Ostatnia służba wieloletniego dowódcy zmiany
RYDUŁTOWY, ZAWADA W Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Rydułtowach odbyła się uroczysta zmiana służby, związana z przejściem na emeryturę wieloletniego dowódcy pierwszej zmiany asp. sztab. Janusza Rasska. Zakończył pracę w Państwowej Straży Pożarnej po prawie 31 latach.
Przygodę z pożarnictwem Janusz Rassek rozpoczął w OSP Zawada w wieku 16 lat. Wtedy wstąpił do młodzieżowej drużyny pożarniczej, bo jak mówi, kompletowali drużynę na zawody. Później przez kilka lat jako młodzieżowiec kontynuował działalność w OSP, ale wiedział już jedno – chciał zostać zawodowym strażakiem i skrupulatnie ten plan zrealizował.
1 maja 1989 roku rozpoczął pracę w JRG Wodzisław. - W tym dniu był ostatni pochód pierwszomajowy. Jechaliśmy na zabezpieczenie tego pochodu. Tradycją było, że podczas pochodu zabezpieczało się główne drogi w Wodzisławiu. Padał śnieg z deszczem, było zimno. Bardzo nieprzyjemnie, jak na 1 maja. Wtedy moje miejsce pracy nazywało się komendą Zawodowej Straży Pożarnej – wspomina asp. sztab. Janusz Rassek. Wówczas na wyposażeniu JRG Wodzisław był star 244 oraz dwa ciężkie jelcze. Oprócz nich jednostka posiadała samochód proszkowy i zieloną ciężarówkę techniczną. W Rydułtowach natomiast w tym czasie stacjonował podnośnik na podwoziu skody, dysponowany w razie ewentualnych akcji w regionie. Od początku do końca Janusz Rassek pracował na pierwszej zmianie. Jak pamięta pierwszą akcję? - To był pożar trawy na nieużytkach w okolicach osiedla 1 Maja na Wilchwach. Niegroźny i szybki do opanowania pożar. W Wodzisławiu przepracowałem 7 lat. Brałem udział m.in. w akcji gaśniczej pożaru w Kuźni Raciborskiej w 1992 roku. Później trafiłem do JRG Syrynia, gdzie było mi dane przeżyć największą powódź, jaka nawiedziła nasz kraj. W Syryni przepracowałem kolejne 7 lat będąc p.o. dowódcy zmiany i w 2003 roku rozpocząłem służbę w JRG Rydułtowy, gdzie było mi dane pracować przez prawie 17 lat do 28 stycznia 2020 jako dowódca zmiany – mówi z uśmiechem Janusz Rassek.
Zmiany w sprzęcie i procedurach
W czasie prawie 30 lat służby, w funkcjonowaniu jednostek nastąpiły ogromne zmiany. Zmieniło się umundurowanie, sprzęt oraz procedury. Duże zmiany w sprzęcie zaczęły się po powodzi. JRG Syrynia jako jedna z pierwszych jednostek na Śląsku otrzymała nowoczesne umundurowanie typu nomex. Pojawiły się też aparaty powietrzne, zabezpieczające strażaków podczas akcji w zadymieniu. Nastąpiła też automatyzacja sprzętu. - Są plusy, bo przepływ informacji jest dzisiaj o wiele szybszy. Kiedyś dowódca telefonicznie podawał cały meldunek komendzie w Katowicach. Dzisiaj zajmuje to kilka kliknięć. Sporo automatyki pojawiło się też w samochodach. Co roku pojawia się nowy sprzęt: do ratownictwa drogowego, wodnego – wyjaśnia były już dowódca pierwszej zmiany. Jak podkreśla, najgorsze akcje to te z ofiarami śmiertelnymi. - W ubiegłym roku gasiliśmy pożar pustostanu. Niestety okazało się, że w środku w łóżku spłonął bezdomny. Były też tragiczne wypadki z ofiarami śmiertelnymi. Pamiętam jeden z moich pierwszych w Wodzisławiu, gdzie kierowca został zakleszczony w samochodzie, a dwóch pasażerów wyleciało przez okna przy czołowym zderzeniu. To było w Dzień Wagarowicza. Zderzyli się z ciężarówką. Wszyscy trafili do szpitala w ciężkim stanie. Wiem, że jeden z pasażerów tego nie przeżył. Kiedy wróciliśmy z akcji poszedłem pod prysznic i po zrzuceniu munduru ujrzałem na nim ogromne plamy krwi. To było szokujące – Janusz Rassek wraca pamięcią do tragicznych wydarzeń.
Spełnia się jako ochotnik
Jaki ma plan na emeryturę? - Przede wszystkim odpoczynek, prace domowe, OSP Zawada, gdzie chcę dalej aktywnie działać. Oczywiście jeśli zdrowie pozwoli. Pożarnictwo to nie tylko zawód, ale również moja pasja, nie chcę z niej rezygnować – mówi. We wspomnianej jednostce OSP Zawada, na początku swojej zawodowej kariery obecny emeryt miał kilka lat przerwy. Wrócił w 1999 roku i od tego czasu stale rozwija jednostkę, najpierw pełniąc funkcję naczelnika, a obecnie prezesa. Cieszy się ogromnym autorytetem strażaków, stale rozwijając strażnicę oraz umiejętności ochotników, w oparciu o swoje wieloletnie doświadczenie. - OSP Zawada zawdzięcza Januszowi bardzo wiele. Chętnie dzieli się swoją wiedzą i zaraża ludzi pasją. Zajmuje się szerokim wachlarzem spraw, począwszy od reprezentowania jednostki, a skończywszy na drobnych pracach w remizie – zapewnia Fryderyk Kamczyk, wieloletni członek OSP Zawada.
Na szczęśliwej emeryturze życzymy oczywiście zdrowia i realizacji zamierzonych planów, dziękując za ponad 30 lat niesienia pomocy.(ska)