Dwóch snajperów, kiepska forma gospodarzy i twierdza Turza padła
PIŁKA NOŻNA – Klasa okręgowa
Unia Turza Śl. sensacyjnie przegrała na własnym boisku aż 0:4 ze swoją imienniczką z Raciborza. Jak wyliczył klubowy statystyk z Turzy Zbigniew Adamczyk, była to pierwsza porażka Unii na własnym boisku od 467 dni! Niespodziewana i bolesna, bo poniesiona z rywalem, wydawałoby się, nieco porozbijanym.
Unia Racibórz przyjechała do Turzy bez trenera, z prezesem klubu Jarosławem Rachwalskim na ławce w roli trenera i wielkimi obawami o to, że spotkanie z liderem na jego boisku może zakończyć się pogromem. Pierwsze minuty mogły potwierdzić te obawy, bo przeważała i to zdecydowanie Unia Turza. Dobrych okazji nie wykorzystali Marek Gładkowski i Kamil Brzoska. Spotkanie jednak szybko się wyrównało, a w końcówce pierwszej połowy niespodziewanie do siatki i to dwa razy trafili goście. W 39. minucie Rafał Chałupiński dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Mateusza Kocota, który otworzył wynik meczu. Dwie minuty później piłkę na rzecz Chałupińskiego stracił Piotr Glenc, napastnik gości mimo ostrego kąta zdecydował się na strzał i piłka niespodziewanie wpadła przy bliższym słupku do bramki.
Goście w drugiej połowie mogli zupełnie nastawić się na kontry i w 53. minucie byli bliscy podwyższenia, ale tym razem dobrze spisał się bramkarz Turzy Bartosz Kowalski, nogą broniąc uderzenie Kocota. W 57. minucie Kowalski popełnił błąd przy wyprowadzaniu piłki, która trafiła do Kocota, a ten tym razem okazji nie zmarnował. W 70. minucie Brzoska był bliski zdobycia gola kontaktowego, ale piłkę zmierzającą do bramki wybił Paweł Woniakowski. Niewykorzystana sytuacja zemściła się kilka chwil później, kiedy mający sporo miejsca Kocot zdecydował się na strzał z 15. metrów, nie dając szans bramkarzowi Unii.(art)