Tragiczny początek
Niedopełnienie obowiązków, związanych z bezpieczeństwem i higieną pracy zarzuca prokuratura przedstawicielom firmy, która prowadziła prace budowlane przy gimnazjum w Marklowicach. Jeden z pracowników spadł z drabiny i doznał poważnych obrażeń ciała. Lekarze stwierdzili m.in. wieloodłamkowe złamanie czaszki, stłuczenie klatki piersiowej z ostrą niewydolnością oddechową. Zdaniem prokuratury odpowiedzialność za wypadek ponoszą Dariusz M. i Roman B., którzy pełnili funkcje kierowników budowy. Grozi im za to kara do 3 lat pozbawienia wolności
Poszkodowany Mieczysław W. został zatrudniony na budowie jako murarz na okres próby. Zgłosił się na budowę i po wstępnej rozmowie z oskarżonym Dariuszem M. został skierowany do pracy do brygady murarzy. Nowy pracownik miał być zawieziony do dyrekcji firmy w Zabrzu w celu załatwienia formalności, dotyczących przyjęcia do pracy – w tym badań i szkolenia. Ale do tego nie doszło. Mieczysław W. pracował całą dniówkę bez instruktażu i ważnych badań lekarskich. 26 kwietnia spóźnił się do pracy, nie podpisał listy obecności i nie zgłosił się u kierownika. Udał się na stanowisko pracy a po rozmowie z członkami brygady poszedł do kierownika budowy. Musiał przejść po drabinach. Po 20 minutach jeden z pracowników zauważył nieprzytomnego Mieczysława W. leżącego na stropie parteru. Prawdopodobnie potknął się on lub poślizgnął i spadł z drabiny. Do wypadku mogło też dojść w wyniku zasłabnięcia związanego ze stanem zdrowia poszkodowanego w czasie schodzenia po drabinie. Poszkodowany odniósł poważne obrażenia – stłuczenie mózgu, wieloodłamkowe złamanie czaszki, stłuczenie klatki piersiowej z ostrą niewydolnością oddechową, porażenie mięśni okołoruchowych lewego oka, obustronne stłuczenie nerwów ocznych. Stwierdzono też rozpoczynający się zanik nerwu wzrokowego lewego oka. Jak stwierdził biegły lekarz, obrażenia te zagrażały trwałym kalectwem – ślepotą lewego oka a nawet mogły realnie zagrażać życiu ze względu na uraz czaszkowo-mózgowy i stłuczenie płuca.
Zdaniem prokuratury odpowiedzialność za wypadek ponoszą Dariusz M. i Roman B., którzy pełnili funkcje kierowników budowy. Obaj nie przyznali się do winy. Dariusz M. stwierdził, że w czasie wypadku nie było go w pracy a odpowiedzialny za przyjmowanie nowych pracowników był prezes firmy. Roman B. wyjaśnił, że nie przeprowadzał rozmowy kwalifikacyjnej z pokrzywdzonym, ani nie przyjmował go do pracy. Decyzję podjął prezes i on skierował Mieczysława W. na budowę. Jednak zdaniem prokuratury to oskarżeni byli odpowiedzialni w przedsiębiorstwie za bezpieczeństwo pracy i ich zaniedbania spowodowały, że doszło do zagrożenia wypadkowego. Zarzuca się im niedopełnienie obowiązków oraz nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń ciała. Grozi im za to kara do 3 lat pozbawienia wolności. O ich winie rozstrzygnie sąd.
(jak)