Zapomniana przeszłość Zawady i Kokoszyc. Kiedyś były tu zdroje
Istniejące w XIX wieku w Zawadzie i Kokoszycach ośrodki zdrojowe z wodą siarkową stały się tematem zainteresowania historyka Pawła Porwoła. Właśnie została wydana na ich temat książka.
WODZISŁAW ŚLĄSKI Spacerując ulicami wodzisławskiej dzielnicy Zawada w stronę tzw. Wypandowa, przy ul. Oraczy znajdziemy duży dom, niegdyś bar, dzisiaj zaadaptowany na budynek mieszkalny. Historia tego miejsca i pobliskich terenów jest o wiele starsza niż mogłoby się wydawać. W połowie XIX wieku do Zawady, właśnie w to miejsce przybywali mieszkańcy całego regionu. Powodem były tamtejsze źródła wody o nieprzyjemnym zapachu.
Dzisiaj na ulicy Oraczy i pobliskiej Chełmońskiego nie pozostały nawet echa gwaru uzdrowiska, jakie działało w tym miejscu ponad 170 lat temu. Odwiedzamy to miejsce w słoneczny lutowy dzień i zastajemy wymowną ciszę. Jedynie wiatr hula w koronach drzew, niezwykle wysokich jak na całą okolicę. Tym co może zwrócić uwagę w tym miejscu jest właśnie wysokość drzewostanu o licznych naroślach jemioły w koronach. Wysokie drzewa rosną tuż przy miejscowym potoku, który do dziś nosi w sobie pozostałości leczniczych wód. W dolinie da się wyczuć nieprzyjemny zapach, ale dziś już nikt nie zwraca na to uwagi. Obecne w wodzie minerały mogą mieć jednak wpływ na roślinność, a konkretnie na niszczenie szkodników, które na drzewach żerują. W wodzie jest sporo siarkowodoru i innych związków siarki. Potwierdziły to badania z drugiej połowy XX wieku.
Schodzimy w dół ulicą Chełmońskiego i natrafiamy na kolejny, tym razem namacalny ślad przeszłości. Na szyldzie z nazwą ulicy widnieje napis „Siarkowa”. To dla upamiętnienia kopalni siarki i siarkowego uzdrowiska, które istniały tu w XIX wieku. Wówczas Zawada była samodzielną gminą.
Starka nosiła wodę do nóg
Historię uzdrowisk Sophienthaler Bad w Zawadzie oraz Wilhelmsbad w Kokoszycach spisał były dyrektor wodzisławskiego muzeum, Paweł Porwoł. Jego publikacja ujrzała światło dzienne 5 lutego i jest niezwykle cenną pozycją, dokumentującą zdrojową historię okolic Wodzisławia. Jak zapewnia autor najnowszej publikacji „Zapomniane zdroje wód siarkowych i kopalnia siarki”, z cuchnącą wodą zetknął się po raz pierwszy, kiedy jego babcia przynosiła ją w wiadrach do mycia nóg. Ponoć woda ta miała lecznicze właściwości, chociaż jej zapach nie był zachęcający. - Ze starką nie dyskutowałem na ten temat, bo ona miała zawsze rację, a jak nie miała racji, to miała recht – stwierdził Paweł Porwoł, rozpoczynając spotkanie autorskie w wodzisławskiej bibliotece. - W tym samym mniej więcej czasie zetknąłem się z Kroniką Zawady. Byłem wtedy ministrantem i powiedziałem księdzu, że interesują mnie te tereny. Wypożyczył mi właśnie tę kronikę. W niej spotkałem po raz pierwszy wzmiankę o uzdrowisku Sophienbad, ale żeby takie miejsce istniało kiedyś w Zawadzie, to już przechodziło moje pojęcie – wspominał autor publikacji, wydanej przez powiat wodzisławski w cyklu wydawniczym „Ciekawostki Powiatu Wodzisławskiego”. Jak zaznaczył Paweł Porwoł podczas spotkania autorskiego, nie udało mu się znaleźć żadnych dokumentów o wodzisławskich uzdrowiskach zachowanych w archiwach. Do swojej pracy wykorzystał za to lokalne kroniki, zapiski i artykuły w czasopismach z poprzedniego wieku.
Cudowne ozdrowienie początkiem biznesu
– Uzdrowisko w Zawadzie powstało w 1805 roku przez przypadek. Wtedy ktoś przejeżdżając tamtędy obmył się w wodzie przy jedynej drodze w Zawadzie i wyzdrowiał – mówi Paweł Porwoł. - Kiedy o tym, że ktoś chory na podagrę wyzdrowiał, dowiedział się właściciel tych ziem, postanowił zbudować tam coś w rodzaju uzdrowiska. Po pięciu latach źródła z podobną wodą odkryto na łące w Wypandowie (Kokoszyce). Właściciel tamtych terenów rotmistrz von Zawadski zbudował tam również uzdrowisko i nazwał je od swojego imienia Wilhelmsbad – wyjaśniał autor nowej książki. W czasie prosperity kąpielisko w Zawadzie odwiedzało w sezonie według różnych źródeł od 40 do 100 kuracjuszy, a w Kokoszycach nawet 120! Nad ich stanem czuwali lekarze z Wodzisławia lub Raciborza. Niektórzy przyjeżdżali zażywać kąpieli nawet z własną służbą. Dla nich przygotowane były bardziej luksusowe kwatery. W latach 80. XIX wieku tuż obok uzdrowiska Wilhelma powstała kopalnia siarki. Otrzymała ona koncesje na trzynaście pól ze złożami, m.in. na terenie Zawady, Kokoszyc, Pszowa, Rydułtów, Radlina, Czyżowic i Syryni. Nazwano je bardzo oryginalnie – od włoskich regionów i miast. Szyb obok kąpieliska w Kokoszycach nosił nazwę Romagna. Kopalnia zatrudniała około 50 pracowników. Zasoby siarki szybko okazały się jednak zbyt małe, dlatego w 1886 roku podjęto decyzję o zamknięciu zakładu.
Nie wytrzymali konkurencji
Ostatecznie zdroje pokonał ogień. W połowie XIX wieku kąpielisko zdrojowe w Zawadzie dwukrotnie zostało strawione przez pożary, co skutecznie zakończyło jego działalność. Z kolei kokoszycki zdrój nie wytrzymał lokalnej konkurencji i niedługo po zakończeniu działalności Sophienthaler Bad również upadł. Zdaniem Pawła Porwoła przyczyniły się do tego odkrycia wód solankowych w Jastrzębiu-Zdroju oraz Goczałkowicach, gdzie powstały nowoczesne jak na tamte czasy oraz lepiej urządzone ośrodki. Zabrały one kuracjuszy, a z nimi pieniądze. Dzisiaj po drewnianej zabudowie kąpielisk nie pozostał żaden ślad. W Zawadzie przy skrzyżowaniu Oraczy i Chełmońskiego stoi jeszcze wspomniany budynek starej gospody, późniejszego baru „U Mozesa”. Kto wie, być może właściwości tutejszej wody jeszcze będą miały swój renesans? Po więcej informacji o historii zdrojów w dzielnicach Wodzisławia odsyłamy do publikacji Pawła Porwoła, którą można pobrać w wersji elektronicznej ze strony Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu Śl. Szymon Kamczyk