Szkolny zgiełk zastąpił stukot maszyn do szycia
– Najpierw pojawiła się w szkole jedna maszyna, potem dwie. Panie podzieliły się zadaniami. Jedne opracowywały wzór, drugie zajęły się wykrawaniem, przycinaniem, szyciem i prasowaniem – opowiada dyrektor dr Kornelia Lach, o tym, jak w Szkole Podstawowej w Krzanowicach zrodziła się akcja szycia maseczek ochronnych.
Kiedy odwiedzilibyśmy krzanowicką podstawówkę niespełna miesiąc temu, to na korytarzach, w czasie kilkuminutowej przerwy od zajęć, zastalibyśmy tłumy uczniów. Zajadaliby się kanapkami przygotowanymi przez mamy na drugie śniadanie, powtarzaliby zagadnienia przed kartkówką, która niedługo miałaby się odbyć czy po prostu cieszyliby się, ze spędzania czasu ze swoimi przyjaciółmi. Dzisiaj korytarze szkoły są puste. Nie ma tam uczniów, nie ma też nauczycieli. Można odnieść wrażenie, że to wakacje, bo tak wówczas wygląda szkoła. Niewiele wskazuje na szerzący się koronawirus za oknem. Co prawda przy wejściu stoi płyn antybakteryjny, są też jednorazowe rękawiczki. To przypomina, że czas, w którym obecnie żyjemy, różni się diametralnie od tego dobrze nam znanego. Gdy na chwilę zatrzymamy się, wsłuchując w otaczającą nas ciszę, usłyszymy niewyraźny stukot maszyn do szycia. Kiedy skierujemy się w część szkoły, w której nie tak dawno gromadzili się najmłodsi uczniowie, na końcu korytarza widzimy otwartą salę. Podchodząc coraz bliżej, stukot maszyn staje się wyraźniejszy. Wchodząc do sali, ukazują się nam panie szyjące maseczki. Nie tak dawno dbające o porządek w budynku, dzisiaj, w dobie panoszącej się pandemii pracujące na rzecz społeczeństwa. Bo każda uszyta obecnie osłona na usta i nos jest na wagę złota.
Idea szycia maseczek w Szkole Podstawowej w Krzanowicach zrodziła się przed świętami Wielkanocnymi. Zainicjowała ją dyrektorka placówki, dr Kornelia Lach. – Porozmawiałam ze swoimi sprzątaczkami, które spontanicznie zaakceptowały pomysł. A od pomysłu do realizacji była już krótka droga – opowiada pani dyrektor. Dodaje, że w dobie pandemii dotychczasowej pracy dla pań było mniej, a rolą dyrektora jest organizowanie zadań innym, jeżeli nie ma tych podstawowych, wynikających z przydziału czynności. Szycia maseczek podjęto się przede wszystkim w trosce o bezpieczeństwo pracowników placówki. – Bo jeśli prawo nakazuje noszenie maseczek, to trzeba im te maski dać – wyjaśnia nasza rozmówczyni. W placówce pomyślano także o wsparciu Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Krzanowicach i zaprzyjaźnionych ze szkołą firmach, które zwykle sponsorują przedsięwzięcia placówki. – Tym razem to my chcemy wyjść naprzeciw im potrzebom, bo powinniśmy sobie pomagać – tłumaczy dr Kornelia Lach.
Szefowa placówki podkreśla, że w całej tej akcji nie liczy się liczba uszytych maseczek, przede wszystkim chodzi o gest oraz o współdziałanie w trudnych czasach. – My z reguły jesteśmy zintegrowanym zespołem wszystkich pracowników. Cokolwiek robimy w szkole, to czujemy się współodpowiedzialni – dostrzega. Co ważne, szyte osłony na nos i usta są produkowane bezkosztowo, ponieważ materiały przynoszą osoby współpracując z placówką (osoby chcące wspomóc akcję, mogą przynieść do szkoły tkaninę bawełnianą). Po otrzymaniu tkanin, te najpierw są prane, a później trafiają do tymczasowej pracowni krawieckiej utworzonej w jednej z sal lekcyjnych, gdzie powstają z nich maseczki. Utworzenie samej pracowni również odbyło się przy współpracy kilku osób i bez ponoszenia kosztów. Jedni przynieśli gumki do maseczek, inni nożyce i maszyny do szycia. Produkowane osłony w krzanowickiej podstawówce są wielokrotnego użytku. – Po użyciu, maseczki muszą być prane w temperaturze co najmniej 60 stopni – objaśnia rozmówczyni.
Choć tylko jedna z pań jest z zawodu krawcową, to pozostałe kobiety szyją maseczki z zamiłowania. – Pracę tę traktuję jako pomoc innym. Jeżeli tylko mogę dołożyć swoją cegiełkę do całości, to bardzo z tego się cieszę – przekonuje Katarzyna Ehr. Tłumaczy, że jednej maseczce trzeba poświęcić kilkanaście minut, aby można było ją użytkować. Praca pań jest podzielona. Najpierw materiał jest prasowany, później wykrawany jest wzór, następnie trzeba materiał kilkakrotnie przeszyć, formując z niego maseczkę. Kolejno nakładane są gumki i znów trafia pod maszynę do szycia. Finalnie ukończona już osłona jest prasowana i pakowana do woreczka. – Nasza praca funkcjonuje podobnie jak w szwalniach, chodzi o to, by wszystko było dobrze zaplanowane. To ułatwia szycie – przyznaje K. Ehr z wykształcenia krawiec odzieży damskiej lekkiej.
Pracownia w podstawówce ma tak długo działać, jak będzie zapotrzebowanie na maseczki.
Dawid Machecki