W Krzyżanowicach nigdy nie widzieli takiej wody
Świt obnażył jak wiele zniszczeń dokonały ulewne deszcze, które w czwartek przeszły nad gminą Krzyżanowice. Choć wcześniej mogło wydawać się, że spory problem wyrządziły środowe opady.
Siła żywiołu po raz kolejny pokazała, że jest nieposkromiona. W piątek 14 maja, w godzinach przedpołudniowych, byliśmy przy ulicy Głównej w Krzyżanowicach, która dzień i dwa dni wcześniej zamieniała się w rwącą rzekę; choć jak przyznają mieszkańcy, te drugie zdarzenie było o wiele silniejsze.
O 40 cm więcej
– Nigdy nie widzieliśmy tutaj takiej wody. Było jej co najmniej o 40 cm więcej niż podczas powodzi w 2010 roku. Wtedy woda nie wdzierała nam się do restauracji, wczoraj, żeby nie wlewała się do środka, musieliśmy zabezpieczać obiekt workami. Udało nam się to, woda nie zalała restauracji, ale dzięki temu, że byliśmy na miejscu i od razu zareagowaliśmy – powiedział nam pan Paweł z restauracji „Staruszek”. Pytany o straty, odpowiedział: na pewno będą duże. – Mimo że udało nam się zabezpieczyć przód restauracji, to woda i tak wdarła się do budynku, do piwnic – dodał. Jednocześnie, ze smutkiem stwierdził, że wraz ze świtem nadszedł czas na wielkie sprzątanie. – Smutne jest to, że tak dzień po dniu, choć w środę ulewne deszcze nie były dla nas aż tak mocno uciążliwe – podsumował pan Paweł.
Tulipanów żal…
Dwie starsze panie, które spotkaliśmy przy jednej z posesji przy ulicy Głównej, pragnęły pozostać anonimowe na łamach mediów. Powiedziały nam jednak zgodnie: jak żyjemy, nigdy nie płynęło aż tyle wody naszymi ulicami. – W środę woda docierała do bramy, dzień później dotarła już do domu na wysokość około 40 cm, tak, że zaczęła mnie zalewać – opisywała nam jedna z kobiet. Wyjaśniła, że czeka ją wielkie sprzątania. – Wszędzie jest glina – martwiła się. Jednocześnie z żalem spoglądała na swój ogródek. – Tutaj były piękne tulipany, a teraz mnóstwo gliny – żaliła się kobieta.
Druga z pań, która mieszka przy ulicy Miarki powiedziała: rzeka płynęła nawet przez podwórko. Straty są ogromne. – Woda leciała z każdej strony, nawet zalało mi dom. Martwimy się jednak, żeby znów się nie powtórzyło to na dniach. Z siłą żywiołu jednak jeszcze nikt nie wygrał – stwierdziła w rozmowie z nami.
To było nieuniknione
– Jak już widzieliśmy, co się dzieje, to czekaliśmy, aż nas zaleje. Przed tym żywiołem nie ma ratunku. Nawet powódź w 1997 roku, nie była dla nas tak dotkliwa, jak ostatnie zdarzenia – powiedziała nam pani Teresa. Wyjaśniła, że na razie w jej domu nie rozpoczęto szacowania strat, bo nie ma możliwości dojścia do piwnicy. – Wiemy, że mamy zalany cały piec centralnego ogrzewania. Dzień wcześniej cieszyliśmy się, że nas to ominęło, niestety radość nie potrwała zbyt długo – podsumowała.
Droga była rzeką
– Ta woda płynęła tak szybko, że nawet nie wiedzieliśmy, kiedy, a już zaczęła nas zalewać. Droga była rzeką, to bardzo smutny widok. Straty mamy ogromne, choć ja jeszcze nie mam tak poważnych, są mieszkańcy z zalanymi domami – usłyszeliśmy od pana Józefa, który zmywał z chodnika naniesioną przez wodę glinę.
Dawid Machecki