Koty na celowniku snajpera
Wszystko wskazuje na to, że w Wodzisławiu ktoś strzela do kotów z wiatrówki
WODZISŁAW ŚL. Elwira Sładek mieszka w Radlinie II. Jest opiekunką wolno żyjących kotów. Pomaga porzuconym zwierzętom, dokarmia je, a gdy są chore - zawozi do weterynarza. W skrócie - nie może przejść obojętnie, gdy widzi, że jakiś kot cierpi lub jest zaniedbany.
To był śrut
Jakiś czas temu u jednego z kotów wyczuła zgrubienie. Na grzbiecie, w okolicy kręgosłupa. To ją zaniepokoiło. - Początkowo myślałam, że coś mu się wbiło. Ale minęło trochę czasu, a „zgrubienie” zaczęło się przemieszczać i gołym okiem można było zauważyć, że to śrut! - relacjonuje Elwira Sładek. Wodzisławianka pojechała z kotem do weterynarza i ten potwierdził jej obawy. - Mało tego, prześwietlenie wykazało, że kolejny śrut utkwił między żebrami kotka - kręci z niedowierzaniem głową.
Na podstawie tej jednej sytuacji trudno wyciągnąć wniosek, że ktoś celowo strzela do kotów. Jednak dwa tygodnie temu pani Elwira zauważyła, że kolejny kot ma problemy. Utykał na prawą łapkę. - Najpierw myślałam, że może spadł z wysokości. Ale jego zachowanie było niepokojące. Zawiozłam go do weterynarza, wykonano zdjęcie RTG. Okazało się, że doszło do złamania kości udowej z przemieszczeniem. Ale właśnie obok kości udowej był śrut! Drugi pocisk znajdował się na wysokości żeber. Konieczna była operacja. Już została przeprowadzona. Kotek dochodzi do siebie i mam nadzieję, że będzie dobrze - wierzy pani Elwira.
Ktokolwiek widział
Wodzisławianka nie ma wątpliwości. - Uważam, że ktoś celowo strzela do kotów z wiatrówki - twierdzi. - Niestety nie wiem kto. Ale boję się o zwierzęta, bo ten ktoś najwyraźniej czuje się bezkarny. Wstrząsające jest to, że najprawdopodobniej było to zamierzone działanie - dodaje. Wodzisławianka zamierza zgłosić sprawę na policję. - Sprawca stwarza zagrożenie nie tylko dla zwierząt, ale też ludzi. A co, gdyby na linii strzału znalazło się jakieś dziecko? - pyta pani Elwira. Kobieta apeluje. - Jeśli ktokolwiek ma jakieś informacje w tej sprawie, proszę poinformować odpowiednie służby. Taka osoba nie może czuć się bezkarna - podkreśla.
Zwierzę nie powie
Pani Elwira kocha zwierzęta. Tę miłość zaszczepili w niej jej dziadkowie. - Zawsze powtarzali: „Pamiętaj, że zwierzę czuje tak samo, jak człowiek, tylko nie może mówić. Zwierzętom należy się taki sam szacunek, jak człowiekowi” - wspomina ich słowa. - Nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy biorą zwierzę, a później je porzucają i zaniedbują - podkreśla kobieta. Wodzisławianka nie raz spotkała się z krytyką z powodu tego, że pomaga wolno żyjącym kotom. - Proszę mi wierzyć, że są osoby, które najpierw wyrzucą kota, a później mają do mnie pretensje, że ja mu pomagam. Dla mnie to niepojęte - nie może uwierzyć. - Dokarmiam koty i zapewniam im leczenie za własne środki. Tylko zimą otrzymuję karmę dla kotów. Poza tym muszę radzić sobie sama, pomocy znikąd. Wiem, że nie wszystkim zwierzętom uda mi się pomóc, ale jeśli udaje się chociaż kilkunastu, to ten świat staje się lepszy - uważa. Magdalena Kulok