Puchar jedzie do Afryki
Czarnoskórzy Kenijczycy byli prawdziwą sensacją tegorocznych XIII Dni Rydułtów. Kiedy zjawili się na mecie biegu ulicznego, pozostałym zawodnikom zrzedły miny. Od razu poszły zakłady o to, że Abel Kirui i Mathew Kosgei zwyciężą w rywalizacji. I faktycznie, jeszcze tego samego dnia odebrali puchary z rąk burmistrza Alfreda Sikory.
Na te kilka dni Rydułtowy żyły zupełnie innym rytmem, niż zwykle. Na scenie rozbrzmiewały różne gatunki muzyki, ulicami miasta ścigali się najlepsi biegacze z różnych krajów, wędkarze łowili ryby, skaciarze grali w karty. Do szczęścia brakowało tylko ptasiego mleka, bo pogoda przez cały weekend była wymarzona. To słońce nam anioły zesłały - cieszyli się organizatorzy. Z okazji Dni Rydułtów w mieście gościli m.in. Litwini, Czesi, Ukraińcy, a nawet czarnoskórzy przybysze z dalekiej Kenii. Afrykańczycy zdobyli puchar burmistrza miasta w tradycyjnym biegu ulicznym.
W programie XIII Dni Rydułtów były imprezy tradycyjne, odbywające się co roku, a także nowe. Po raz drugi organizowany był bieg przedszkolaków. Najmłodszy uczestnik miał dwa latka. Na scenę w Rydułtowach zawitali m.in. Trubadurzy, Edi Sanchez z pokazem instrumentów kolumbijskich, Jose Torres z zespołem salsa, czescy Beatlesi oraz romskie i czeskie zespoły taneczne m.in. z Orlovej. Jak zwykle, swoją ekspozycję na dni miasta przygotowało Towarzystwo Miłośników Rydułtów. Co roku staramy się zaskakiwać nowymi pomysłami. Prezentujemy prace grupy Konar, eksponujemy kandydatki do tytułu Miss Kluki. Przygotowaliśmy też wystawę związaną z gazetą, a także osoby, które są z nami związane, m.in. pana Hajduka z rzeźbami oraz Koło Gospodyń Wiejskich. Można też podziwiać zbiory pasjonatów i hobbystów - mówił Henryk Machnik, szef TMR.
Nie zabrakło dobrego jedzenia, stoisk medycznych, gdzie można było wykonać badania, pokazów i atrakcji dla dzieci. W święcie uczestniczyło wielu mieszkańców miasta. Mimo różnych opinii na temat miejskiej imprezy, rydułtowianie byli generalnie zadowoleni ze wspólnej zabawy. Co roku przychodzimy tutaj cała rodziną. Wiadomo, że przydałoby się może co nieco zmienić, wzbogacić, ale generalnie jest na co popatrzeć, spotkać się, pogadać. I to się liczy! - mówili Celina i Rafał, młodzi mieszkańcy Rydułtów.
Przynosimy radość Old Spice Girls, czyli Emilia Krakowska, Ewa Kuklińska oraz Barbara Wrzesińska dla „Nowin Wodzisławskich”„Old” to już wyraz dość znany w Polsce, tak jak „puby”. Nie „baby” tylko „puby”. Przynosimy na Dni Rydułtów radość i cieszymy się na spotkanie z publicznością. Chcemy być sobą i radować ludzi. Dość często bierzemy udział w takich imprezach plenerowych. Zawsze jednak mamy ogromną tremę, czy technicznie wszystko nam wyjdzie. Wiadomo, podczas takiej zabawy sprawdza się głównie głośna muzyka, a my…jesteśmy „rzeźbiarkami słowa” (śmiech). W naszym kabarecie występują trzy dziewczyny z dużą różnicą wieku. Pani Ewa Kuklińska to jedyna brunetka w tym zespole, diwa i królowa teatru Syrena. Barbara Wrzesińska to oczywiście panna Basieńka z kabaretu Olgi Lipińskiej, no i Emilia Krakowska - telewizyjna Jagienka i biedna Gabrysia, służąca, która wiadra i walizki nosi. Niebawem znów zobaczymy ją w telewizji, odnowioną, w serialu „Pierwsza miłość”. Pierwsza miłość starcza (śmiech). Wyrosłyśmy w prawdziwych, dobrych teatrach, miałyśmy świetne szkoły, jesteśmy aktorkami z prawdziwego zdarzenia. Chcemy przypomnieć publiczności, że nawet w kabarecie można sięgnąć po żarty z nieco wyższej półki. Nie takie w stylu: „Ty, kup sobie psa. A po co? Żeby pies ci mordę lizał! Po takim czymś to można z fotela spaść. Humor ludowy, wiadomo, był zawsze przaśny, ale nie ordynarny i wulgarny. My, jako uczennice Ludwika Sempolińskiego, pamiętamy, żeby nie wyzwalać tego śmiechu najgorszego, rechotu, który polega na tym, że się śmiejemy z czyjegoś nieszczęścia. Mamy się radować, a nie ordynarnie rechotać.
Iza Salamon