Metan i skały żądają respektu – nie tolerują amatorszczyzny
Jeśli do tego dodamy pavulon i morderców w strojach ratowników z łódzkiego pogotowia to możemy mieć wrażenie mimowolnego uczestnictwa w jakiejś superprodukcji filmowej, w której wnuk Hitchcocka próbuje prześcignąć dziadka serwując nam coraz mocniejsze dawki grozy, przemocy, obłędu, tragedii.
Nic z tych rzeczy. To wszystko dzieje się w rzeczywistości. Wydarzyło się także w minionym 2006 roku. Dlaczego?
W toku licznych dyskusji moje zainteresowanie wzbudziły dwie wypowiedzi uzyskane od przedstawicieli dwóch różnych pokoleń: doświadczonego życiowo osiemdziesięciolatka i bystrego młodego człowieka, nieźle już rozeznanego w gorzkich prawdach życiowych, odkrywanych w środowisku robotniczego osiedla. Obaj panowie jednoznacznie określili winnego:
to człowiek.
W fabryce lekarstw ktoś mógł pomylić lekarstwo lub fiolki konfekcjonując towar nie tak jak trzeba – bez elementarnej refleksji o skutkach. Przed laty, ktoś ważny podjął decyzję o likwidacji szkół zawodowych nie bacząc na umiejętności przyszłych „fachowców”. A tam głęboko pod ziemią metan i skały żądają respektu – nie tolerując bylejakości, nonszalancji i amatorszczyzny wzmocnionej ogromną chęcią zysku. Taka sama chęć zysku zaprowadzi wkrótce do więzień powszechnie znanych „łowców skór” z Łodzi.
Zawinili też rodzice pospołu z nauczycielami. Ci pierwsi, bo zwalają swoje obowiązki wychowawcze i rodzicielskie na szkołę, ci drudzy, bo „gubią” gdzieś wrażliwego ucznia „podrzucając” go pedagogowi szkolnemu tak, jakby sami nie kończyli szkół wyższych pedagogicznych.
Kto więc przekaże dzieciom i młodzieży elementarne życiowe prawdy, szacunek dla drugiego człowieka, szacunek dla rzetelnej pracy, kto uzmysłowi tym młodym co to honor, odpowiedzialność za siebie i innych ludzi, kto przybliży im zasady etosu pracy – jej sensu i znaczenia, kto ukaże im we współczesnej formie znaczenie dekalogu?
Nikt nie zrobi tego lepiej niż mama, tato, babcia i dziadek, nikt nie wyjaśni trudnych spraw tak dobrze jak starsza siostra, starszy brat czy też przyjazna i mądra pani nauczycielka – poprzez dobry przykład, zachęcenie do przeczytania dobrej książki czy artykułu prasowego czy też posłuchania wartościowej muzyki i obejrzenia dobrego filmu. To ci ludzie muszą uczyć młodych szacunku dla samych siebie i drugiego człowieka, szacunku dla życia i dobra. Dlaczego więc tego nie robimy, co nam przeszkadza – przecież nie chcemy samobójstw, linczy, pavlonów, corhydronów i na pewno nie chcemy Halemby!
Henryk Niesporek
Wiceburmistrz Rydułtów
w latach 1998 - 2006