Będzie koszmarnie drogo. Nowa stawka za śmieci zaboli
Mieszkańcy od sierpnia złapią się mocno za kieszenie. Prognozowana przez Urząd Miasta nowa stawka za odbiór śmieci ma wynieść 26,1 zł od osoby miesięcznie.
WODZISŁAW ŚL. Obecnie stawka za odbiór, transport i zagospodarowanie śmieci wynosi 12 zł. Obowiązuje ona do końca lipca, bo wtedy też umowa z obecnym wykonawcą usługi, konsorcjum Transgór-Eko z Rybnika dobiega końca. Konieczne więc było wyłonienie nowego wykonawcy, a w zasadzie wykonawców, bo zgodnie z nowymi przepisami, samorząd musi zatrudnić osobnego wykonawcę do świadczenia usługi odbioru i transportu śmieci i osobnego do usługi zagospodarowania śmieci.
Radni pracowali nad regulaminem
Miasto do wyboru firm przygotowywało się już w zasadzie od listopada ubiegłego roku. Jak tłumaczy prezydent Wodzisławia Mieczysław Kieca, wtedy zwrócił się do przewodniczącego nowo powołanej rady miasta, o wytypowanie 6 radnych do zespołu, który miał zająć się pracą nad zaktualizowaniem regulaminu utrzymania czystości. Regulamin ten jest podstawą do zapisów przetargowych. W skład zespołu weszli Grażyna Pietyra, Michał Chrząszcz, Roman Kapciak, Mariusz Blazy, Jakub Elsner i Eugeniusz Chłapek. – Poprosiłem o wytypowanie radnych z każdego komitetu, który wprowadził radnych do rady miasta – tłumaczy Kieca.
Zespół, który w większości składał się z radnych opozycyjnych względem Kiecy, rozpoczął pracę 4 grudnia. Prochu nie wymyślił, bo i chyba nie mógł. Wszyscy zdawali sobie sprawę z faktu, że nowa umowa będzie znacznie droższa od poprzedniej, a w efekcie mieszkańcy zapłacą za śmieci więcej. - Po analizie złożonych w przetargu ofert wyszło, że stawka w przypadku kiedy mieszkaniec segreguje śmieci ma wynieść 26,1 zł, a w przypadku kiedy nie segreguje śmieci 35 zł – informuje Mieczysław Kieca.
Wszystko drożeje
Powodów tak drastycznej podwyżki jest wiele i jak tłumaczy prezydent, na zdecydowaną większość z nich samorząd nie ma wpływu. Najważniejszy powód to rosnąca opłata marszałkowska, uiszczana przez firmy komunalne za składowanie śmieci. Opłata ta jest wprowadzana rozporządzeniem Rady Ministrów i w 2020 r. wyniesie 270 zł za tonę odpadów. Dla porównania obecnie wynosi ona 170 zł, a w 2018 r. wynosiła 140 zł. Kolejna przyczyna to wzrost kosztów funkcjonowania Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK), wynikający m.in. z wprowadzonych po zeszłorocznych pożarach składowisk zmian przepisów, co skutkuje koniecznością m.in. wyposażenia RIPOK-ów w systemy monitoringu wizyjnego. Do tego tego dochodzi wzrost kosztów energii (o 54%), wzrost płacy minimalnej (16%), wzrost cen paliwa (24%), rosnące wymagania odnośnie poziomu odzysku odpadów, konieczność odbierania dodatkowych frakcji sprzed posesji, spadający popyt na surowce wtórne (spadek cen o 900%). - To wszystko wpływa na wzrost kosztów firm komunalnych – tłumaczy Tadeusz Dragon, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej.
A może być drożej
Prezydent Kieca tłumaczy zaś, że miasto może na wysokość stawki reagować w niewielkim stopniu, ale to co można było zrobić, zostało zrobione. - Stawka nie zawiera buforu bezpieczeństwa – mówi Kieca. Co oznacza, że jeśli mieszkańcy będą oddawać więcej śmieci niż prognozowano w przetargu, to wówczas stawka ta może wzrosnąć. Pierwsza analiza kosztów nastąpi w I kwartale 2020 r.
– Po drugie stawka nie uwzględnia potrzeby rozliczenia kosztów poprzednich umów – wyjaśnia prezydent. System odbioru i zagospodarowania odpadów musi się samofinansować, tj. miasto nie może do niego dopłacać, a całość kosztów muszą pokryć producenci śmieci, czyli mieszkańcy. W praktyce bywa tak, że są okresy kiedy wpływy z opłat śmieciowych pobieranych od mieszkańców wystarczają z nadwyżką, ale są też okresy, kiedy tych środków nie wystarcza. - W cyklu 7-letnim, bo tyle czasu obowiązuje system, jesteśmy na minusie – przyznaje Kieca. Nowa stawka powinna więc być tak skalkulowana, by pokryć straty z poprzedniego okresu. A więc powinna być nieco wyższa, niż wynika to z obecnego przetargu, - Nie zgodziłem się na to, bo stawka byłaby jeszcze wyższa. O 2 zł – mówi prezydent. Ale przyznaje też, że obecnie w urzędzie miasta trwa kontrola Regionalnej Izby Obrachunkowej. Jeśli RIO uzna, że straty trzeba zbilansować, to mieszkańcy i tak będą musieli zapłacić więcej. Prezydent zapowiada, że wtedy zwróci się do Izby o rozłożenie bilansowania w czasie – tak by mieszkańcy nie odczuli podwyżki od razu.
Radni przed trudną decyzją
Propozycja nowej stawki została przedstawiona już radnym miejskim. W środę 10 lipca odbędzie nadzwyczajna sesja rady miejskiej, podczas której radni pochylą się nad propozycją nowej stawki, która miałaby obowiązywać od sierpnia przez kolejny rok i 5 miesięcy (jak tłumaczy naczelnik Dragon, nieznana jest wysokość opłaty marszałkowskiej w 2021 r. więc trudno podpisywać umowę dłuższą niż do końca 2020 r., nie znając późniejszych kosztów). Radni mogą stawkę przegłosować, ale mogą też ją odrzucić. Co wtedy? Wówczas będzie obowiązywać dotychczasowa stawka, czyli 12 zł. Ale system nie będzie się bilansował, brakujące środki trzeba byłoby wyłożyć z budżetu miasta. - Ale to byłoby niezgodne z przepisami, bo stawka powinna finansować system – przypomina Kieca. Jak dodaje, brak zgody rady mógłby skutkować katastrofą finansów publicznych miasta. Nie zakładam takiej opcji – mówi Kieca.
Radę miasta czeka więc trudna decyzja, szczególnie zaś rządzącą w radzie miasta koalicję, która nie będzie mogła krytykować prezydenta, że poprowadził przetarg nie tak jak należy, wziąwszy pod uwagę fakt, że większość zespołu, przygotowującego zapisy pod przetarg śmieciowy, stanowili właśnie radni koalicji, co było zresztą sprytnym posunięciem Mieczysława Kiecy.(art)