Kiełbasa wyborcza zamiast konkretów
Zagrożeni pracownicy szpitala w Wodzisławiu przyszli na sesję rady powiatu, by walczyć o swoje miejsca pracy. Konkretów nie usłyszeli. W zamian przez blisko godzinę przyglądali się żałosnej dyskusji na temat… kampanii wyborczej. Na zdjęciu salowa Krystyna Daniluk, która miała odwagę powiedzieć co o tym myśli.
Czekali na propozycje rozwiązania ich problemów, a usłyszeli wyborcze frazesy.
Kilkudziesięciu pracowników szpitala (głównie salowe sprzątaczki i sanitariusze) pojawiło się na sesji rady powiatu. Boją się o swoje miejsca pracy. Szef wodzisławskiego ZOZ-u Eugeniusz Klapuch zapowiedział, że od stycznia przyszłego roku nie będą już pracownikami szpitala. Około stu kobiet przejąć ma prywatna firma wyłoniona w drodze przetargu. Dyrektor przekonuje, że takie działanie jest konieczne z uwagi na trudną sytuację finansową zakładu. Twierdzi, że z pracownikami nie będzie podpisywana nowa umowa o pracę, a dotychczasowe warunki płacowe zostaną zachowane.
Druga strona sporu w te zapewnienia nie wierzy. Kobiety obawiają się, że po roku czy dwóch nowy pracodawca zmieni zasady wynagradzania a cześć osób straci pracę. Oburzone przyszły na sesję rady powiatu, by swoją sytuację przedstawić władzom powiatu, które odpowiadają za funkcjonowanie służby zdrowia. Niestety srogo się zawiedli.
Najlepiej odczekać
Najpierw radny Damian Majcherek z NSZZ „Solidarność” długo mówił o konieczności rozmowy z ludźmi i wzięcia pod uwagę ich trudnej sytuacji. Najważniejszy jest człowiek – powtarzał wielokrotnie i zaapelował by podjęcie decyzji odłożyć na później. Jego zdaniem, sprawą powinna się zająć rada powiatu wybrana na przyszłą kadencję, która przez kolejne cztery lata będzie odpowiadać za swoje decyzje.
Wicestarosta Józef Żywina odpowiedzialny za służbę zdrowia ubolewał z kolei, że wcześniej z problemem pracownicy nie zwrócili się do Zarządu Powiatu. Jego zdaniem z podjęciem konkretnej decyzji i ogłoszeniem przetargu należy poczekać, ponieważ nie jest ona do końca przemyślana.
W takim razie dlaczego dyrektor przyszedł i postawił nas przed faktem dokonanym? Powiedział, że będziemy pracować w prywatnej firmie i już. Okazuje się, że decyzja jeszcze nie zapadła. Czujemy się oszukani – nie kryła zdenerwowania salowa Krystyna Daniluk.
Przedstawienie, z którego nic nie wynika
Gdy tylko w dyskusji pojawił się wątek wyborów dyskusja zrobiła się agresywna jak nigdy przedtem. Wystarczyło jedno zdanie, by radni zapomnieli na jaki temat dyskutują. Są różne sposoby prowadzenia kampanii wyborczej. Ja jej jeszcze nie prowadzę – powiedział wicestarosta Żywina i się zaczęło.
Natychmiast zareagował Damian Majcherek, który uznał, że wicestarosta „pije” do niego. Wytknął Żywinie jego lewicowe upodobania polityczne i przypomniał z jakiej listy wyborczej startował w poprzedniej kadencji (SLD-UP – przyp. red).
Obaj panowie jeszcze dugo przerzucali się argumentami, a wszystkiemu ze zdziwieniem przyglądali się pracownicy szpitala. Urządzili sobie na naszych oczach przedstawienie, z którego nic nie wynika. Konkretów brak. Mówienie, że trzeba z podjęciem decyzji poczekać i rozmawiać to nic innego jak kiełbasa wyborcza – denerwowała się wychodząc z sali sanitariuszka Anna Kurek.
Starsi zostają?
Wczoraj (poniedziałek 25 września) odbyły się kolejne rozmowy na temat sytuacji w szpitalu. Wspólnie z dyrektorem doszliśmy do porozumienia, że decyzja będzie przynajmniej zawieszona. Dążymy również do tego, by w szpitalu do końca swojej pracy zawodowej pozostali ci pracownicy, którzy mają na przykład 3 lata do emerytury – mówi Józef Żywina.
Rafał Jabłoński