Na Gamowskiej jest sprzęt, szkolenia i większa pewność
Pacjenci są w stanie stabilnym. Do piątkowego wieczora było ich 11. Dwunasty czekał na oznaczenie. Z naszych informacji wynika, że wszyscy są samodzielni i kontaktowi. Personel pielęgniarski wciąż się szkoli i jest zadowolony ze sprzętu ochronnego, w jaki wyposażono lecznicę. W tygodniu będą kolejne dostawy.
Doświadczona pielęgniarka raciborskiego szpitala zakaźnego, z którą jesteśmy w kontakcie od tygodnia, powiedziała nam, że nastroje na Gamowskiej poprawiły się w ostatnich dniach.
Przypomnijmy, że to na barkach personelu pielęgniarskiego spoczęły obowiązki przenosin i reorganizacji oddziałów szpitala rejonowego. Mimo zapowiedzi nie wysłano im do pomocy wojska czy innych służb mundurowych. Ich niepewność jutra wynikała ze stresu, zmęczenia i braku wiary w systematyczne dostawy sprzętu ochrony osobistej.
Wedle relacji naszej rozmówczyni szpital jest teraz dobrze zaopatrzony w sprzęt. – Przez dwa ostatnie dni „ruszyło”. Jednorazowych fartuchów mamy dużą ilość. Codziennie przywożono nowe. Sporo jest kombinezonów, w różnych rozmiarach, każdy może dopasować do własnych potrzeb. Są też gogle i przyłbice. Tak samo dobrze jest jeśli chodzi o zaopatrzenie w „kaczki”, miski i „baseny” – mówi nam kobieta.
Dwa szpitalne oddziały – wewnętrzny 1 i pulmonologia mają już specjalne śluzy do przebierania.
Jak się dowiadujemy, pacjenci są w dobrym stanie. – Są samodzielni, dobrze współpracują z personelem – podkreśla pielęgniarka.
Po każdym kontakcie z pacjentem, po wyjściu jest obowiązkowa kąpiel. Po zakończeniu pracy – kolejna.
Członkinie personelu szpitalnego nabrały więcej pewności co do pracy w ciężkich warunkach. – Przy takich zabezpieczeniach czujemy się w szpitalu bezpieczniejsze niż na zewnątrz – uważa raciborzanka.
Odbywa się wiele szkoleń z posługiwania się nowym sprzętem i procedurach obsługi pacjentów.
Pielęgniarki dostały wodę mineralną. – Są nawet ciastka. Obiad był pyszny – uśmiecha się pielęgniarka. Przypomnijmy, że podczas pracy przy adaptowaniu oddziałów do warunków szpitala zakaźnego pielęgniarki nie miały butelkowanej wody.
– Myślę, że nagłośnienie naszej sytuacji pomogło. Były artykuły, zaangażowało się wiele osób. Poprawiło się, ktoś się nami przejął, zainteresował – przekazuje kobieta.
Personel spodziewa się poważniejszych wyzwań przy leczeniu pacjentów, wymagających respiratorów. – Mamy już doświadczenie w takiej pracy, poradzimy sobie – słyszymy.
Jak mówi nam raciborzanka w szpitalu panuje na razie głucha cisza. – Jak z filmu grozy – przyznaje pracownica przyzwyczajona do codziennego gwaru i rumoru na szpitalnych korytarzach pełnych ludzi. – To jest niewidzialny wróg. To, co nastąpi zależy od ludzi, jak będą postępować. Nie wolno być nierozważnym w tym czasie – podsumowuje pielęgniarka.
(ma.w)