponownie do PPIS o możliwość wykonania testów dla wszystkich pracowników szpitala przed ponowny uruchomieniem zamkniętych oddziałów.
Dlaczego służby sanitarne wprowadzają ograniczenia? Chodzi m.in. o ograniczoną wydajność laboratoriów, które wykonują testy. Dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski - adiunkt w Katedrze i Zakładzie Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz asystent w Zakładzie Mikrobiologii UCK w Warszawie, który specjalizuje się w zakażeniach wirusowych u pacjentów poddanych zabiegom transplantacyjnym oraz osób z zaburzeniami odporności, w wywiadzie zamieszczonym 10 kwietnia na portalu Gazeta.pl, powiedział wprost, że laboratoriów jest za mało, a ponadto z sytuacją nie radzą sobie Sanepidy. – Te laboratoria, które podlegają regionalnym stacjom sanitarno-epidemiologicznym „robią bokami”. To zresztą niejedyny kamyczek do ogródka Sanepidów, bo chociażby obsługiwane przez Sanepidy infolinie poświęcone koronawirusowi poległy na całej linii – powiedział Gazecie.pl Dzieciątkowski.
Co budzi niepokój wśród samych zainteresowanych, wiele osób mających kontakt ze szpitalem również nie zostało skierowanych na kwarantannę np. ratownicy medyczni. Barbara Orzechowska odpowiada, że w kwestii ratowników medycznych, to powinni oni obecnie każdego pacjenta traktować jako potencjalnie zakażonego i każdy ratownik medyczny powinien być zabezpieczony. – To jest w interesie i ratownika medycznego i pacjenta. Każdy pacjent powinien być traktowany jako potencjalne zakażony i każdy transport medyczny powinien być wykonywany w zabezpieczeniu, żeby nie dopuścić do zakażenia – zaznacza Orzechowska.(art)