Lewandowski też tak zaczynał. Dzieci bawiły się piłką na turnieju w Nędzy
Dwudniowe zawody piłkarskie Orlik Cup Nędza 2021 zorganizował 3 i 4 czerwca na boisku w Nędzy miejscowy GMKS. Rywalizacja odbywała się w czterech rocznikach (od 2011 do 2014). Przyglądaliśmy się rozgrywkom najmłodszych piłkarzy – sześcio- i siedmiolatków.
Na boisku spotkały się w Boże Ciało: Akademia Piłkarska GOL Racibórz, Akademia Piłkarska & Akademia Dziecięcej Aktywności „Kamyczki” Concordia Knurów, KKS Spójnia Zebrzydowice, UKS Arka Markowice, Akademia Piłkarska LKS Górki Śląskie, Football Stars Racibórz, LKS Tworków oraz gospodarze z GMKS Nędza.
Jak powiedział nam Gerard Przybyła, prezes Gminnego Młodzieżowego Klubu Sportowego, tworzą go ludzie doświadczeni. Na przestrzeni wielu lat widzieli jako uczestnicy i organizowali wiele różnych turniejów, więc wiedzą jak zrobić taką imprezę, na którą będzie się z chęcią wracało w następnych jej edycjach.
– Obostrzenia pandemiczne zmusiły nas jako organizatorów do podzielenia zawodów na 4 moduły w grupach wiekowych. W normalnych warunkach zagralibyśmy nawet na 8 boiskach naraz, bo warunki tutaj na to pozwalają. Ale nie chcieliśmy robić wielkiego skupiska ludzi i porozbijaliśmy całość na kategorie – tłumaczył nam szef klubu.
Wynik ważny, ale nie najważniejszy
Co ma dać ten turniej jego uczestnikom? – Radość i zabawę dla dzieci, bo kiedy cieszy się dziecko wtedy cieszy się cały świat – z uśmiechem odparł prezes Przybyła. Jego zdaniem radość z medalu zawieszonego na szyi i puchar wręczany zwycięskiej drużynie to wielka radość najlepszych i miło jest dzielić ją z nimi jako gospodarze imprezy.
– W tym wieku wynik nie jest najważniejszy, choć dla tych drużyn na pewno ma znaczenie. Kiedy się wygrywa dziecko ma satysfakcję z tego co robi – podkreślił Gerard Przybyła. Według niego, rezultat końcowy będzie najbardziej liczył się w najstarszej grupie (rocznik 2011). – Reszta to czysta zabawa i czerpanie radości z gry w piłkę nożną – stwierdził.
Jako prezes klubu wie, że o przyszły narybek juniorskich i seniorskich zespołów trzeba dbać od lat dziecięcych. – Ważne, żeby jak najwięcej dzieci garnęło się do sportu, do ruchu, bo to jest zdrowie. A przy okazji pokazujemy się jako klub, jakie mamy tu możliwości szkolenia i rozwoju. Może zachęcimy tutaj do związania się z naszym klubem kolejnych graczy – wskazał nam nasz rozmówca.
Gdzie piłka, tam są wszyscy
Zapytaliśmy o wrażenia z sędziowania drużynom małych piłkarzy jednego z arbitrów – Marcina Ziętka.
– To zupełnie inne podejście do gry w piłkę. U dzieci widać tę radość z grania, pełnię szczęścia z uprawiania futbolu. Tam gdzie leci piłka, tam są wszyscy zawodnicy – komentował sędzia zawodów.
Spytaliśmy go czy sięga czasem po żółty kartonik, albo wyklucza kogoś z gry? – Nie ma tu potrzeby wyciągania kartek, by upominać graczy. Arbiter w takich spotkaniach jest bardziej żeby pomagać, tłumaczyć i dopingować do gry fair play – przekazał nam rozmówca z gwizdkiem. Woli sędziować takie dziecięce mecze niż te dorosłe. – Przepychanek czy fauli tu co prawda nie brakuje, ale jest tu tego bardzo mało – podsumował.
Trudne i odpowiedzialne zadanie
Od wielu lat trenerem różnych grup wiekowych jest Jerzy Halfar, który pełnił rolę konferansjera zawodów. – Opieka nad najmłodszymi futbolistami to według mnie jedno z najtrudniejszych i najbardziej odpowiedzialnych zadań w całym szkoleniu piłkarskim. Dajemy im podstawy, na których będzie się budować cała reszta. Poza tym odpowiadamy za ogólny rozwój tych dzieci. Osobiście mnie bardzo cieszy, że już od przedszkola mają takie serce do gry – powiedział nam J. Halfar.
W jego opinii każdy turniej to zdobywanie cennego doświadczenia. – Przecież każdy piłkarz, także ci najwięksi jak np. Robert Lewandowski, zaczynali od takich małych turniejów z rówieśnikami. Na takich małych boiskach zaczęła się ich światowa kariera. Stąd wkracza się na stadiony świata – przekonywał trener GMKS Nędza.
Zapytaliśmy przy okazji czy tęskni za Borucinem, gdzie spędził w roli grającego trenera ostatnie lata. – To była inna specyfika pracy, bo z seniorami. Był to świetny czas, ale przyszedł czas na nowe doświadczenia. Trener musi się rozwijać całą karierę – skomentował trener i nauczyciel.
Patronat nad turniejem sprawował starosta raciborski Grzegorz Swoboda. W jego imieniu czek od Powiatu Raciborskiego przekazał członek zarządu powiatu Andrzej Chroboczek.
(ma.w)
Trenerka uczy się z dziećmi
W świecie zdominowanym przez mężczyzn na ławce trenerskiej spotkaliśmy Martę Woźniak, która prowadziła Arkę Markowice. Już 23 lata jest związana z piłką nożną, którą uprawia od siódmego roku życia. Grała w nią wyczynowo w drugiej lidze w Kietrzu. Czy trenerka to „bułka z masłem”? – Nie jest łatwo, bo trzeba trzymać emocje na wodzy. Tego się uczę wspólnie z dzieciakami. Jest mi łatwiej, bo syna mam w tej drużynie. Grupa moich podopiecznych jest genialna i są fajni rodzice czyli kibice – powiedziała nam Marta Woźniak.
Czego można nauczyć dzieci na tym poziomie piłkarskiego szkolenia? – Myślę, że najbardziej współpracy w grupie, odnajdywania kolegów na boisku. Jeśli chodzi o umiejętności piłkarskie to jeszcze długa droga przed nimi. Ważna jest atmosfera piłkarska, te wspólne wyjazdy turniejowe – kontynuowała była piłkarka.
Coraz częściej spotyka na zawodach koleżanki po fachu. – Cieszy mnie to. Futbol kobiecy w kraju wszedł na wyższy poziom popularności. Cieszy się większym szacunkiem, a kiedyś tego nie było. Kluby i reprezentacja pokazywane są w telewizji – zauważyła pani Marta. Chciałaby, żeby piłka nożna kobiet była tak w Polsce popularna jak to się dzieje np. w Niemczech, ale ma świadomość, że potrzeba na to jeszcze czasu.
Skóra zachwyca trikami
Gościem specjalnym turnieju był Paweł Skóra, mistrz trików piłkarskich, który zaprezentował dzieciom pokazy sztuczek z futbolówką.
– Uprawia pan freestyle football. Można krótko scharakteryzować tę dyscyplinę?
– Prekursorem tego co prezentuję był słynny, nieżyjący już piłkarz Diego Maradona. On pierwszy zaczął się bawić piłką na poważnie, na przykład utrzymując ją na głowie. Ja dziś też próbuję inspirować innych, że futbol to nie tylko strzelanie goli.
– Jak na pańskie pokazy reagują widzowie, zwłaszcza ci z najmłodszych roczników?
– Dzieci są dla mnie najlepszą publicznością, bo reagują w sposób bardzo szczery, wyrażają swój podziw, zachwyt. Bardzo się cieszę, że organizatorzy turnieju zaprosili mnie do współpracy, bo sądzę, że obie strony na niej zyskają, a najwięcej ci mali piłkarze.
– Kocha pan piłkę, jest bardzo ważna w pańskim życiu. Czy można łączyć te triki z regularną grą na boisku? A komu pan kibicuje jako fan?
– Kiedy robię moje sztuczki, to ludzie po pokazach pytają mnie dlaczego nie jestem w kadrze narodowej. Myślą, że można byłoby wykonywać te sztuczki podczas meczów i ogrywać rywali. Jednak te triki nie mają przełożenia w typowej grze w piłkę i trzeba wybrać na co się decyduje – piłka zespołowa czy freestyle football. Najmocniej kibicuję polskiej reprezentacji. Trzymam za nią kciuki na Euro. Życzę im, by wyszli z grupy. Jeśli chodzi o piłkę klubową to lubię oglądać Ligę Mistrzów. Królewscy czyli Real Madryt są moją ulubioną drużyną.