Zostań w domu, ale... za co?
Polacy pracujący w Czechach protestowali na przejściu granicznym w Chałupkach.
120 mieszkańców naszego regionu – głównie z powiatów raciborskiego i wodzisławskiego, ale również z Rybnika – domagało się otwarcia granic dla pracowników transgranicznych.
Czego domagają się protestujący?
Protest zorganizowano 24 kwietnia o godz. 19.00 nieopodal przejść granicznych w Chałupkach. W szczytowym momencie uczestniczyło w nim około 120 osób. Protestujący pragnęli w ten sposób zwrócić uwagę na problemy, które dotknęły ich w związku z zamknięciem granic. Postulują, aby wprowadzić u nas rozwiązania podobne do czeskich, gdzie można przekroczyć granicę. Jeśli pobyt za granicą jest krótszy niż 24 godziny, wówczas można wrócić do kraju bez konieczności przechodzenia kwarantanny.
Obawiają się utraty pracy
– Dostałem informację, że jak nie przyjdę do pracy, to nie przedłużą mi umowy – mówi Krzysztof z Owsiszcz, który tak jak pozostali uczestnicy piątkowego protestu oraz tysiące innych pracowników transgranicznych, chciałby jak najszybciej wrócić do swojej pracy. – Po polskiej stronie nie ma tylu zakładów pracy, żeby zatrudnić tych wszystkich ludzi. To jest robienie na siłę bezrobotnych – dodaje Paweł ze Skrzyszowa.
Pięć lat temu pracę w PF Plasty dostał Łukasz z Krzanowic. Dwa lata temu zatrudnienie w tym samym zakładzie znalazła jego żona Daria. Obecnie Łukasz jest na bezpłatnym urlopie, a Daria korzysta ze świadczenia opiekuńczego na dzieci. – Na dłuższą metę nie damy tak rady, mamy dwójkę małych dzieci – mówią krzanowiczanie.
Problem dotyczy tysięcy osób
Zamknięcie granic oraz konieczność przechodzenia kwarantanny po powrocie z zagranicy dotyczy tysięcy mieszkańców naszego regionu. Z końcem 2019 r. w najbliższym nam czeskim województwie – kraju morawsko-śląskim – pracowało 12 768 mieszkańców Polski. 3256 mieszkańców polskiego pogranicza pracowało w powiecie Nowy Jiczyn, 3011 w Ostrawie, 774 w powiecie opawskim, a 178 w powiecie Bruntal.
Wiele z tych osób było zatrudnionych poprzez agencje pracy. W graniczącym z Raciborszczyzną powiecie opawskim najwięcej osób, bo aż 221, zatrudniała agencja pracy Work Service Czech (praca w firmach Bidfood, Mondelez, Wittzenmann). Z usług firmy Comac Jobs korzystało 214 pracowników (Bidfood, Isotra), a agencji Randstad 176 osób (Mondelez). Bez pośredników w firmach Lanex oraz PF Plasty zatrudnionych było odpowiednio 39 i 31 mieszkańców naszego regionu.
Posłowie też przyszli
Protest pracowników transgranicznych zyskał poparcie posłów Koalicji Obywatelskiej – Gabrieli Lenartowicz z Krzanowic, a także związanego z Ziemią Wodzisławską oraz Jastrzębiem-Zdrojem Krzysztofa Gadowskiego – którzy wzięli w nim udział. Posłanka Lenartowicz uważa, że w rządzie brak woli do rozwiązania problemów pracowników transgranicznych.
– Jeśli jest szczególne rozwiązanie dla rolników na terenach przygranicznych, jeśli kwarantannie nie są poddawani kierowcy zatrudnieni w transporcie towarów, to można było takim wyjątkiem objąć również pracowników transgranicznych. Można to było zorganizować np. w ten sposób, że musieliby się legitymować wykonanym testem na koronawirusa. W Czechach, gdzie ta dostępność testów jest dużo większa, można byłoby wykonać taki test odpłatnie. Wkrótce w Polsce stracimy trzy miliony miejsc pracy. Jeśli stracimy również te po drugiej stronie granicy, to z czego ci ludzie będą żyć? Państwo będzie musiało wziąć ich na utrzymanie – mówi G. Lenartowicz.
– Takie jest podejście rządu do zwykłego człowieka. Jak się siedzi w Warszawie, to się nie widzi tego co jest na dole. Dzisiaj najważniejsze dla nich są wybory, a nie normalni ludzie, którzy chcą iść do pracy i zarobić na własne utrzymanie – bez żadnej łaski rządu. Niech premier przyjedzie i zobaczy, jak tu wygląda życie. Tutaj protestują jedyni żywiciele rodzin. Co oni mają zrobić? – mówi Krzysztof Gadowski. Poseł PO zwraca uwagę na absurdalność obecnych przepisów, które jednocześnie zezwalają nam przejechać kilkadziesiąt kilometrów do Katowic, ale nie pozwalają pracownikom przygranicznym pokonać kilku kilometrów, które dzielą ich od miejsca pracy. – Nonsens. Do parku można, do lasu można, a tu nie można do zakładu pracy dojść, który jest tuż obok – kwituje.
Przedłużenie zakazów i... światełko w tunelu
Czesi już teraz znieśli ograniczenia w przemieszczaniu się. Obywatele tego kraju mogą przekraczać granicę, jednak po powrocie do Czech muszą przedstawić negatywny wynik testu na COVID-19. Bez tego konieczne jest poddanie się kwarantannie. Chyba, że wizyta za granicą nie przekroczyła 24 godzin – wówczas nie ma potrzeby przeprowadzania testu oraz przechodzenia kwarantanny.
Tymczasem w Polsce zdecydowano o wydłużeniu terminu zamknięcia granic do 3 maja. Do Polski mogą przyjeżdżać Polacy oraz cudzoziemcy posiadający zezwolenie na pracę w Polsce. Jednak w większości przypadków muszą się liczyć z obowiązkową kwarantanną. To obostrzenie nie dotyczy m.in. rolników posiadających swoje pola po drugiej stronie granicy, czy kierowców transportujących towary. Niestety, obowiązkowa kwarantanna nadal dotyczy pracowników w strefie przygranicznej.
Centrum Informacyjne Rządu przekazało Polskiej Agencji Prasowej, że w tym tygodniu nad problemem pracowników przygranicznych obradować będzie Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. – Po przeprowadzeniu prac analitycznych dotyczących aktualnej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa w Polsce i na świecie na podstawie aktualnych informacji z zagranicy, będzie można ocenić ryzyko w tym zakresie i podjąć decyzję, czy otworzyć ten ruch bez obowiązku kwarantanny – poinformowały służby prasowe rządu.
Wkrótce wrócimy do sprawy. Już teraz wysłaliśmy zapytania do parlamentarzystów z naszego regionu o ich stanowisko w kwestii otwarcia granic dla mieszkańców strefy przygranicznej oraz – jeśli zgadzają się z postulatem ich otwarcia – działań jakie podjęli w kierunku rozwiązania tego palącego problemu.
Wojciech Żołneczko, Mariusz Weidner
Michał i Sara z Wodzisławia: Pracujemy w Ostrawie w Czechach, na odlewni. Póki co, nie mamy żadnej możliwości dojazdu do pracy. Czeska strona jest otwarta na pracowników z zagranicy, ale po powrocie z pracy do Polski grozi nam dwa tygodnie kwarantanny. Chcielibyśmy wrócić do pracy i funkcjonować jak wszyscy ludzie.
Michał z gminy Gorzyce: Tracimy środki do życia i nie zanosi się na to, żeby się poprawiło. Mam nadzieję, że się tam wyżej opamiętają i coś z tym zrobią. Oni mają teraz ważniejsze sprawy na głowie, typu wybory. To ukazuje jak oni dbają o ludzi. Każdy ma prawo do godnego życia. W Czechach są zachowane wszystkie środki bezpieczeństwa.
Sebastian z Radlina: U nas jeszcze nic nie mówili o maseczkach, a w Czechach to już było wprowadzone. Na terenie mojego zakładu pracy jest odkażanie pomieszczeń pomiędzy zmianami, wszystkie środki bezpieczeństwa są zachowane, więc nie wiem o co chodzi. Czym my się różnimy od kierowców tirów? My jeździmy tylko z punktu A do punktu B, a kierowcy tirów jeżdżą po całej Europie – ich szanse na zakażenie są o wiele większe, a nie muszą przechodzić kwarantanny po powrocie do Polski.
Anna z powiatu raciborskiego: Jestem zawiedziona władzami i postępowaniem rządu. Mam wrażenie, że władze nie rozumieją naszego problemu. Czesi zdecydowanie szybciej wprowadzili maseczki, a także kontrole i środki ostrożności w miejscach pracy. Cały czas to jest pilnowane, a nam uniemożliwiono dojazd do pracy. Chcę zniesienia kwarantanny oraz otwarcia pozostałych przejść granicznych, takich jak te w Owsiszczach czy Krzanowicach.
Paweł ze Skrzyszowa: Niech wprowadzą testy, ale przepuszczają ludzi do pracy, a nie blokują ich, bo to jest jakieś wielkie nieporozumienie. To jest robienie na siłę bezrobotnych. Po polskiej stronie nie ma tylu zakładów pracy, żeby nas zatrudnić. Ludzie chcą pracować, każdy ma swoją rodzinę, każdy chce żyć.
Krzysztof z Owsiszcz: Dostałem informację, że jak nie przyjdę do pracy to nie przedłużą mi umowy, bo praca jest i przyjmują już ludzi na nasze miejsca. Dlatego chcę pełnego otwarcia granic. Mogę być wszędzie badany, ale żadnej kwarantanny po powrocie. Ja nie roznoszę zarazy.