Łokcie w ruch
Pasażerowie komunikacji miejskiej są zbulwersowani. Od kilku tygodni nie mieszczą się w autobusach. „Tłum ludzi czeka na przystanku, a tutaj podjeżdża mały busik. To skandal. Ani połowa ludzi nie wejdzie” - denerwuje się pan Antoni z Wodzisławia.
Aby przekonać się jaka atmosfera panuje wśród podróżnych wystarczy odwiedzić wodzisławski dworzec. Ludzie, często osoby starsze, nie mogą powstrzymać się od kąśliwych, a czasem nawet wulgarnych uwag pod adresem kierowców. Draństwo, nic więcej. Chcą z nas śledzie zrobić? Do tej pory wszystko było w porządku. Podjeżdżały duże autobusy i ludzie się mieścili. Teraz podjeżdża jakiś mały samochodzik i tyle. Jeżdżę linią 208 i widzę jak połowa pasażerów zostaje na przystanku – mówi rozgoryczona kobieta. Okazuje się, że podobnie na całą sprawę patrzą sami kierowcy, którzy są ofiarami słownych ataków. Jeden z nich zadzwonił do naszej redakcji i poprosił o interwencję. Ludzie krzyczą i mają rację. Jak mamy ich pomieścić w tych małych busikach – mówił mężczyzna.
Start z problemami
W Międzygminnym Związku Komunikacyjnym w Jastrzębiu Zdroju dowiedzieliśmy się, że zamieszanie związane jest ze zmianami organizacyjnymi. Większość linii na terenie powiatu wodzisławskiego od 1 października obsługuje Konsorcjum, a nie jak było dotychczas rybnicki PKS. Ta maszyna nie chodzi tak jak powinna i trzeba to zmienić. Przepełnione autobusy to sprawa przejściowa. Należy dopasować wielkość taboru do potrzeb. Potrzebujemy na to najwyżej tygodnia. Za niedogodności przepraszam wszystkich pasażerów – mówi Benedykt Lanuszny – dyrektor Biura MZK.
Umowa z PKS-em obowiązywała do końca kwietnia. Od tego czasu trwała procedura przetargowa na obsługę 16 linii – główne tych obowiązujących na terenie powiatu wodzisławskiego. Sprawa się przeciągała. Dwukrotnie przetarg nie dał rozstrzygnięcia. W międzyczasie, za zgodą Urzędu Zamówień Publicznych, umowę z PKS-em przedłużono do końca września. Jak mówi Benedykt Lanuszny - dyrektor Biura MZK w Jastrzębiu Zdroju, specyfikacje przetargowe odebrało bardzo dużo firm z całej Polski, jednak do przetargu zgłosiły się tylko trzy. Były to te same przedsiębiorstwa, które do tej pory obsługiwały linie MZK, czyli V-Bus, PKS i PKM. Przy trzecim podejściu wymienione firmy założyły konsorcjum i wspólnie ubiegały się o przejęcie tras należących wcześniej do PKS-u. Tak też się stało.
Rafał Jabłoński