Epidemia utrapieniem przygranicznych rolników
Na polsko-czeskim pograniczu nie brakuje rolników, którzy mają swoje pola uprawne po drugiej stronie granicy. Tacy rolnicy mieszkają m.in. w gminie Godów.
GODÓW, GORZYCE Kiedy epidemii koronawirusa jeszcze nie było, rolnicy mogli bez przeszkód przekraczać polsko-czeską granicę, by uprawiać swoje pola w sąsiednim kraju. Często korzystali z dawnego lokalnego przejścia granicznego Łaziska-Wierzniowice. Teraz tej możliwości nie mają. Droga z Łazisk do Wierzniowic, i tak samo z Gorzyczek przez Łaziska do Wierzniowic, została zamknięta. Pilnują jej funkcjonariusze służb. Nie można jej przekroczyć.
W tej sprawie głos zabrał Mariusz Adamczyk, wójt Godowa, który prosi o przekazywanie informacji do godowskiego urzędu o osobach, które posiadają i uprawiają rolniczo grunty rolne położone w Republice Czeskiej. Na dzień dzisiejszy możliwość przekraczania granic pojazdami rolniczymi jest tylko w Gołkowicach dla pojazdów do 3,5 tony oraz w Chałupkach dla pojazdów powyżej 3,5 tony (przypominamy, że pojazdy rolnicze nie mogą korzystać z autostrady). - Nie ma możliwości przekroczenia granicy w innym miejscu. Jeżeli zostaną wprowadzone zmiany, zostaną Państwo poinformowani. Proszę o rygorystyczne przestrzeganie wymienionych przepisów - przypomina w apelu wójt Godowa.
Dla rolników to spory problem. Niektórzy z nich mają sporej wielkości pola uprawne, które rozciągają się od strony polskiej po czeską. Do tej pory uprawiając je, nawet nie wiedzieli, w którym miejscu dokładnie przebiega granica. - Miałem zapytania rolników, czy w takiej sytuacji mogą przekraczać granicę. Na ten moment wytyczne służb granicznych są takie, że nie można w trakcie prac polowych przekraczać granicy - mówi wójt Godowa. Oznacza to, że rolnik musi po prostu udać się na przejście graniczne i stamtąd dojechać na pole, by dokończyć jego uprawę. Przy czym - jak wyjaśnia wójt - są sytuacje, że do pola znajdującego się po czeskiej stronie granicy, od strony Czech dojechać po prostu się nie da. - Mamy taki przypadek. Pole znajduje się po czeskiej stronie, ale od Czech odcięte jest rzeką. Można dojechać do niego tylko od Polski - mówi Adamczyk. Tyle, że jest to nielegalne. W efekcie dochodzi do absurdu.(art)