Z hydrantu zamiast wody wyleciał gruz
Przewodniczący krzanowickiej rady miejskiej, a zarazem prezes OSP Krzanowice, na minionej sesji zgłosił Wojciechowi Błajdzie, prezesowi wodociągów, problem z hydrantami.
– Mieliśmy pożar, dobrze, że udało się go opanować, bo płonęły trzy posesje. No i nie wiem, czy na ulicy Winnej jest uszkodzony wodociąg, hydrant jest na pewno uszkodzony – mówił Jan Długosz. Zauważał, że w chwili poboru wody, woda zaczęła lać się z każdej strony strumieniami rozlewając się po okolicy. Wówczas wśród ochotników musiał pojawić się jeden strażak, który poszedł zakręcić wodę i od razu przebrać się, bo był cały mory. – Przy „Stokrotce” zrobiło się „Jezioro łabędzie” – mówił ironicznie. – Hydrant nie jest uszkodzony – odparł prezes Błajda. – Tam z tego, co wiem, problem był inny, że do zasuwy dostał się kamień – dopowiadał. – To nie jest ten hydrant, kamień dostał się przy straży – odnosił się do słów prezesa, przewodniczący Długosz. Po wyjaśnieniu, o który dokładnie hydrant chodzi, Jan Długosz relacjonował, że początkowo strażacy chcieli odkręcić hydrant, o którym mówił W. Błajda, ale się nie udało, dlatego przeszli na ulicę Winną. Dalej relacjonował, że okazało się, że początkowo z hydrantu zamiast woda, leciał gruz. – Dobrze, że zbiornik (w wozie strażackim – przyp. red.) jest plastikowy, a nie metalowy. Bo te kamienie stamtąd nie wyjdą i będą cały czas i gdyby był metalowy, to by przerdzewiał – dodał Jan Długosz. Wojciech Błajda dziwił się, że doszło do takiej sytuacji.
– Rurociągi doprowadzające wodę do poszczególnych posesji, nie są wodociągami przeciwpożarowymi. Do tego służą specjalne punkty poboru wody i zbiorniki przeciwpożarowe. To jako taki element doraźny, ale niestandardowy – dołączył do dyskusji rady Jan Kocem, dziwiąc się prezesowi Błajdzie, że nie podnosi tego argumentu. – A gdzie ty masz ten punkt poboru wody? – obruszył się J. Długosz. – Powinny być wyznaczone – ripostował radny Kocem. – Józek, to są inne warunki, jeżeli chodzi o warunki techniczne zabudowy jednorodzinnej, a inaczej dla obiektów przemysłowych. I te dwie rzeczy to są dwie różne sprawy – dołączył radny Piotr Jureczka.
– Najlepiej by było, gdyby w drodze biegły dwie sieci, jedna hydrantowa, druga wodociągowa – odnosił się prezes Błajda. Zauważał, że w małych miejscowościach nie ma jednak takiego zwyczaju. Mówił również, że może dojść do takiej sytuacji, że w chwili kiedy będzie próba poboru wody jednocześnie z dwóch hydrantów znajdujących się niedaleko siebie, to może się to nie udać, bo w sieci nie będzie odpowiedniego ciśnienia. – To jeden układ, nie ma na to innych możliwości. Najlepiej, żeby wtedy straż jechała do dalej oddalonych punktów czerpalnych albo do zbiorników pożarowych, jak to pan radny (Kocem – przyp. red.) mówi, jak to kiedyś, ale nie wiem, czy dziś te zbiorniki pożarowe istnieją – kontynuował szef wodociągów. Zauważał, że spółka nie może zwiększyć ciśnienia w sieci, bo „to są sieci z lat 80”. – Jak ja zwiększę ciśnienie w tej sieci, to teoretycznie wszędzie ona mi postrzela – puentował Wojciech Błajda.
(mad)