Artur Marcisz Redaktor Naczelny Nowin Wodzisławskich
Wrzenie
W Gorzycach ludzie przyszli pod urząd gminy wyrazić swoje niezadowolenie z wysokości opłaty za śmieci. Było ostro, trudno się jednak dziwić frustracji mieszkańców, którzy co prawda na razie nic nie osiągnęli, ale wyrzucili z siebie to, co im wątrobach leżało. Zaś włodarze chyba po raz pierwszy tak dosadnie odczuli ciężar władzy. Widać było, że doświadczenie bezpośredniego spotkania z wkurzonym wyborcą, nie było zbyt przyjemne. Mniejsza zresztą o to.
Zmierzam do tego, że taka pikieta mogłaby niemal identycznie wyglądać w każdej dowolnej gminie czy mieście. Pikietujący usłyszeli by zapewne od włodarzy to samo. Nie byliby zadowoleni. No chyba, że jakiś włodarz zacząłby koloryzować, że coś może, że się postara, czyli próbowałby ułagodzić wzburzony tłum. Co oczywiście byłoby działaniem krótkowzrocznym, bo de facto wójt, czy prezydent nie ma wielu narzędzi do regulowania ceny odbioru śmieci. Te reguluje rynek, który dodajmy został tak ustawiony, że konkurencji na nim nie ma, o co zadbano kilka lat temu w Warszawie, pewnie po dość mocnym lobbingu potentatów komunalnych.
Trzeba będzie nam wszystkim zrozumieć, że składowanie odpadów w ziemi (bo nie wszystkie da się poddać recyklingowi) to kosztowny interes, dla którego trzeba znaleźć alternatywę. I mając na uwadze rosnące wrzenie społeczne, trzeba zrobić to szybko. W przeciwnym razie my wszyscy jeszcze boleśniej odczujemy w portfelu to zaniechanie. A doświadczenie bezpośredniego spotkania z wkurzonym wyborcą stanie się nieobce nie tylko władzy samorządowej.