Duży Kaliber: Tak wyglądała ostatnia noc Alicji
Gdyby siedemnastoletnia Alicja nie podeszła do Adriana P. pod klubem Imperium, prawdopodobnie dziś by żyła. Swojego zabójcy nie znała, a jedynie kojarzyła z widzenia. Dotarliśmy do nowych, nieznanych dotąd faktów z tragicznej lutowej nocy.
Prokuratura Rejonowa w Rybniku przesłała właśnie do rybnickiego wydziału zamiejscowego Sądu Okręgowego w Gliwicach akt oskarżenia przeciwko dwudziestoletniemu Adrianowi P. Mężczyzna jest oskarżony o zamordowanie 3 lutego 2018 roku młodej mieszkanki Rybnika Alicji F. Oskarżony to bezrobotny stolarz zamieszkujący z matką, w przeszłości karany za rozbój i odsiadujący wyrok w poprawczaku. Kawaler, ojciec dziecka, utrzymujący się z prac dorywczych. Przed sądem będzie odpowiadał za brutalny mord w warunkach recydywy i posiadanie broni bez zezwolenia.
To miał być wesoły wieczór
Alicja F. mieszkała z rodzicami i rodzeństwem w bloku przy ulicy Czwartaków w Boguszowicach. Kiedy wieczorem 2 lutego siedemnastolatka szła do swojej koleżanki, nic nie zapowiadało, że ta noc zakończy się dla niej tragicznie. Razem z dwoma koleżankami planowały wybrać się do Rybnika. Wcześniej we trzy wypiły wino i skierowały się na przystanek. Autobus zatrzymał się na przystanku w centrum o godzinie 20.05. Kobiety poszły najpierw pod Teatr Ziemi Rybnickiej, a następnie do klubu Imperium. Jak zeznają jej znajomi, Alicja F. tego wieczoru bawiła się w klubie i spożywała alkohol. Już 3 lutego, około godziny 2.00, siedemnastolatka wyszła z klubu i razem z dwoma koleżankami poszła do mieszkania znajomego. W tym czasie część jej znajomych już wracała do domu, dziewczyny jednak chciały się nadal bawić. Pomiędzy godziną 2.00 i 3.00 w imperium pojawił się w towarzystwie kolegów dwudziestoletni Adrian P. Był mocno pijany, wywoływał awantury, jedną z osób uderzył w twarz. Około godziny 3.30 Alicja i jej dwie koleżanki ponownie pojawiły się w Imperium. Znów piły alkohol, aż do godziny 4.40 kiedy to towarzyszki Alicji postanowiły wracać do domu. Siedemnastolatka miała wracać razem z nimi. Koleżanki poszły na plac Wolności i autobusem wróciły do domów. Alicja została w klubie… Siedemnastolatka wyszła przed klub gdzie zauważyła Adriana P. Mężczyzna był bratem jej koleżanki i kolegą jej byłego chłopaka. Osobiście jednak go nie znała. Nastolatka zawołała dwudziestolatka, zaczęła z nim rozmawiać. Tak poznała swojego oprawcę.
Ostatni spacer Alicji
Po krótkiej rozmowie Adrian P. i Alicja F. udali się pieszo od klubu, przez rynek, pasaż, plac Wolności aż do ulicy Łony. W trakcie spaceru para trzymała się za ręce. Adrian P. niósł w ręku butelkę z piwem, a Alicja brązową torebkę. Trzymała ją za uchwyty, a pasek na ramię zwisał swobodnie. To ważny szczegół, na który potem śledczy zwrócą uwagę. O godzinie 5.09 para przeszła przez pasaż przy Rynku, a o godzinie 5.23 zarejestrowały ją kamery w pobliżu budynku zespołu szkół technicznych przy Kościuszki. Adrian i Alicja około 30 minut przebywali w parku przy rybnickiej bazylice. W tym miejscu Alicja zostawiła chustę, którą miała na szyi. Policja odnajdzie ją w tym miejscu dopiero 4 lutego. Po godzinie 6.00 para przeszła przez teren pobliskiej ZSP. Chcieli usiąść na schodach pod szkołą, ale spłoszyło ich reagujące na ruch oświetlenie. Z terenu szkoły wyszli boczną furtką i szli ulicą Staiera. Adrian nadal niósł swoją butelkę i torebkę Alicji. Ostatni raz para była widoczna w zasięgu kamer o godzinie 6.07 i 50 sek. Zarejestrowała ich prywatna kamera z posesji przy ulicy Łokietka. Para skręciła następnie w kierunku garaży.
Makabryczne odkrycie
Kilka godzin później, około godziny 9.45 jeden z właścicieli garaży przy ulicy Łokietka przyjechał tu swoim samochodem, aby dokonać drobnej naprawy. Mężczyzna zajmował ostatni garaż w ciągu budynków. Za boczną ścianą budynku znajdował się przygotowany wykop, w związku z planowaną rozbudową. Mężczyzna zaczął naprawiać samochód. Około godziny 10.15 zadzwonił do niego kolega. Właściciel garażu rozmawiając przez telefon wyszedł przed garaż. Podczas rozmowy w wykopie zauważył brodzik, który wcześniej leżał w pobliżu garaży. Gdy go podniósł zobaczył zwłoki młodej kobiety. O godzinie 10.25 dyspozytor 112 powiadomił rybnicką policję i pogotowie. Na miejsce zjeżdżały kolejne patrole. Policjanci początkowo nie wiedzieli kim jest martwa dziewczyna. Nie było przy niej dokumentów ani torebki. Rozpoczęto przeszukiwania pobliskiej okolicy. Około godziny 17.00 w rejonie nasypu kolejowego przy ulicy Żorskiej znaleziono spaloną torebkę koloru brązowego. W środku znaleziono spalony telefon Xiaomi, kartę SD oraz kolczyk do pępka. Z całej torebki ocalał jedynie pasek służący do przewieszania torebki przez ramię. Taki sam jak na monitoringu z pasażu.
Ktoś ubrał zwłoki
Ciało kobiety było mocno zmasakrowane. Nastolatka miała złamaną żuchwę, rany szarpane w okolicy ciemieniowej, naderwane małżowiny uszne, złamaną kość gnykową, liczne sińce, krwiaki i otarcia. Otarcia znajdowały się między innymi na pośladkach i w okolicy pachwinowej. Śledczy nabrali podejrzeń czy nastolatka nie została zgwałcona. Mogły na to wskazywać rozerwane spodnie, zsunięty i zdekompletowany stanik, bielizna przełożona tylko przez jedną nogę oraz brudne od spodu skarpetki, mimo iż w momencie odnalezienia nastolatka miała ubrane buty. Śledczy nie mieli wątpliwości, że zabójca po mordzie ubrał swoją ofiarę. Po wszystkim przeniósł ciało do wykopu i przysypał ziemią. Tej nocy panował przymrozek i ziemia była zmarznięta. Morderca zbierał więc ziemię i liście na pobliskiej skarpie i przenosił je do wykopu. Ciało przykrył deską i brodzikiem.
Brud na butach
4 lutego o godzinie 11.00 policja zatrzymała Adriana P. Mężczyzna od jakiegoś czasu mieszkał u matki, w mieszkaniu przy ulicy Słonecznej. Rankiem po morderstwie pojawił się w domu około godziny 8.00. Matka zeznała, że był pijany, ale komunikatywny. Przygotował sobie śniadanie i poszedł spać. Wcześniej nastawił pranie. Do pralki wrzucił całą swoją odzież łącznie z butami. Kiedy spał, matka rozwiesiła pranie. Policjanci przy zatrzymaniu zabezpieczyli odzież Adriana P. Wkrótce okazało się, że pralka nie doprała z bluzy i butów ziemi z nasypu przy Łokietka i plamki krwi Alicji. W mieszkaniu policja znalazła również pistolet gazowy Bruni Police kaliber 8 mm, na który wymagane jest pozwolenie.
Niekompletne DNA
Po zatrzymaniu Adrian P. częściowo przyznał się do winy, a konkretnie do spaceru z Alicją i drobnej sprzeczki z rękoczynami. Mówił o kłótni, jednak nie przyznał się do mordu. Zgodził się na wizję lokalną. W asyście policji przed kamerą pokazał poszczególne etapy spaceru z nastolatką. Kiedy policjanci zaprowadzili go za garaż, przerwał natychmiast wizję lokalną. Tłumaczył śledczym, że tylko raz uderzył Alicję w twarz w tym miejscu. – Wyłączył mi się film i myślenie – przekonywał. – Być może po tym ktoś inny ją zabił – sugerował śledczym. Dowody były jednak twarde. Pod paznokciami i na ciele Alicji śledczy znaleźli DNA Adriana P. Pobrane zostały również wymazy z miejsc intymnych zmarłej. Badania wykazały obecność DNA dwóch osób: zmarłej i osoby obcej. Nie można wykluczyć, że należały do Adriana P. gdyż jego fragment, tak zwane allele, były zgodne z jego DNA. To jednak za mało. „Mimo podjętych czynności nie ujawniono kategorycznych dowodów na kontakt seksualny pokrzywdzonej oraz podejrzanego” – napisał potem prokurator Sławomir Sola.
Pamięta wszystko, poza mordem
Adrian P. szczegółowo opisał przebieg wieczoru do momentu ataku na Alicję. Tłumaczył, że dużo wypił. Po zatrzymaniu została pobrana mu krew do analizy. Od momentu zabójstwa minęły 32 godziny. We krwi już nie było alkoholu, była za to amfetamina w ilości 20 ng/ml. Adrian P. przyznał, że był pod jej wpływem również tragicznej nocy i dodatkowo wypił dużo alkoholu. Podczas sekcji zbadano również krew i mocz zmarłej nastolatki. Wynik 1,6 promila alkoholu. Żadnych narkotyków, żadnych leków ani innych substancji. Adrian P. początkowo zeznawał, później odmówił składania wyjaśnień. Twierdził, że nie pamięta ostatniego momentu spędzonego z Alicją. – Może być po części tak, że nie chcę sobie przypomnieć co tam się stało – przyznał śledczym. Adrianowi P. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Adrian Czarnota
Żarty nastoletnich hakerów
W prokuraturze toczy się jeszcze jedno śledztwo będące odpryskiem sprawy śmierci Alicji F. Już po śmierci nastolatki ktoś uzyskał dostęp do kont społecznościowych zmarłej i umieszczał w internecie jej prywatne zdjęcia. W Rybniku zaczęto spekulować, że ktoś jest w posiadaniu telefonu zamordowanej i może być prawdziwym zabójcą. W rzeczywistości telefon nastolatki został spalony w rejonie nasypu. Ostatnie logowanie pochodzi z rejonu ulicy Łokietka, gdzie również w tym czasie logował się telefon Adriana P. Od tego momentu już nigdy numer Alicji nie zalogował się do sieci. Skąd więc dostęp do zdjęć nastolatki? Nasze ustalenia wskazują, że nieustalona jeszcze osoba pokonała zabezpieczenia w portalach wykorzystując znaleziony w sieci adres mejlowy nastolatki i funkcję odzyskiwania hasła. Z portalu została pobrana cała zwartość konta Facebook, ze wszystkimi zdjęciami i prowadzonymi rozmowami. Kilkugigabajtowa paczka została umieszczona na zamkniętym forum karachan.org. Gdzie pobrało ją wiele osób. Jego użytkownicy wykorzystując maskowanie numerów IP urządzili sobie żarty ze śmierci nastolatki, wrzucając jej zdjęcia i tworząc filmy z pozornie zakodowanymi informacjami na temat „prawdziwego” zabójcy, na które nabierały się nawet poważne portale internetowe.