Błąd kopalni

Powinniśmy mieć zgody mieszkańców - przyznaje Gerard Chluba, dyrektor rydułtowskiej kopalni. Mowa o zdarzeniu, które opisywaliśmy w „Nowinach Wodzisławskich” z 9 sierpnia. Przypomnijmy, że na początku tego miesiąca mieszkańcy ulicy Narutowicza zobaczyli, jak pod nieobecność właścicieli, jakiś człowiek fotografuje dom sąsiadów. Wezwali policję. Okazało się, że fotografa wysłała kopalnia. Miał zrobić zdjęcia do dokumentacji szkód górniczych. Mieszkańcy Rydułtów obecni przy zdarzeniu zareagowali bardzo ostro: Nie życzymy sobie, aby bez naszej wiedzy, ktoś fotografował nasze posesje. Po co kopalni zdjęcia? Być może bardziej do ochrony swojego interesu? Być może to jest jakiś podstęp? Kopalnia się asekuruje, gromadzi dokumentację przeciwko nam! - grzmiał wtedy Adam Mielimąka. Mieszkaniec ulicy Narutowicza znany jest ze swojej nieuległej i zdecydowanej postawy wobec różnych poczynań i decyzji władz zarówno kopalni, jak i powiatu. W zachodniej Europie takie postępowanie jest nie do pomyślenia. Tam własność prywatna jest świętością - argumentował podczas interwencji policji Adam Mielimąka. Policja nie dopatrzyła się w tym przypadku złamania prawa, jedynie zaniedbania ze strony kopalni, która zdaniem stróży prawa miała obowiązek poinformować mieszkańców o podjętych działaniach.

 

Dyrektor Chluba przyznaje, że był to błąd. Obecnie mamy już pisemne zgody mieszkańców - mówi szef kopalni. W fotografowaniu prywatnych domów nie widzi nic złego. Na zlecenie Komisji ds. Ochrony Powierzchni nasi inspektorzy szkód górniczych wykonują tak zwaną inwentaryzację graficzną. Działamy w interesie mieszkańców, dla ich dobra. Dokumentacja ta posłuży przy ewentualnych roszczeniach w sprawie szkód górniczych. Szkoda, że zostało to źle odebrane przez ludzi - ubolewa dyrektor Chluba.

 

(izis)