Duży kaliber: Dzielnicowi pomogli choremu mieszkańcowi i jego psu
MARKLOWICE Aspirant Magdalena Siekierka i mł. asp. Michał Kuligowski stali się bohaterami wśród mieszkańców Marklowic, po tym jak pomogli potrzebującemu mężczyźnie.
71–latek był chory i nie mógł wyjść z domu przez kilka dni. Mundurowi kupili mu jedzenie a także nakarmili jego psa. Sami nikomu nie wspomnieli o swoim dobrym uczynku, ale do komendanta wpłynęło podziękowanie od sąsiadów za ich godną postawę.
Wszystko zaczęło się w poniedziałek 8 kwietnia po 18.00, gdy do dyżurnego wodzisławskiej policji zadzwoniła kobieta, która zgłosiła, że od paru dni nie widać ich sąsiada i obawiają się, że mogło mu się coś stać. Na miejsce skierowano patrol dzielnicowych oraz zadysponowano straż pożarną w razie pomocy przy otwarciu drzwi do mieszkania. Po przyjeździe na ulicę Kwiatową, policjanci rozejrzeli się po posesji i zaczęli pukać do drzwi 71-latka, ale nikt im nie otwierał. Podjęto decyzję o wyważeniu drzwi. W środku domu znajdował się nieco zdezorientowany właściciel. Tłumaczył, że nie otwierał, bo się bał. Policjanci porozmawiali z 71-latkiem i na tym interwencję zakończyli.
Następnego dnia postanowili pojechać do mężczyzny jeszcze raz i sprawdzić czy wszystko u niego w porządku. Po drodze wstąpili do sklepu i kupili 5-litrową wodę oraz karmę dla psa, który podczas interwencji zwrócił ich uwagę. Gdy dotarli na miejsce, właściciel zapytał czy może się napić tej wody co przywieźli, bo ta z kranu mu nie smakuje. Zaniepokoiło to dzielnicową i zaczęła wypytywać starszego pana kiedy coś jadł i pił. Mężczyzna przyznał wtedy, że od paru dni nic nie je, bo ma daleko do sklepu, a stan jego zdrowia nie pozwala mu samodzielnie pokonać takiej drogi. Aspirant Magdalena Siekierka nie zastanawiała się ani chwili dłużej, tylko pojechała do sklepu i zrobiła zakupy 71-latkowi. O problemie mieszkańca Marklowic i zastanej sytuacji powiadomiła także opiekę społeczną.
Dzielnicowi, po nakarmieniu psa i zapewnieniu podstawowych potrzeb żywieniowych właścicielowi, mogli spokojnie odjechać. Jedzenia starczy na parę dni, ale policjanci zapewnili, że będą częściej zaglądali do chorego, sprawdzać czy nie potrzebuje pomocy. Mundurowi nikomu nie wspomnieli o swoim dobrym uczynku. Dopiero kilka dni później, gdy do komendanta wpłynęły podziękowania od sąsiadów, przełożeni dowiedzieli się o postawie swoich policjantów.
(acz)