DUŻY KALIBER: Dlaczego urząd stanął w płomieniach?
Racibórz, Rydułtowy Czarne chmury nad ulicą Batorego spowiły błękitne niebo w czwartkowe popołudnie 6 czerwca. Palił się dach urzędu miasta. Przeprowadzono ewakuację urzędników i petentów. Tak wielkiego pożaru w gmachu użyteczności publicznej nie było dotąd w Raciborzu. Interweniowali zawodowi strażacy i ochotnicy. Z Rydułtów trzeba było ściągnąć drugą autodrabinę.
Ogień zauważono na dachu obiektu. Zanim strażacy rozpoczęli akcję gaszenia, płomienie szybko się rozprzestrzeniły. Urzędnicy oraz klienci magistratu w porę opuścili budynek. Dzięki sprawnej akcji nikt nie ucierpiał. Pierwsze informacje na temat przypuszczalnej przyczyny zaprószenia ognia dotyczyły ewentualnego błędu wykonawców prac remontowo–budowlanych na dachu urzędu. Montowane są tam panele fotowoltaiczne.
Telefon: pali się!
Prezydent Dariusz Polowy zezwolił ewakuowanym pracownikom urzędu wrócić do domów. Na miejscu zostało kierownictwo urzędu oraz naczelnicy wydziałów. Włodarz miasta nie był na Batorego w momencie rozpoczęcia akcji gaśniczej, bo otwierał konferencję historyczną na Zamku Piastowskim. – Dostałem telefon, że urząd się pali. Zebrałem się i ruszyłem do magistratu – mówił później włodarz.
Wydarzenie przyciągnęło uwagę całej Polski. Profil fejsbukowy Nowin rozgrzał się do czerwoności, bo Paweł Okulowski prowadził transmisję wideo z dachu redakcji na Zborowej. Dotarła do nas plotka, że właśnie na przekaz z serwisu społecznościowego podjęli akcję strażacy.
– To była bardzo szybka reakcja. Telefon o pożarze wyszedł z umieszczonego na parterze urzędu Biura Obsługi Interesantów, na numer 112 o godz. 14.19 a strażacy byli już o godz. 14.20. Musieli wiedzieć, że się pali. Może z własnego monitoringu? W końcu dym był bardzo duży, widoczny z daleka – relacjonował prezydent Polowy. Chwalił swoich zastępców za sprawną akcję ewakuacji. – W 5 minut budynek urzędu „opróżniono” – podkreślał.
Beton ocalił urząd
Na miejsce skierowano sześć zastępów zawodowych strażaków (w tym autodrabinę z Rydułtów), a także cztery zastępy OSP, dodatkowo dwa zastępy OSP pozostały w odwodzie. Na Batorego zapaliło się poszycie dachu, pożar pojawił się na pow. 300 m kw. (obszar 15 m na 30 m). Spłonęła papa dachowa zgromadzona na prace związane z termomodernizacją. Płomienie szalały na części dachu wykonanej w technologii betonowej więc niełatwo było, aby przedostały się do wnętrza magistratu.
Można pracować
Co podkreślali w urzędzie, akcja gaśnicza prowadzona było rozważnie, aby nie ponosić dotkliwych strat spowodowanych przeprowadzeniem takiej akcji. – Nie było zalań, nie było zniszczenia dokumentów. Ze 2 czy 3 pomieszczenia są do odnowienia. Będzie trzeba wymienić jakieś umeblowanie, ale to nie są przeszkody aby urząd nie mógł normalnie pracować. Nie ma nigdzie żadnych oznak, by nie można było użytkować pomieszczeń na poddaszu – stwierdził prezydent Polowy. Choć włodarz nie chciał wprost mówić o ewentualnej przyczynie zdarzenia, to oznajmił, że „trzeba mieć świadomość, że skoro prowadzono prace związane z termomodernizacją, to zachodzi podejrzenie, że to one doprowadziły do pożaru”. – Ale ja tego nie powiem – nadmienił.
Czujki nie reagowały
Dziennikarzy interesowało czy urzędnikom zgłoszono wcześniej, że prowadzone będą roboty niebezpieczne? Dlaczego nie zadziałał monitoring wewnętrzny magistratu? Można było zaoszczędzić kolejne minuty w rozprzestrzenianiu się ognia. Co ważne, gdyby płomienie dotarły do części dachu zbudowanej z drewna, straty byłyby znacznie większe. – Pożar wystąpił poza budynkiem i nasze czujki go nie rejestrowały. Przecież nie było zadymienia w urzędzie – tłumaczył D. Polowy. Zapowiedział, że wyjaśnieniu wątpliwości posłuży spotkanie z komendantem straży Jarosławem Ceglarkiem, aby wyciągnąć wnioski: jak się to działo, gdzie się działo, czy wystąpiła zwłoka w alarmowaniu. – Proszę pamiętać, że mówimy o sytuacji żeby strażacy zeszli z czasem reakcji poniżej poniżej 5 minut. Widać święty Marceli czuwa nad Raciborzem – opowiadał włodarz na konferencji prasowej po zdarzeniu.
Podziękuje OSP
Polowy chwalił strażaków – ochotników. Podkreślił, że szybko dojechało OSP Brzezie. Akcję podjęła też OSP Sudół, dysponująca dużym zbiornikiem na wodę, w wysłużonym jelczu. – Na pewno zostanie to docenione, niech strażacy się nie martwią o przyszłość. Nie będę krył, że ta sytuacja przyspiesza decyzje pomocy w sprawie wyposażenia dla zawodowej straży (na czym skorzystać mieliby później ochotnicy – przyp. red). Na najbliższej sesji pojawi się stosowny projekt uchwały rady miasta – powiedział mediom prezydent Polowy.
W zawieszeniu
Nie wiadomo jeszcze kto pokryje straty spowodowane pożarem. Poczyniono już wstępne ustalenia co się spaliło. To co należało do wykonawcy robót jest w jego gestii, a co do relacji urzędu z wykonawcą, to rozstrzygające będzie ustalenie przyczyny pożaru. Z usuwaniem strat trzeba poczekać, jak mówi D. Polowy, to jakieś „2 tygodnie w zawieszeniu”. Budynek przeszedł szybko pierwszy test wytrzymałości. Ulewa dzień później przeszła nad Raciborzem i ciężko powiedzieć czy plamy na ścianach w urzędzie to tylko skutek deszczu czy jeszcze pozostałość po akcji gaśniczej.
(maw, żet)
Roland Kotula
Dowódca akcji ratowniczo-gaśniczej
Do gaszenia wyruszyły z komendy 2 zastępy gaśnicze. Na Batorego skierowano autodrabinę z raciborskiej jednostki i równolegle autodrabinę z JRG w Rydułtowach. Wspomagały nas zastępy OSP z terenu Raciborza. Paliło się pokrycie dachowe, papa i ocieplenie styropianowe. Strażacy natarli na pożar z dwóch stron – z drabiny mechanicznej i przez właz dachowy. W pierwszej fazie podali pianę gaśniczą, żeby ograniczyć prędkość i intensywność spalania. Następnie po opanowaniu pożaru, dogaszali go wodą. Staraliśmy się zminimalizować ilość wody, aby strat nie było za dużo. Dlatego zastosowana została wpierw piana gaśnicza, a dopiero później woda do dogaszania.
Pożary dachów się zdarzają. Powodem są zwykle prace przy grzaniu papy, cięcie elementów metalowych czy wady przewodów spalinowych. Urząd oczywiście płonął po raz pierwszy. Czy to bezpieczne miejsce? Budynek spełnia wszystkie przepisy antypożarowe, jest na bieżąco kontrolowany. Ogromne znaczenie i bezpośrednie przełożenie na efekt akcji gaśniczej miała bliska lokalizacja komendy straży pożarnej. Gdyby trzeba było jechać dalej niż ten kilometr, który dzieli jednostkę od magistratu, to obszar zniszczeń byłby na pewno większy.