Matka Aniołów…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata przedstawia.
Kiedy dziecko jest szczęśliwe i radosne, to biegnie do mamy, a kiedy jest smutne, płaczące, mama szybko przychodzi do niego. Dlatego nasza Mama Boża widzi nasz XXI wiek swoimi niepokalanymi oczyma i przychodzi do nas, by nauczyć nas ewangelii na co dzień, by nas pocieszać, by pokazywać drogę… Aniołowie są bardzo blisko niej i czasem ona sama ich posyła, kiedy widzi swe płaczące dziecko.
To, co najbardziej przyciąga Maryję do nas, to zawołanie „Zdrowaś Maryjo…”. Słysząc te słowa, zawsze przychodzi, bo są to słowa anioła, który ją pierwszy zawołał, a ona zgodziła się wtedy od razu, by być moją i twoją Mamą. Dla niej to słowa miłości, wypowiadane przez aniołów i ludzi.
Anielskie pozdrowienie
Folgoet w języku używanym przez ludzi żyjących we Francji oznacza: „szaleniec lasu”. Tak bowiem nazwany był pewien młodzieniec, opóźniony nieco w rozwoju, ale za to o sercu otwartym na sprawy Boże i pełnym wielkiej miłości do Maryi. Mieszkał w lesie i znał tylko jedną modlitwę: „Zdrowaś Maryjo”, którą niezliczoną ilość razy odmawiał w ciągu dnia. Gdy umarł, to na jego grobie sama zakwitła lilia, a na jej płatkach wypisane były złotymi literami słowa „Zdrowaś Maryjo”. Na tym miejscu wzniesiono wspaniałe sanktuarium, do którego do dziś podążają pielgrzymi z całej Francji i z wielu krajów.
Historia czy legenda? Znaczenie tej opowieści jest jasne: Matce Bożej szczególnie jest miłe pozdrowienie anielskie. Zdrowaś Maryjo dobrze odmawiane, tzn. uważnie, z nabożeństwem i pokorą jest, wedle świadectwa świętych, nieprzyjacielem szatana, którego zmusza do ucieczki. Jest młotem, który go miażdży, jest uświęceniem duszy, radością aniołów i radością Maryi. Każdy nasz dzień składa się z tysiąca czterystu czterdziestu minut. Czas jest darem. Z naszego daru na tej ziemi chociaż kilka minut podarujmy naszej Matce, by ją codziennie anielsko pozdrowić.
Świat Aniołów
Święty Jan Paweł II często dawał wyraz swojej wielkiej miłości do świata aniołów. W swojej książce „Wstańcie, chodźmy!” pisał o osobistym obcowaniu ze świętymi aniołami: „Szczególny kult mam do Anioła Stróża, jak pewnie wszystkie dzieci, wiele razy się modliłem: „Aniele Boży Stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój…”. Mój Anioł Stróż wie, co robię. Moja wiara w niego, w jego opiekuńczą obecność stale się we mnie pogłębia. Św. Michał, św. Gabriel, św. Rafał to archaniołowie, których często na modlitwie przyzywam.”
Świat Aniołów jest niewyobrażalnie wielki i wspaniały. W walce tej Bóg dał nam dużą pomoc, zsyłając Anioła Stróża. Bardzo ważne jest, by uwierzyć w przyjaźń ze swoim Aniołem Stróżem, który tak naprawdę jest naszą drugą połową. Świadomość tego powinna nas zachęcić do zawiązania z nim prawdziwej przyjaźni. W Psalmach znajdujemy tego potwierdzenie: „Nie dosięgnie cię nieszczęście i plaga nie zbliży się do twego namiotu, bo swoim aniołom wydał polecenie, żeby cię strzegli na wszystkich twych drogach. Na rękach będą cię nosić, abyś nie uraził o kamień twej nogi…”. (Ps 91, 10–12).
Anioł w Afryce
Poznałam mojego małego Anioła w 2002 roku. Miał wtedy 4 lata, rodzice akurat zmarli i został sam, chory i zarażony wirusem HIV. Rozpoczął leczenie w naszej klinice. Miał na imię Simba. Mały chłopak, który zmienił życie wielu… Prawie nie mówił, raczej milczał, cierpiał wiele, uśmiechał się na przywitanie, kiwał ręką na pożegnanie, ubierał czarne okulary, by poczuć choć przez chwile, co znaczy być dorosłym. Kiedy co miesiąc przychodził do naszej misji, ze swoją babcią, każdy go zauważał. Miał taki ciepły wyraz twarzy i nigdy nie narzekał, po prostu robił co mógł, by być szczęśliwym. W chwilach wolnych od cierpienia, pracował w swoim ogródku, takim na dwa metry. Malował chętnie i często patrzył w stronę nieba, tam widział dom i rodziców czekających na niego oraz przyjaciół, których los wcześniej zabrał. Pewnego dnia był już bardzo słaby. Chciałam się z nim tylko pożegnać. Cała rodzina była blisko, pełno małych dzieci i babcia. Niby spał, a kiedy usłyszał słowa modlitwy, złożył swoje dłonie, otworzył oczy i uśmiechnął się do nas, kiwając ręką, tak jak zawsze, na pożegnanie…
Następnego dnia, ktoś zadzwonił, że nasz mały Anioł Simba odszedł wraz ze swoim uśmiechem, bez żalu i narzekań. Jest już w domu, za którym zawsze tęsknił i tutaj na ziemi, nie znalazł go nigdy! Aniołowie nie mają domów, tylko ten jedyny w niebie! Odchodzą wcześniej niż inni ludzie, bo są darami Boga dla ludzi tego świata, by zmieniać ich serca. Simba odszedł, ale w nas pozostał jak dobry anioł, podarowany na chwilę życia. Wielki sens krótkiego życia! Ale dla niego starczyło, by serca ludzi zmienić, by tę ziemię upiększyć…
MATKO WSZYSTKICH ANIOŁÓW podarowanych temu światu, zawierzamy Ci nasze oczy, by sercem widziały i dostrzegały nasze niebieskie anioły ziemskie i posłane z nieba. Czasem ludziom trudno uwierzyć, że istnieją widzialne anioły, chodzące po ziemi w małych butach. Mijają nas każdego dnia, uśmiechając się, kiwając na pożegnanie. Problem jest jednak w tym, że mało ludzi je słucha, bo są niewielkiego wzrostu i dorośli myślą, że to przecież tylko dzieci… Tak trudno dorosłym zauważyć anioła. Oczy zbyt poważne, oczekiwania wysokie i brak wiedzy, czego oczywiście nie są świadomi, bo myślą, że wiedzą prawie wszystko. Tutaj jest ich problem i trudność widzenia aniołów. Ta niesamowita pewność siebie, to jak poważne kalectwo dla oczu i życia! Matko moja Maryjo pomóż nam zauważać anioły każdego dnia na nowo, by cieszyć się tymi niesamowitymi dotykami nieba już tutaj na ziemi.