Na wstępie: Prawo (nie) dla ludzi
Artur Marcisz – Redaktor Naczelny Nowin Wodzisławskich
Nieraz na naszych łamach podejmujemy różnego rodzaju interwencje. Czytelnicy zgłaszają się do nas, kiedy nie wiedzą, jak sobie poradzić w starciu np. z machiną biurokratyczną. Zdarza się, że na uwagi naszych czytelników, urzędnicy odpowiadają, że racja jest po ich stronie i wskazują na konkretne przepisy prawne, których nie dopatrzył czytelnik. Dla urzędnika sprawa wydaje się prosta: nie dopatrzyłeś czegoś, nie zaznajomiłeś się z jakimś paragrafem, no to masz problem. W myśl starej rzymskiej zasady „ignorantia iuris nocet” (nieznajomość prawa szkodzi).
Tyle, że sprawa jednak nie zawsze jest taka prosta. Bo od kiedy starożytni rzymianie zasadę wprowadzili w życie, no to jednak od tego czasu prawo nam się nieco skomplikowało. Zwyczajnie rozrosło wraz z rozwojem cywilizacji. Akurat w polskich warunkach są to całe gąszcze przepisów, w których zwyczajny człowiek się gubi. Ba, dziś zabiegany Polak często nawet nie jest w stanie zdać sobie sprawy z tego, że coś tam powinien sprawdzić dla własnego interesu. Ktoś powie, że w takim razie powinien poprosić o pomoc tych, którzy na prawie się znają. Niby tak. Tylko, mam wrażenie, że za chwilę o pomoc prawników trzeba będzie prosić przy załatwianiu nawet najbardziej prostych wydawałoby się spraw. W naszym państwie próbuje się regulować dosłownie wszystko. A to wbrew oczekiwaniom prawodawcy, droga donikąd. A właściwie do chaosu.