Na wstępie
Magdalena Kulok, Dziennikarka Nowin Wodzisławskich
Zaczęło się. Ruszył sezon grzewczy. Za nami pierwsze noce z przymrozkami. Nie trzeba było nawet śledzić wyników ze stacji pomiaru jakości powietrza, żeby stwierdzić jego obecność – mam na myśli SMOG. Wystarczył mi krótki spacer w czasie jednego z chłodniejszych wieczorów, a wróciłam do domu z płaszczem i włosami przesiąkniętymi tym paskudztwem. Ale o ile włosy można szybko umyć, a ubranie wyprać, tak zgubne skutki smogu dotkliwie odczuwa nasz organizm.
Za nami wybory parlamentarne. Politycy licytowali się na programy, w tym na propozycje jak walczyć ze smogiem. Dla przykładu Platforma Obywatelska zapowiadała, że problem smogu zniknie w 2030 roku, wieszczyła koniec z węglem w energetyce do 2040 r. czy niższe koszty ogrzewania. PSL obiecywał m.in. 2–letnie dopłaty do rachunków za ogrzewanie po rezygnacji z przestarzałych pieców. Z kolei partia Jarosława Kaczyńskiego zapowiadała kontynuację programu „Czyste powietrze”, zwiększenie zielonych powierzchni w miastach czy zwiększenie liczby gospodarstw domowych podłączonych do efektywnych systemów ciepłowniczych.
Obiecać nie grzech, zapowiedzi że „będzie lepiej” słyszymy od polityków od dawna, a efekty są, delikatnie mówiąc, mizerne. Polska wciąż pozostaje wielką czarną plamą na mapie Europy. Myślę że niewygodna prawda jest taka, że żadne namowy i obietnice nic tu nie zmienią, jeśli nie pójdą za nimi duże pieniądze. Z prostego powodu – postawy ekologiczne są mniej opłacalne od tych nieekologicznych. I jeśli te pierwsze postawy nie będą wspomagane ze środków publicznych, to nie ma co oczekiwać od ludzi poświęceń.