Tak nie można, panie starosto!
Mamy po swojej stronie zarządcę drogi, komisję infrastruktury i spraw społecznych oraz ekspertów. W tej sytuacji starosta zamiast stanąć po stronie nas, obywateli, stoi niezłomnie po stronie swojego kolegi, dyrektora kopalni „Rydułtowy” - czytamy w piśmie wysłanym przez mieszkańców ulicy Narutowicza do wojewody. Przypomnijmy, że wąską ulicą Narutowicza został poprowadzony transport samochodów ciężarowych do kopalnianych zwałów, o czym pisaliśmy już łamach naszej gazety. Mieszkańcy zmagają się z tym problemem od dawna, kilka dni temu napisali skargę na działanie Jana Materzoka, starosty wodzisławskiego. Nie wahają się używać w niej mocnych słów, tłumacząc, że zostali doprowadzeni do ostateczności. Zarzucają staroście wchodzenie w układy z dyrektorem kopalni Rydułtowy, kosztem mieszkańców. To jest właśnie szczyt, jakiego sięgnął pan starosta jako władza absolutna. Nieważne jest dla niego bezpieczeństwo i zdrowie ludzi, nieważne, że niszczone są nasze prywatne własności, nieważne, że niszczony jest majątek gminy w postaci nieprzystosowanej drogi do ciężkiego ruchu i nieważne są zdania mądrych ekspertów oraz koszty zarządcy drogi za naprawy i ekspertyzy - oburzają się autorzy listu.
Dodają, że jest karygodnym, żeby mieszkańcy ulicy Narutowicza musieli uciekać pomiędzy płotami przed nadjeżdżającymi ciężkimi autami. Nie do wyobrażenia jest też, aby mieszkańcy nie mieli prawa do odpoczynku po pracy w swoich własnych, prywatnych nieruchomościach - czytamy w piśmie.
Ostatnie słowa to wołanie o pomoc do wojewody: Jedynie pan może nam przywrócić normalne warunki życia w naszych własnych domach, bo starosta ma nas gdzieś, tak jak powiatowy komendant policji w Wodzisławiu, który nas tylko straszy, zamiast bronić stwierdzając, że w razie blokady pozamyka nas, a gdy dojdzie do jakiegoś wypadku na tej drodze, to będzie opowiadał tylko kierowca i nikt inny.
Co na to starosta Materzok? Nie wypieram się znajmości z dyrektorem kopalni, ale także i z innymi pracownikami kopalń. Ale problem leży gdzie indziej: jeśli zaczniemy realizować postulaty pojedynczych mieszkańców, to grozi nam paraliż komunikajcyjny. Musimy mieć na uwadze dobro społeczne. Ja się nie upieram przy swojej deczycji, mogę postawić na ulicy Narutowicza znak organiczający tonaż do 3,5 ton. Ale wtedy problem wróci w innej postaci, bo zbuntuje sie centrum miasta Rydułtowy. Nie jestem w stanie wszystkich zadowolić - odpowiada na zarzuty starosta Materzok.
28 czerwca w starostwie odbędzie się posiedzenie komisji bezpieczeństwa, na której zostanie poruszony również problem ulicy Narutowicza. Do tematu jeszcze powrócimy.
Iza Salamon