Wiara bez uczynków jest martwa
– Nie czuję się bohaterem. Z moim przyjściem nic się nie rozpoczyna, a z moim odejściem nic się nie kończy. Ludzie zawsze pomagali i będą pomagać – mówi ks. Krzysztof Misiuda, który w Ośrodku Formacyjnym Liturgicznej Służby Ołtarza organizuje posiłki dla pracowników Szpitala Zakaźnego w Raciborzu.
Najstarszy z trójki rodzeństwa Krzysztof zawsze lubił być aktywny. W rodzinnej parafii św. Józefa w Kaletach służył jako ministrant i lektor. Od kiedy pamięta był też miłośnikiem futbolu. – Gdy zacząłem pracę jako katecheta, tłumaczyłem moim uczniom, że najważniejsza w sporcie jest normalna rywalizacja. Oni albo kibicowali jednej, albo drugiej drużynie i w związku z tym byli mocno zacietrzewieni w swoich poglądach. Dla mnie to obojętne czy byłem na meczu „Piasta” Gliwice, czy „Górnika” Zabrze, bo liczyła się piękna gra. Inspiracją do czynienia dobra był dla mnie zawsze Kuba Błaszczykowki – podsumowuje ks. Misiuda.
Święcenia kapłańskie z rąk ks. biskupa Gerarda Kusza otrzymał w katedrze gliwickiej 10 maja 2008 roku. Pierwszą placówką duszpasterską, na którą trafił była parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Fatimskiej w dzielnicy Tarnowskich Gór – Strzybnicy, gdzie pełnił posługę przez siedem lat. – Uczyłem tam młodzież, odpowiadałem za ministrantów i prowadziłem katechezę w przedszkolu. Gdy jedno z dzieci zachorowało na raka krtani, a rodzice potrzebowali pieniędzy na jego leczenie, wpadłem na pomysł zorganizowania balu charytatywnego. Pierwszy odbył się w Pałacu w Rybnej, a następne na stadionie „Piasta” Gliwice – opowiada ks. Krzysztof. Kolejne organizował już jako wikary parafii św. Bartłomieja w Gliwicach, gdzie pozostał cztery lata.
Od połowy czerwca 2019 roku jest diecezjalnym duszpasterzem Liturgicznej Służby Ołtarza i rezydentem parafii Matki Boskiej Różańcowej w Nędzy, czyli pomaga w pracach duszpasterskich, ale bez nałożonych obowiązków wikariusza. Jest też katechetą, który uczy w szkole w Zawadzie Książęcej i Nędzy oraz w przedszkolach w Nędzy i Łęgu. – Gdy oświata przestała działać, wytrzymałem zaledwie dwa dni. Bardzo chciałem coś robić, ale nie bardzo wiedziałem jak swoje chęci dobrze spożytkować. Zadzwoniłem do mojej koleżanki, która pracuje w jednej z warszawskich fundacji i takie działania pomocowe organizuje na co dzień. Podsunęła mi wiele pomysłów, a ja wybrałem przygotowywanie posiłków, bo w ośrodku mamy dużą kuchnię, którą można do tego wykorzystać – tłumaczy ks. Krzysztof i dodaje, że do całej akcji przygotował się tak, by nie było żadnych prawnych i zdrowotnych wątpliwości. – Najpierw zadzwoniłem do szpitala, by spytać o ich potrzeby i omówić szczegóły przedsięwzięcia. Potem zdobyłem zgodę sanepidu, który ją wydał pod warunkiem że w kuchni będą pracowały jedynie dwie zatrudnione wcześniej panie, które miały aktualne badania zdrowotne. Zadzwoniłem do Klaudii Kaczmarczyk i Wioli Mrohs i one od razu się zgodziły, więc mogliśmy działać – dodaje.
W Ośrodku Formacyjnym Liturgicznej Służby Ołtarza diecezji gliwickiej, który mieści się przy ulicy Kościelnej 6 w Nędzy, wcześniej odbywały się kursy lektorskie, ceremoniarskie i animatorskie dla ministrantów. – Ja kontynuowałem dzieło mojego poprzednika, ks. Jacka Skorniewskiego, ale wprowadziłem dodatkowo rekolekcje dla młodzieży przygotowującej się do bierzmowania, warsztaty muzyczne dla scholi, czy oazy rodzin. Ośrodek stał się bardziej dostępny i otworzył się na dzisiejszy znak czasu, któremu na imię rodzina – wyjaśnia ks. Misiuda, za sprawą którego dziś ośrodek otwiera się też na potrzebujących. Na portalu zrzutka.pl powstała akcja „Zrzutka na leczo dla tych co leczą”. Z pieniędzy wpłacanych przez darczyńców bezpośrednio na konto: 57 1750 1312 6885 5796 0737 6038 lub na: (https://zrzutka.pl/bmbr5t) ksiądz Misiuda robi zakupy, z których panie przygotowują codziennie 90 obiadów. Będą je robić tak długo, jak długo będą pieniądze. Wpłacając nawet drobne datki, każdy z nas będzie mógł mieć w tej pomocy swój udział. – Gdy jako ksiądz zacząłem chodzić po kolędach, zobaczyłem w ilu domach brakuje tego, co w moim było podstawą życiową. Nigdy nie musiałem się martwić o chleb, o to w co się ubrać i nigdy nie musiałem się wstydzić ani za rodziców, ani za rodzeństwo. Otrzymałem od innych wiele dobra i tym dobrem chcę się teraz dzielić – mówi ks. Krzysztof.
Gdy go pytam, czy czuje się bohaterem, odpowiada, że jest nim dla niego Pan Bóg. – Nie podołałbym tak pokierować światem jak on to robi. Ja jestem tylko zwykłym człowiekiem. Z moim przyjściem nic się nie rozpoczyna, a z moim odejściem nic się nie kończy. W tym trudnym czasie staram się dostrzegać każdego dnia dobro i staram się tym dobrem dzielić, bo wiara bez uczynków jest martwa – podsumowuje.Katarzyna Gruchot