Dla dyrekcji szpitala zakaźnego premie dla personelu to ryzyko
Starosta przekonał dyrektora, że warto zaryzykować z premią w szpitalu.
Starosta raciborski powiedział radnym z komisji zdrowia, że Powiat dostał pieniądze „covidowe” m.in. na wypłaty dla pracowników szpitala. Chodzi o kwotę 3,4 mln zł. Dyrektor Rudnik mówił wprost o premiowaniu jako ryzyku, do którego przekonał go włodarz powiatu. I dodał, że koszty lecznicy rosną i już 2,5 mln zł wydał na środki ochrony osobistej.
Szef komisji zdrowia pytał na swojej komisji o finansowe podsumowanie działalności szpitala za 2019 rok. Ten w opinii dyrekcji oraz starosty był dobry. Strata, która miała wynieść ponad 8,7 mln zł ostatecznie skończyła się na kwocie 5 mln zł. Ważnym osiągnięciem według R. Rudnika było doprowadzenie do niskiego stanu tzw. zobowiązań wymagalnych. W 2018 roku wynosiły ponad 4 mln zł. Rok później około 500 tys. zł. To znaczy, że lecznica regulowała swoje zobowiązania na bieżąco.
Prognozy na obecny rok dyrektor nie jest stanie stworzyć dłuższej niż trzymiesięczna. Przekształcenie szpitala z rejonowego w zakaźny wpędziło go w nieznany dotąd poziom kosztów. Lecznica funkcjonuje tak od paru tygodni, a już na same środki zabezpieczające personel pracujący z zakażonymi trzeba było wydatkować 2,5 mln zł. Te pieniądze pochodzą z darowizn. R. Rudnik mówił o drożejących usługach dla szpitala – wywozu śmieci, sprzątania. – To są poważne koszty – ocenił.
Pieniądze, jakie dotarły do Raciborza z ministerstwa zdrowia były „znaczone” i ich wykorzystanie narzucił resort. Od starostwa lecznica dostała kilkadziesiąt tysięcy złotych na prace remontowe obiektu przy ul. Sienkiewicza, gdzie powstała nocna i świąteczna pomoc lekarska.
Od paru tygodni szpital czekał na pieniądze – 4,5 mln zł – zapowiedziane przez wojewodę, o których mówił na sesji radnym miejskim starosta Grzegorz Swoboda. W przeddzień komisji potwierdzono, że środki są, ale niższe, czyli 3,4 mln zł. Pojawiły się, gdy do Katowic dotarł apel Rady Powiatu Raciborskiego zaniepokojonej postulatami kadry szpitala, domagającej się podwyżek.
Z dużą rezerwą Ryszard Rudnik mówił o przyznanych przez marszałka województwa 9 mln zł z RPO. Żeby je dostać trzeba złożyć wniosek jak w konkursach o środki unijne. Jednak nie wszystko o co stara się szpital kwalifikuje się do pokrycia z owych 9 mln zł. Dyrektor przyznaje, że nie wie czy szpital jest w stanie wykorzystać tę pomoc. Zaznaczył, że sięgnięcie po 9 mln zł oznacza konieczność przygotowania przez Powiat 15-procentowego wkładu własnego, jak to zwykle bywa w procedurach unijnych.
Wskutek problemów technicznych w przeprowadzeniu posiedzenia komisji zdrowia, dyrektor zdążył odpowiedzieć, i tak na raty, na jedno zapytanie radnej Elżbiety Biskup. Ta zapytała czy Powiat ma jakąś umowę z Wojewodą Śląskim, precyzującą warunki na jakich zdecydowano o przekształceniu szpitala rejonowego w zakaźny. – Mamy taki dokument, to polecenie wojewody nr 28 – oznajmił starosta Grzegorz Swoboda.
Biskup spytała, czy personel szpitalny otrzymał aneksy do umowy o pracę, aktualizujące ich uprawnienia wobec zatrudnienia w szpitalu zakaźnym. R. Rudnik oznajmił, że umowy o pracę nie będą zmieniane, że aneksu nie było.
Padło też pytanie o planowane premie na Gamowskiej. Dyrektor powiedział, że jest sceptyczny, bo żądania płacowe personelu sięgają rocznie zapotrzebowania na 10 mln zł, a to bardzo poważna kwota. – Uznałem, że warto zaryzykować premie, przekonał mnie pan starosta. Nie jestem w stanie dziś powiedzieć jak to będzie dalej wyglądać. Zaznaczam jednak, że będzie to premia motywacyjna i uznaniowa – stwierdził.
Przewodniczący Marcol pytał czy personel szpitala zaakceptował propozycję dyrekcji i starosty (4 tys. zł dla lekarza, 2 tys. zł dla pielęgniarek i 1 tys. zł dla pozostałych). Dyrektor podał, że dyskusja o podwyżkach przeszła na inny poziom, toczy się już w mediach. Zapowiedział jednak podjęcie rozmów z wysuwającymi postulaty. – Trzeba wypracować mechanizmy i premiować tych, co się angażują, wypracowują bezpośrednie godziny z pacjentami – podkreślił dyrektor.
Rudnik nie wie czy propozycja spełnia oczekiwania personelu, ale podane kwoty są graniczne. – Nie chcieliśmy się targować, ale ryzykujemy taką kwotą i większej nie możemy na dziś proponować. To dość sensowna propozycja – podsumował dyrektor szpitala.
Przypomnijmy, że załoga szpitala domaga się podwyżki pensji zasadniczej o 2000 tys. zł i powszechnego zwiększenia płac, a nie jak proponuje dyrekcja – premii i to uznaniowych. Pocieszeniem dla zatrudnionych w zakaźnym mogą być zapowiedzi regulacji płac w służbie zdrowia podane przez ministra Łukasza Szumowskiego. W Polskim Radiu (program 3) powiedział 20 kwietnia, że w szpitalach „covidowych” kadra powinna dostać podwyżki w wysokości 50% pensji zasadniczej. Na ten temat radni nie rozmawiali z dyrektorem Rudnikiem, bo problemy natury technicznej uniemożliwiły kontynuowanie obrad komisji zdrowia.
(ma.w)