Ilu pracowników PK potrzeba do wymiany żarówki? Problemy targowiska na forum rady miasta
„Kilka istotnych spraw o targowisku” przyszli poruszyć przedstawiciele handlujących na miejskim targowisku – Janusz Kancik i Andrzej Nagel. Proszą samorządowców o pomoc w ratowaniu targu, bo frekwencja handlujących spada, a zarządca „ma dla nich tylko obowiązki i konsekwencje”.
Dwaj handlujący pojawili się na posiedzeniu komisji gospodarki miejskiej, zaproszeni tu przez radnych Piotra Klimę i Michała Kuligę. – Ostatnie wydarzenia na targowisku zmusiły nas do desperackich ruchów. Chcieliśmy chronić nasz towar, a zarządca (PK) zakazał używania plandeki, którą stosowaliśmy od 13 lat. Poruszyliśmy sprawę przez prasę i radio, rozmawialiśmy z przedstawicielami samorządu. Udało się rozwiązać nasz problem – mówił J. Kancik. Po rozmowach z prezydentem Dariuszem Polowym zdecydowano o zamalowaniu dachu nad targowiskiem specjalną farbą. Sprzedawca dodał, że w sporze z PK o plandekę doszło do wypowiedzenia jego umowy najmu boksu (później ją anulowano).
Malowanie wykonała firma zewnętrzna, a PK zajęło się malowaniem pasów na targowisku, żeby sprzedający trzymali się regulaminu działalności na targu i nie wystawiali towaru poza wynajmowany teren.
Zmora cieknących dachów
To, z czym handlarze przyszli do radnych, to apel o zmianę owego regulaminu. – Kiedy powstawał, były inne okoliczności. Dotąd nikt nie wykorzystywał go przeciw nam. Do dziś. Dlatego prosimy o rewizję regulaminu, dokonanie jego zmiany z naszym udziałem. Chcemy mieć równe prawa, protestujemy przeciw biurokratycznemu podejściu. Sprzedający teraz nie mają żadnych praw tylko obowiązki i konsekwencje – tłumaczył radnym J. Kancik.
Sprzedawcy mówili jeszcze o „zmorze cieknących dachów”, problemie, który ich zdaniem przechodzi w PK bez echa. Ich zdaniem zarządca powinien płacić im za zniszczony towar. Mówiono też o wysokich temperaturach panujących pod dachem gdy są upały. Problem rozwiązywały otwierane klapy w dachu, ale te mają oficjalnie funkcję oddymiającą i powinny być używane tylko w czasie pożaru. Z praktyki wynika jednak, że w latach ubiegłych pełniły rolę wentylacji w gorące dni.
Krytykowano działanie służb PK, mówiąc, że wymiana żarówki na obiekcie potrafi trwać tydzień, albo dwa i potrzebnych jest dwóch ludzi do takiej wymiany. Janusz Kancik mówił także, że zgłaszający problem są odsyłani od Annasza do Kajfasza czyli od urzędu do PK. – Trzeba zacząć modernizować targowisko, zamiast tłumaczyć się złym zaprojektowaniem sprzed nastu lat – zaznaczył J. Kancik.
Jakby nikomu nie zależało
Poruszono także wątek wsparcia handlujących na czas pandemii, kiedy targu wcale nie było. Szefostwo PK zareagowało: mogą zwolnić z opłat tylko, gdy rezygnuje się z boksów. Handlowcy porównali Racibórz z Głubczycami. – Tam zwolniono kolegów z targu z opłat, a u nas „nie da rady”. Gdzie logika? – pytali radnych. Zdaniem Kancika i Nagela targowisko może być rentowne i przynosić Miastu wyższe dochody. Tymczasem przybywa rezygnacji z handlowania, co jest stratą dla PK, dla Miasta i samych przedsiębiorców, bo znika im „zdrowa konkurencja, co klienta przyciąga”. Panowie porównywali działanie PK do zachowań operatorów telefonii komórkowej czy telewizji kablowej. – Tam jak klient chce zrezygnować to oferują ulgi, zachęcają by zostać. A na targu jakby nikomu nie zależało – skwitował J. Kancik.
Sprzedawcy prosili radnych, żeby ci wykorzystali swe możliwości, bo dostali je od mieszkańców. – Chcielibyśmy się poczuć gospodarzem na targowisku, a nie niepotrzebnym kołem u wozu. Jesteśmy już 30 lat na targowisku. Kiedyś w urzędzie odbywały się cykliczne spotkania do omawiania aktualnego działania targowiska. I wtedy unikaliśmy problemów – zaznaczył Janusz Kancik.
O co pytali radni?
Pawła Ryckę interesowało dlaczego Miasto nie dało na swoim targowisku takich ulg jak najemcom lokali handlowych, czyli czynszów za 1 zł?
Michał Kuliga ocenił jako przykre stanowisko PK, że jak się handlującym nie podoba to mogą zrezygnować. Jego zdaniem powinien być jakiś koordynator targowiska, który zająłby się jego ożywieniem.
Według Piotra Klimy, należy zachęcić do odwiedzin targu gości z Czech. Samo targowisko powinno być rozszerzone o ofertę działkowców i raciborskie płody rolne.
Marian Czerner, były prezes PK nie krył zaskoczenia w jakim kierunku poszły działania spółki wobec targowiska.
Marcin Fica dziwił się, że w Raciborzu brakuje nowych handlujących skoro targowisko w pobliskich Rydułtowach jest ciągle zapełnione.
Jarosław Łęski zachęcał do włączenia handlujących w prace nad nową strategią rozwoju miasta i uczestnictwa ich w Konsultacyjnej Radzie Gospodarczej.
Mirosław Lenk wrócił do czasów kiedy był prezydentem. – Problemów zawsze było dużo i ja popełniałem grzechy w sprawie targowiska. Obserwuję targ w Rybniku, też jest zapełniony, choć nie jest tak ładny jak nasz. Na raciborskim brakuje towaru – świeżego pieczywa, ryb, wędlin – uważa radny z Razem dla Raciborza. – Miasto nie zrobi wam tak dobrze jak liczycie – rozwiał nadzieje gości. Zastanawiał się czy nie warto, by urząd zbadał wysokość opłat i sprawdził czy PK to właściwy operator dla targu. – Może nadszedł czas na luzowanie handlowania, bo wpływy z targu do budżetu tylko spadają – skwitował M. Lenk.
Poparła go Magdalena Kusy i zaproponowała wprowadzenie na targ Bio-bazaru, który z powodzeniem odbywa się cyklicznie w Raciborzu (pub Koniec świata). – Chcemy żeby targowisko żyło, było pełne ludzi i pochylimy się nad tym. Będziemy wspomagać w miarę możliwości – obiecała członkini koalicji rządzącej.
Według Mariana Czernera, lepsze czasy dla targu w Raciborzu są jeszcze możliwe. Za przykład podał zabełkowski targ, który dostosował się do realiów i Czesi są tam stałą klientelą. – Stanęliśmy w Raciborzu w miejscu. Trzeba powołać gremium trójstronne: PK – urząd – handlujący, które wypracuje wizję dla targowiska. Obecny regulamin powstał jak było za dużo chętnych, żeby bronić miejscowych. Tutaj trzeba rewolucji! Musimy przyciągnąć ludzi jakąś przysłowiową kiełbasą – oznajmił M. Czerner.
Mariusz Weidner
Wiceprezydent Dominik Konieczny przypomniał, że obowiązujący regulamin powstał 13 lat temu i dziwił się, że dopiero teraz ktoś kwestionuje jego zapisy. Zapytał kto z radnych kupował cokolwiek na targowisku w ciągu minionego roku? Zgłosiło się niewielu. – To że targowisko umiera, to proces, który trwa nie od roku czy dwóch. W ciągu 13 lat od jego przebudowy systematycznie spadają wpływy z opłat. Przed laty było to ponad 1,9 mln zł teraz 200 – 240 tys. zł. Stawki tylko malały – zaznaczył. Według niego, opłaty są na preferencyjnym poziomie. Konieczny wspomniał, że sam handlował na targu przed 21 laty i robił to w Rybniku, nie w Raciborzu. Było tam więcej klientów, zwłaszcza z miejscowych blokowisk. – Nasz targ nie ma charakteru targowiska, to jest bardziej hala handlowa. Wskutek żądań handlujących doprowadzono do tego, że rezerwuje się boksy. Tak uprzywilejowano niektórych i to też jest przyczyna spadku. Dyskonty też robią swoje, zabierając klientów – kontynuował zastępca prezydenta. Mówił, że rada miasta nie jest właściwym organem do rozstrzygania sporów między handlującymi a PK.
– Klapy oddymiające jako wentylacja? To nie ich funkcja. Nie dziwię się radykalnym krokom prezesa PK. Manipulowanie tym urządzeniem z tego co wiem, przyniosło PK szkody. Naprawy kosztowały kilka tysięcy złotych – zauważył D. Konieczny. Na koniec dodał jednak, że nikomu nie zależy na bankructwie targowiska. – Nie unikniemy jednak dalszego zastoju handlu na tym miejscu – skwitował.
Wypowiedział się także wiceprezydent Michał Fita. Widzi szansę na promocję targowiska w organizowanym cyklicznie wolnym handlu. – Kto przychodzi, ten handluje, taki miejscowy pchli targ może jeszcze targ staroci, ludzie to lubią – powiedział „wicek”. Jego zdaniem na postępującą śmierć targowiska wpływają okoliczne markety i Auchan. Szansę dla handlujących widzi w rękodziele czy produktach ekologicznych. – Może jako konsorcjum przedsiębiorców powinniście państwo administrować targiem? Życzę wam jak najlepiej, bardzo chciałbym pomóc – podsumował.