Na pamiątkę gradobicia. Przez Pogrzebień przeszła tradycyjna procesja
Mieszkańcy zbierają się, by modlitwą błagać Pana Boga zarówno o urodzaj, jak i zachowanie od klęsk, takich jak ta, która nawiedziła wieś w 1877 roku. Wówczas potężne gradobicie spowodowało spore szkody.
To tradycja kultywowana jest nieprzerwanie od 144 lat przez mieszkańców Pogrzebienia (gm. Kornowac), którzy na procesji ku czci św. Floriana zawsze spotykają się 4 maja. Od 18 lat uczestniczą w niej również jeźdźcy i zaprzęgi konne, bo wcześniej pielgrzymka uznawana była tylko za pieszą. Od dwóch lat wydarzenie odbywa się w okrojonej formie, z racji pandemii koronawirusa.
Tradycyjnie procesja miała swój początek przy klasztorze sióstr salezjanek. Następnie modlący się na czele z jeźdźcem Adamem Bugdolem wiozącym krzyż, przeszli pod przydrożne krzyże na ul. Brzezkiej-Piaskowej, Pamiątki, Wiejskiej, Lubomskiej oraz pod kapliczkę św. Błażeja na Klasztornej. Tam proboszcz ks. Marek Głuch SDB symbolicznie skropił ziemię, aby wydawała obfite plony, a Pan Bóg czuwał nad rolniczą pracą, nad pogrzebieńskimi rodzinami i aby już nigdy nie powtórzyło się tragiczne w skutkach gradobicie.
Podtrzymać zwyczaj
– Nie jest łatwo podtrzymywać tradycję, jeśli mamy na myśli pandemię koronawirusa, ale dajemy radę. Oczywiście organizujemy procesję w reżimie sanitarnym i w okrojonej formie – mówi Eugeniusz Kura, sołtys wioski.
Jednocześnie akcentuje, że ważne jest, aby tradycja zachowała się dla potomnych. Przypomina również, że tylko jedyny raz, w okresie wojennym, przez Pogrzebień nie przeszła pielgrzymka, choć dla uczczenia tradycji odbyła się wówczas w kościele msza św. – To był jedyny wyjątek – wyjaśnia.
Sołtys Kura już kilka tygodni przed procesją otrzymywał od mieszkańców pytania, czy w tym roku odbędzie się doroczne spotkanie. – Często pojawia się temat rzucania jajami na pamiątkę gradobicia, ale z powodu obecnej sytuacji musimy się znów powstrzymać od tego akcentu, podobnie jak w zeszłym roku – opowiada sołtys Pogrzebienia
Podczas tegorocznej procesji pamiętano o miłośniku koni, śp. Henryku Malcharczyku, który zmarł w styczniu 2021 roku. Był znany przez wielu i zawsze uświetniał procesję w Pogrzebieniu. Dla oddania hołdu organizatorzy procesji zamówili mszę św. za zmarłego, która odbyła się w sobotę 1 maja w kościele parafialnym pw. św. Paschalisa w raciborskiej dzielnicy Płoni. – Towarzyszy nam ogromny smutek, ale pamiętamy o Henryku. On był jedną z ważniejszych postaci na naszej procesji. Zawsze mogliśmy liczyć na jego obecność bez względu na warunki atmosferyczne – podkreśla E. Kura.
Tradycja wypływająca z wiary
To była pierwsza procesja dla proboszcza, ks. Marka Głucha SDB. W drugiej połowie zeszłego roku rozpoczął posługę w Pogrzebieniu, zastępując ks. Tadeusza Augustyna SDB. – To piękna tradycja wypływająca z wiary – mówi duchowny, którego pytamy, jak traktuje lokalne wydarzenie. – To nawiązanie do Księgi Rodzaju – „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. To jak gdyby kontynuacja tego dzieła stwórczego Boga, gdzie również człowiek w tym uczestniczy. A poza tym to prośba do Pana Boga, co jednocześnie uzmysławia nam, że nie wszystko zależy od człowieka – powiedział nam proboszcz. Zarazem wyjaśnia, że wcześniej posługiwał w miastach, więc taki zwyczaj jest dlań pewną nowością. – Podziwiam te tradycje i sądzę, że trzeba je jak najbardziej kontynuować – dodaje.
Dawid Machecki