Sarna zaatakowała kobietę
Przez kilka godzin sarna buszowała na posesji jednej z mieszkanek Turzy Śl. Gdy kobieta prosiła o pomoc odpowiednie służby, odprawiono ją z kwitkiem. Zwierzę ostatecznie złapali strażacy.
Groźne zwierzę kilka godzin buszowało na jednej z posesji.
W ubiegły piątek do naszej redakcji zadzwoniła mieszkanka Turzy Śl. Irena Czyż z prośbą o pomoc. Rano na jej posesji pojawiła się sarna. Zwierzę zachowywało się bardzo niebezpiecznie. Biegało jak opętane, skoczyło na moją kuzynkę i zraniło ją w nogę – relacjonuje kobieta. Zwierzę udało się schwytać dopiero około godz. 14.00, po tym jak nasz dziennikarz zawiadomił straż pożarną. Nie mogliśmy wyjść z domu. Sarna była ciągle niebezpieczna. Dzwoniliśmy w różne miejsca – dodaje mieszkanka. Strażnicy miejscy powiedzieli, że „zajmują się tylko psami i kotami”, weterynarz poinformował, że to jego prywatny gabinet i takimi sprawami się nie zajmuje. U powiatowego lekarza weterynarii kobieta dowiedziała się, że należy o sprawie poinformować służby porządkowe, a w nadleśnictwie, że leśniczych interesują tylko zwierzyna znajdujące się w lesie.
Kiedy na miejscu pojawili się strażacy, sarna wybiegła na ulicę. Ci jednak zastawili jej drogę i schwytali zwierzę. Przenieśli czworonoga do lasu. Uważam, że to nie jest rozwiązanie. Przecież sarna zraniła człowieka i trzeba ją zbadać. Na pysku miała pianę, być może jest zarażona wścieklizną – mówi Irena Czyż.
Marek Misiura, zastępca komendanta Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu, opierając się na informacji powiatowego lekarza weterynarii twierdzi, że na terenie powiatu wścieklizna nie występuje. Jego zdaniem strażacy postąpili prawidłowo.
(raj, pp)