Nie chce, ale musi
Prezydent popełnił błąd niesłusznie naliczając w 2003 r. podatek od nieruchomości i musi oddać blisko 58 tys. zł oraz odsetki. O swoje upomniało się już 590 osób. Jeśli kolejni mieszkańcy postąpią podobnie, z miejskiego budżetu odpłynie kilkakrotnie więcej pieniędzy.
Przypomnijmy, że w Wodzisławiu z naruszeniem prawa pobrano podatek od gruntów. Wszystko za sprawą zmiany decyzji podatkowych. Mieszkańcy otrzymali je po upływie kilku miesięcy, jednak podatek musieli zapłacić od stycznia 2003 r. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało, że „jeżeli w trakcie roku podatkowego zaistniało zdarzenie mające wpływ na wysokość opodatkowania w tym roku, podatek ulega obniżeniu lub podwyższeniu, poczynając od pierwszego dnia miesiąca następującego po miesiącu, w którym nastąpiło to zdarzenie”. Wstępnie od tej decyzji odwołało się blisko stu mieszkańców i miasto musiało wypłacić 19 tys. zł. Kolejni zrobili podobnie po tym, jak decyzja prezydenta o naliczaniu podatku została unieważniona. Mieli taką możliwość mimo tego, że ustawowy dwutygodniowy termin na odwołanie dawno minął.
Bardzo długo prezydent Krzyżak zarzekał się, że wszystko jest w porządku. Kiedy okazało się, że pieniądze musiał oddać pierwszej setce mieszkańców jego zapał nieco osłabł. Teraz, gdy z budżetu będzie trzeba oddać kilkadziesiąt tysięcy złotych plus odsetki, najważniejszą sprawą z punktu widzenia władz miasta jest to, by o zwrot pieniędzy nie wystąpiły kolejne osoby. Jeśli się nie odwołają to pieniędzy nie dostaną, ponieważ o zwrocie „z urzędu” nie może być mowy. Należy dodać, że odsetki będą naliczane od daty wpłaty dodatkowo wymierzonego podatku od nieruchomości za 2003 r. do dnia wydania nowej decyzji, zgodnie z którą podatek jest naliczany prawidłowo.
(raj)